,

Kanagawa

Konichiwa, chciałoby się rzecz, gdy pisze się o tej grze. Coraz bardziej ostatnio modny klimat średniowiecznej Japonii, bardzo często gości jako tematyka przewodnia w grach planszowych. Staje się tak popularna, że sięgają po nią najlepsi (najbardziej uznani) twórcy gier planszowych na całym świecie – od Erica Langa, po Brudno Cathalę. Ten ostatni odpowiedzialny jest za świeżynkę od Portal Games i 2 Pionków (oryginalnie IELLO) – Kanagawę.

Kanagawa jest grą przeznaczoną dla od 2 do 4 graczy. Pojedyncza rozgrywka nie powinna przekroczyć 45 min., a najmłodszy gracz śmiało może mieć 10 lat.

Podczas gry będziemy wcielać się w uczniów wielkiego mistrza malarskiego, który tworzy dzieła dla samego cesarza Japonii. Jego wiek nie pozwala już na pełne oddanie się sztuce, więc postanowił wyznaczyć następcę. Zostanie on wyłoniony z grona uczniów poprzez plebiscyt na najlepszy obraz. Jak widzicie sprawa jest nie w kij dmuchał. Każdy chciałby zostać nadwornym malarzem samego cesarza, więc trzeba zakasać rękawy i w końcu zrobić coś porządnie.

KOLOROWE PUDEŁKO

Opakowanie do gry Kanagawa jest jednym z ładniejszych, jakie miałem przyjemność oglądać. Odpowiedzialny za nie (oraz za wszystkie ilustracje na kartach i w instrukcji) jest Jade Mosch. Na wieku pręży się nam przepiękny jeleń, a w tle, gdzieś w dole, majaczy nadmorskie miasteczko. Stylistyka mocno nawiązuje oczywiście do stylu znanego z późnośredniowiecznej Japonii, więc wszystko jest jak najbardziej w porządku.

Gdy zaglądamy do środka, wcale nie jest gorzej. Zacznijmy od kart. Tak jak wspomniałem, są wykonane genialnie. Każda karta jest podzielona na dwie części. Na jednej mamy piękny obrazek (na którym mogą występować różne motywy – ludzie, budynki, zwierzęta, drzewa), na drugiej natomiast modyfikacje naszej pracowni (gdy będziemy ją rozbudowywać, to będziemy mogli malować więcej, lepiej, szybciej).

Oprócz kart  w środku znajdziemy bardzo fajne (przypominające maselnice) pędzle (będą nam wskazywać jakie krajobrazy potrafimy malować (albo na co mamy materiały), znaczniki dyplomów (dzięki którym będziemy mogli srogo zapunktować), burzy (które zmienią nam pogodę na dowolną (ważne również przy punktowaniu) oraz matę  na karty (w stylu maty do sushi). Wszystko jest zachowane w jednym klimacie, co pomaga w utrzymaniu nastroju. Jak dodamy do tego odpowiednią muzykę, to może nie poczujemy się jakbyśmy rzeczywiście byli tymi malarzami, ale na pewno, będziemy bardzo blisko tego stanu.

W środku znajdziemy również bardzo funkcjonalną wypraskę. Oczywiście przestaje być funkcjonalna, gdy trzymamy gry w pionie (lub je tak transportujemy) – niestety elementy wypadają wtedy z miejsc.  W przypadku trzymania gry w poziomie wszystko trzyma się świetnie na swoich miejscach, a podczas rozkładania nie ma żadnego problemu z wyjmowaniem elementów z woreczków (jak to np. bywa w przypadku wszystkich gier od FFG – gdzie w dodatku tych woreczków jest zawsze za mało) lub szukania znaczników po całym pudełku.

CO NAM FABRA NA PĘDZEL PRZYNIESIE

Tura graczy zaczyna się od tego, że pierwszy gracz wykłada na matę karty w ilości równej liczby graczy. Gracze decydują się – albo biorą jedną, albo czekają. Jeżeli się wstrzymają, to dokładane są kolejne karty poniżej tych, które nie zostały zabrane. Gracze ponownie decydują się poczekać lub je wziąć – w tym wypadku dwie karty (wszystkie które znajdują się w jednej kolumnie). Karta, która została zabrana musi być dołożona albo do grafiki (tylko wtedy, gdy potrafimy ten element namalować) lub do naszej pracowni – zwiększając tym samym nasze możliwości i dodając nam umiejętności specjalne (dodatkowe pędzle, zabranie pionka ucznia, przetrzymywanie kart do kolejnych tur lub przesówanie pędzli). Naszym celem będzie namalowanie jak największego i najbardziej spójnego dzieła. No właśnie, spójnego. Punktujemy nie tylko na wielkość obrazu, ale również za najdłuższy ciąg grafik, na której mamy jedną porę roku. Oprócz tego, czasami zarówno na grafice, jak i na części pracowni, może pojawić się znacznik „harmonii” (bo w sumie nie zbieramy punktów zwycięstwa, tylko punkty harmonii). Wspomniałem również o dyplomach, które także pozwalają dodatkowo zapunktować. Będziemy mogli je otrzymać za różne rzeczy, jednak przede wszystkim za to, że malujemy obrazy z konkretnymi motywami przewodnimi, tj. z takimi samymi (lub różnymi) ludźmi, budynkami, z jak największą liczbą drzew lub różnymi zwierzętami.

Sama gra, a raczej jej zasady trudne nie są. Jednak możliwości punktowania jest dość sporo, więc dróg do zwycięstwa jest kilka – możemy skupić się na wielu, albo wybrać te, które nas najbardziej interesują. Najczęściej i tak będziemy musieli dostosowywać się do sytuacji panującej na planszy, bo gracze przecież nie śpią i obserwują, więc pewnie nie raz zdarzy się sytuacja, w której wykradną nam zbierane przez nas karty.

Dosyć sporą wadą, chociaż nie rzutującą wybitnie na jakość rozgrywki, jest sposób układania kart – jedna pod drugą. Co, jeżeli nie mamy obrusa (a nawet jeżeli go mamy), może być bardzo trudne. Podczas naszych rozgrywek pojawiały się sytuacje, w których całe grafiki się rozjeżdżały, ponieważ nie mogliśmy podnieś jednej katy, by pod nią wsunąć następną.

PODSUMOWANIE

Kanagawa jest grą stosunkowo prostą, jednak dającą wiele możliwości zarówno dla rodzin, jak i dla wprawionych graczy. To, co dostajemy za cenę 75 – 99 PLN jest raczej uczciwe. Szczególnie dlatego, że jakość wykonania i ilustracje na kartach, pudełku oraz w instrukcji stoją na najwyższym poziomie.

Niestety uważam, że Kanagawa średnio wypada przy dwóch graczach. Przy doborze kart wybór jest mały , przez co nie mamy aż takiego wpływu na to, jak będziemy mogli zagrać. Przy trzech jest już zdecydowanie lepiej, a przy czterech problem nie istnieje.

Mechanicznie, mimo że prosto, jest bardzo ciekawie. Nie jest to może totalne urwanie tyłków, czy najlepsza gra wszech czasów. Jednak po zakupie nie powinniśmy się czuć zawiedzeni. Emocji podczas samej rozgrywki też wielkich nie odczujemy, chyba, że ktoś podwędzi nam kartę, która idealnie wpasowywałaby do naszego dzieła. No, ale to tyle.

 

Jeżeli macie jakieś pytania co do samej rozgrywki, to zapraszam do kontaktu mailowego lub w formie komentarza pod wpisem.

Dziękuję wydawnictwu Portal Games2 Pionki za przekazanie egzemplarza gry do recenzji.

2pionki

 

stopwatch embryo
2-4 Graczy ok. 45 min.
10+
Plusy:

  • Stosunkowo prosta, jednak dająca wiele możliwości rozgrywka;
  • Piękne wykonanie, niemalże każdego elementu;
  • Dla szerogiego grona odbiorców.
Minusy:

  • Słabo skalowalna (w sumie tylko mało ciekawa dla dwóch graczy);
  • Lekki problem z układaniem kart jednej pod drugą;
  • Ciekawa, lecz na dłuższą metę nie porywająca.

Więcej na: boardgamegeek.com | 2 Pionki

Grę kupicie tu:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments