,

Decrypto

Polacy to kozaki (tak, zupełnie jak te buty), jeżeli chodzi o rozbrajanie szyfrów. Dowiedliśmy tego chociażby przy okazji Drugiej Wojny Światowej, gdy nasi rodacy rozszyfrowali niemiecką maszynę – Enigma (a raczej zaszyfrowaną przez nią wiadomość). Gdyby nie to niebanalne osiągnięcie, to wojna mogłaby się potoczyć dużo gorzej – przynajmniej dla naszych „sojuszników”.

Skoro to taka fajna sprawa, to może warto wrzucić ją w świat gier planszowych i (tak jak w tym przypadku) imprezowych? Czemu nie?

Decrypto to gra imprezowa autorstwa Thomasa Dagenais-Lespérance przeznaczona dla 3-8 osób (chociaż spokojnie jeszcze kilka do tej grupki można dodać – nie stresujcie się górną granicą, o tym poniżej). W Polsce została wydana przez wydawnictwo Portal Games w linii 2 Pionki. Pojedyncza rozgrywka nie powinna przekroczyć 45 min., a dolnej granicy wieku uczestników praktycznie nie ma, bo pudełkowe 12 lat jest mocno przesadzone. No ok, umówmy się, że żeby dobrze się bawić (bo zasady zrozumie małe dziecko) powinieneś mieć ok. 10 lat (jednak w tym wieku na pewno nie powinieneś czytać moich tekstów – PEGI 16+).

W pudełku (lekko zmienionym przez polskiego wydawcę) znajdziemy: zasłonki (do złożenia) dla obu drużyn (w nich będą umieszczone hasła, które będziemy musieli zaszyfrować), karty z kodami, karty z hasłami (bardzo ciekawie wykonane (patrz fotki) – ma to utrudnić podpatrzenie hasła przez przeciwników), żetony sukcesu i porażki, notesy do zapisywania naszych postępów oraz klepsydrę. Wszystko jest wykonanie porządnie i nie wydaje się, by miało się szybko popsuć. Miałem lekkie problemy przy wkładaniu do zasłonek kart haseł, ale po kilku grach sytuacja się poprawiła – albo zasłonki się dostosowały, albo moja dłoń nabrała wprawy.

W grze Decrypto dzielimy się na 2 drużyny (tryb dla trzech osób wygląda trochę inaczej, ale o nim na końcu). Do naszych zasłonek wsuwamy 4 karty z hasłami – będziemy z nich korzystać przez całą rozgrywkę (są one znane członkom poszczególnych drużyn, ale nie przeciwnikom). W każdej drużynie wybieramy jednego szyfranta, który będzie kodował w pierwszej rundzie. Jak to wygląda? Dobiera on kartę kodów i w podanej przez nią kolejności (najpierw jedna drużyna, potem druga) musi podać hasła (niekoniecznie synonimy haseł, ale coś co się kojarzy) mające na celu pomóc w  odszyfrowaniu kolejności przez sojuszników, ale również przeszkodzić (a przynajmniej nie pomóc) przeciwnikom. Obie drużyny muszą odgadnąć poprawną kolejność (kod – czyli jakie podpowiedzi dotyczyły, którego z kolei hasła). Jeżeli przeciwnikom się to uda, to zdobywają punkt zwycięstwa. Jeżeli nasi spieprzą – musimy dobrać żeton porażki. Po tym, następuje zamiana drużyn i to teraz my musimy rozszyfrować kod drużyny przeciwnej. Rozszyfrowywanie działa dopiero od drugiej rundy (bo w pierwszej nie mamy jak (poza zgadywaniem, ale przecież nie o to chodzi) złamać kod. Gra trwa do 8 rundy, jednak najczęściej kończy się między 4, a 7.

Przez całą grę tworzymy zaszyfrowane hasła dla tych samych słów, więc trzeba popisać się nie lada pomysłowością, by po pierwsze – nie powtarzać już użytych słów, a po drugie – nie podpowiedzieć przez to przeciwnikom. I właśnie to kombinowanie daje grze naprawdę wiele, szczególnie, gdy podawane przez przeciwnego szyfranta hasła wydają nam się absurdalne (co zdarzyło się w przypadku naszej gry z ekipą Portalu, kiedy to Ignacy serwował bardzo ciekawymi kwiatkami – zerknij tutaj).

Na pudełku znajdziemy informację, że gra jest do ośmiu osób. To prawda – powyżej tej liczby jest już trochę gęsto, ale wydaje mi się, że zostało to tak ograniczone przez to, by każdy miał szansę (chociaż nie zawsze to się udaje, bo gra może przecież skończyć się wcześniej) zostać szyfrantem. Wg. instrukcji po każdej rundzie powinniśmy zmienić szyfrantów w obu drużynach, jednak jak widzieliście w przykładowym wideo – nie zawsze się to dzieje – Ignacy szyfrował ciągiem. Jest to typowa „zasada domowa”, z którą jeżeli każdy się na nią zgadza, można żyć. Wracając do wspomnianej liczby osób – jeżeli będzie ich więcej, to ta nadwyżka pewniakiem nie będzie mogła niczego zaszyfrować – co nie zmienia faktu, że może bawić się równie dobrze, jak cała reszta. Uwierzcie mi – z odpowiednią ekipą ta gra jest zajebista.

Tryb trzyosobowy istnieje i powiem wam, że działa. Oczywiście o wiele przyjemniej jest w większe grupie, ale mechanicznie wszystko gra. Jedna osoba będzie bawiła się w odszyfrowywanie haseł, drużyny złożonej z pozostałej dwójki. Przez całą grę. Trochę inaczej działa punktowanie, ale poza tym – nic się nie zmienia. No, może poza tym, że w tłumie raźniej i cała rozgrywka, może mniej bawić.

Nie da się ukryć, że Decrypto staje na ringu planszówkowym w tej samej kategorii co Tajniacy od Rebela. Mieliście okazję w ich zagrać? W moim odczuciu są prostszy  i mniej emocjonujący, dlatego uważam, że Decrypto to starcie wygrywa i to w pierwszej rundzie. Nie ma co zbierać. Decrypto jest świetną (i nie tak banalną) grą imprezową praktycznie dla każdego. Słyszałem opinie, że jest przekombinowana, ale ona jest zwyczajnie trochę cięższego kalibru od wspomnianych Tajniaków – przez co jest o wiele ciekawsza. Jeżeli brakuje ci gry imprezowej tego typu, to ja bym się nie zastanawiał – brałbym Decrypto.


Jeżeli macie jakieś pytania co do samej rozgrywki, to zapraszam do kontaktu mailowego lub w formie komentarza pod wpisem.

Dziękujemy wydawnictwu Portal Games (2 Pionki) za przesłanie egzemplarza gry do recenzji.

stopwatch embryo
3 do 8 Graczy 15-45 h.
10+
Plusy:

  • Nie taka banalna gra imprezowa;
  • Dająca dużo emocji i dobrej zabawy.
Minusy:

  • dla niektórych może być lekko przekombinowana.

Więcej na: boardgamegeek.com | 2 Pionki

Grę kupicie tu:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments