,

Lords Of Hellas

Bardzo lubię klimaty starożytności, co prawda moim ulubionym regionem tego okresu jest Egipt – być może przez zmarnowanie za dzieciaka setek godzin przed telewizorem i oglądanie Discovery (wtedy jeszcze leciały ciekawe dokumenty na tym kanale) lub przez kolejne godziny przy grze komputerowej – Faraonie. Na szczęście nie samą Czarną Ziemią człowiek żyje, jest wiele ciekawych kultur z tego okresu. Do jednych z nich zalicza się Grecja.

Hellady dostarczają nam naprawdę wiele ciekawych wątków do stworzenia gry planszowej , czy to strategicznej, czy przygodowej. Dostajemy bogów, herosów, potwory, artefakty i przede wszystkim mity. Trochę tego jest, nieprawdaż? No, okej – skoro dostajemy tak wiele tematów na gry, to, czy jest sens zmieniać historię? Ja mówię “sprawdzam”.

Lords of Hellas – jest to strategiczna gra planszowa dla 1-4 (z trybem gry solo, który trochę odbiega od PvP). Pojedyncza partia może zająć ok. 2-3 h, szczególnie w pierwszych rozgrywkach. Na szczęście wraz z doświadczeniem czas ten wyraźnie spada nawet do 1,5 h. Zasady są dość skomplikowane i jest kilka wyjątków, dlatego słusznie byłoby założyć, że minimalny wiek gracza to 14 lat. Autorem gry jest Adam Kwapiński, wyprodukowało ją Awaken Realms, a w Polsce grę wydało wydawnictwo Phalanx, które wysłało nam kopię gry do recenzji – za co serdecznie dziękujemy.

Niby to Starożytna Grecja, a jednak trochę… futurystyczna. Fabuła mówi o tym, że podczas wyniszczających bitew, na świat Hellady zeszły kosmiczne istoty (bogowie) i bohaterowie, którzy postanowili dołączyć się do jatki i walki o tytuł Pana Hellady. Oczywiście gdy bogowie zostali dopakowani jakimiś dziwnymi wszczepami i mocarnym sprzętem, to razem z nimi (całkiem do nich podobne) wpadły potwory. Jest to aspekt stricte artystyczny, by móc zastosować wypasione oryginalne projekty figurek i grafiki. Moim zdaniem jest to całkowicie niepotrzebne, szczególnie że te największe figurki (monumenty, które będziemy budować stopień po stopniu) wcale takie piękne nie są, ale o tym potem.

Panowie Hellady są grą strategiczną area control z kilkoma zróżnicowanymi ścieżkami do zwycięstwa: kontrolą dwóch krain, zbudowaniem monumentu bóstwa i utrzymanie nad nim kontroli, skontrolowanie pięciu regionów ze świątyniami oraz (wyjątek, bo cel przygodowy) – pokonanie trzech mitycznych stworów. Jak widzicie, aspekt strategiczny w tej grze przenika się z przygodowym (oprócz mordowania potworów, możemy wykonywać zadania wyciągnięte prosto z mitów), co ma swoje plusy (jest ciekawiej i ma się kilka opcji na zwycięstwo) i minusy (czasami wydaje się to zbędnie przekombinowane).

Runda gracza dzieli się na dwie fazy. W pierwszej wykonujemy akcje zwykłe – w dowolnej kolejności; są to ruch bohatera, hoplitów, wysłanie kapłanów do modlitwy pod monumentem (dostajemy wtedy bonusy zależne od bóstwa) lub użycie artefaktów. W fazie drugiej możemy użyć jednej akcji specjalnej (po czym oznaczymy ją jako zużyta i nie będziemy mogli jej ponawiać do zbudowania przez kogoś jednego poziomu dowolnego monumentu, co zresetuje jeszcze kilka innych rzeczy). Warto rozważnie wybierać z dostępnych opcji, bo staną się one zamrożone na część (czasami dość długą) rozgrywki.

Pod swoimi sterami będziemy mieli bohatera (Helenę, Perseusza, Achillesa lub Heraklesa), który będzie głównie pełnił funkcje wspierające, dywersyjne i/lub przygodowe (walcząc z potworami i realizując misje); oraz hoplitów, czyli jednostki wojskowe, które będą realizowały cele kontroli terytorium. To nimi będziemy toczyć bitwy oraz starać się utrzymać strategiczne regiony.

Nasi Herosi mają zdolności, które powodują, że rozgrywka jest asymetryczna oraz statystki, które będziemy rozwijać w czasie rozgrywki. Mają one olbrzymi wpływ na jakość naszych działań (ile jednostek w jednym ruchu będziemy mogli przemieścić, ile kart walki przy polowaniu dobierzemy oraz jak daleko zajdziemy naszym bohaterem).

Losowości w grze praktycznie nie doświadczymy, poza dwoma elementami: doborem kart walki oraz rzutem kostką przy aktywacji potworów. Szczególnie niesprawiedliwe (przy tak „policzalnej” grze) jest ten drugi fakt, bo nigdy nie wiemy, co dany potwór zrobi – a może zrobić naprawdę wiele. Przyjemności z gry na szczęście za wiele to nie zabiera.

Polowanie na potwory też jest lekko przekombinowane i trochę przydługawe. Może potrwać kilka rund, podczas których dobieramy kolejne karty i liczymy na to, że uda nam się trafić właściwy symbol, bo jak nie dobijemy potwora, to będzie łatwym celem dla naszych przeciwników w kolejnych rundach. Niby spoko, ale mocno spowalnia rozgrywkę.

Gra dość dobrze sprawdza się w każdym składzie osobowym, jednak o wiele lepiej w pełnym. Na dwóch i trzech jest trochę za luźno. Cała zabawa rozkręca się przy czterech graczach. Jest ciasno i naprawdę wiele się dzieje. Nie jest też wybitnie dłużej, chyba że kilku graczy rzuci się na monstra…

Jeżeli chodzi o wydanie i wykonanie gry, to stoję rozkrokiem nad rozpadliną. Z jednej strony mamy świetne figurki wojsk, bohaterów, grube plansze graczy; z drugiej niedopasowane i miejscami zwyczajnie brzydkie figurki monumentów (widać tandetę plastiku), cienkie karty, praktycznie niemożliwe do idealnego domknięcia pudełko… a całość zamyka niesmaczna informacja „jak wyprostować lub skleić uszkodzone figurki” – wybaczcie, ale połamana lub wygięta miniaturka to uszkodzony produkt i należy go wymienić na nowy. O ile w przypadku naprostowania, to spoko — zdarza się i naprawa kosztuje jedynie czas, ale klejenie? Serio?

Lords Of Hellas, mimo swoich kilku wad jest grą bardzo dobrą. Podoba mi się szybki przebieg rundy, kilka ścieżek do zwycięstwa i (poza monumentami) świetna jakość wykonania. Słyszałem kilka opinii, że nie da rady wygrać gry polowaniem na potwory, ale nie jest to prawda, szczególnie że raz prawie mi się udało. Sama rozgrywka jest miodna i atmosfera dość gęsta, szczególnie, gdy w końcu dojdzie do pierwszych bitew, a kiedyś do nich dojdzie. Nawet jeżeli pół gry będzie dość statycznie. Gra jest  bardzo przyjemna i raczej nie odmówię rozgrywki, chyba że będę miał do wyboru np. Grę o Tron lub Chaos w Starym Świecie – wtedy pomyślę.

Niestety nie powiem wam, czy solo-granie jest ciekawe. Nie jestem typem, który sam siada do planszówek, więc i tym razem tego nie zrobiłem. Tryb ten ma dedykowaną „Księgę Kampanii”, więc wydaje się, że jest dopieszczony. Jeżeli skuszę się kiedyś, to na pewno podzielę się z wami moją opinią na ten temat.

Dziękujemy wydawnictwu Phalanx za przekazanie gry do recenzji.

Plusy:

  • Bardzo ciekawe połączenie mechanizmów strategicznych z przygodowymi;
  • Świetne wykonanie (z wyjątkiem monumentów);
  • Wiele ścieżek do zwycięstwa.

Minusy:

  • Jakość monumentów, cienkie karty i niedomykające się pudło.
  • Czas gry: 2 – 3 godziny.
  • Liczba graczy: 1 – 4
  • Minimalny wiek: 14+

Więcej na: boardgamegeek.com |Phalanx

Grę kupicie tutaj:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments