P.O.L.E.C.A.M. – Kashgar: Merchants of the Silk Road

Wiem, wiem… dałem na siebie poczekać – mam więc nadzieję, że było warto.

Zacznę od tego, że to wszystko wina Trxa. Jest on zdecydowanie za miłym szefem (#suchar) i wcale nie gania mnie do napisania kolejnych wpisów. Jednak jego „subtelna aluzja” w „Weryfikacja – TOP 5 – Najbardziej oczekiwane gry 2018” sprawiła, że sprawdziłem, kiedy ostatnio pisałem na łamach tej zacnej serii i cóż… trochę czasu upłynęło. Jednak wróciłem i mam nadzieję, że z interesującą dla Was grą!

Także ja jestem Panda i P.O.L.E.C.A.M. Wam – Kashgar: Merchants of the Silk Road

Pomysł
– Łaaał! Przyprawy! Cóż za orginalny temat! – tego zdania nie powiedział nigdy nikt.

Ba! Jestem nawet pewien, że pierwsza osoba, która jako tło swojej gry wybrała te kolorowe wspomagacze smakowe i stwierdziła, że jest to popieprzony temat (#oczywistysucharjestoczywisty). Nie będę więc kłamał i rozpisywał się, że czuć w tej grze klimat bądź, że pomysł jest oryginalny. Domyślacie się pewnie, że jest to jeden z tych tytułów, dla których temat jest jedynie nic nieznaczącym dodatkiem, dlatego przejdźmy do kolejnych punktów, w których Kashgar radzi sobie zdecydowanie lepiej.

Odbiór
Siadając do pierwszej rozgrywki — po przeczytaniu zasad i sprawdzeniu wideo-instrukcji na zagranicznych kanałach — wiedziałem jedno, większość zasad wynika z kart. Samo wyjaśnienie ogólnych reguł rozgrywki polega jedynie na poznaniu podstawowych akcji, mechaniki, jak ikonografii, która początkowo może wydawać się specyficzna, jednak już po chwili staje się logiczna i czytelna. Runda jest już, prawie że banalna – ot wybieramy jedną z trzech prowadzonych przez nas karawan, a następnie aktywujemy jedną z akcji dostępnych na górnej karcie tej karawany. Akcje nie są trudne, ponieważ w większości opisane są tekstem, bądź kombinacją tekstu i ikonek. I tak dzięki nim będziemy mogli zdobywać zasoby, realizować kontrakty i oczywiście zdobywać nowe karty — jak na każdego prawdziwego deckbuildera przystało. Tak wiem — brzmi to bardziej niż standardowo — co więc czyni tę grę wyjątkową i godną polecenia? Tak jak wspomniałem karawan mamy trzy (a ich liczba może się nawet zwiększyć). Tworzymy więc TRZY decki! TRZY! I to właśnie to – mimo że brzmi dość niepozornie – wciąga, angażuje i sprawia, że każda rozgrywka staje się unikalna. Budując trzy karawany, tworzymy poniekąd trzy silniczki, które w trakcie rozgrywki usprawniamy i przystosowujemy do naszej strategii.

Licznik
Kashgar jest tytułem, który idealnie wpasowuje się w typ gier „do godzinki”. Nawet przy pierwszej rozgrywce i z tłumaczeniem zasad raczej nie przebijecie granicy 60 min, a co najważniejsze będziecie mieli uczucie, że był to dobrze wykorzystany czas. W tej grze nie ma bowiem rund, które nic nie dają – z każdym zasobem, zdobytą kartą, czy też spełnionym kontraktem zbliżamy się bowiem do końca, którym jest granica 25 punktów.

Elegancja

W miarę przebiegu gry nasze silniczki będą stawać się coraz bardziej rozbudowane i dzięki temu uzyskamy dostęp do lepszych akcji. Grając w trybie zaawansowanym (który zdecydowanie polecam) możemy stworzyć nawet karawanę skupiającą się na interakcji (głównie negatywnej) z innymi graczami. Jednak i tak tura przebiega szybko i sprawnie a czas oczekiwania na naszą turę w większości i tak upłynie nam na planowaniu naszego kolejnego ruchu i kombosa – te bowiem potrafią tu być naprawdę imponujące.

Częstotliwość
Regrywalność jest zdecydowanie mocną stroną gry. Masa kart, kontraktów i możliwości zbudowania trzech osobnych zestawów kart, które za każdym razem sprawiają, że tworzymy coś unikalnego. Całkiem fajnie wpisuje się w to także możliwość trybu zaawansowanego, który wprowadza karty interakcji. Jeżeli więc macie ochotę na zagranie gry, w której nikt nie wpłynie na Wasz plan — jak najbardziej możecie.

Atrakcyjność
Mimo że temat jest tu mało ważnym elementem – to jednak trzeba przyznać, że zarówno grafiki na kartach, jak i elementy idealnie się w niego wpasowują. Karty kontraktów są kolorowe, elementy solidnie wykonane a całość – mimo trochę leciwego ogólnego wyglądu – dość ciekawie prezentuje się na stole podczas rozgrywki. Jeżeli mogę się do czegoś przyczepić to jednak z pewnością do planszetki punktacji, a raczej jej całkowitego pominięcia. Jest to dla mnie całkowicie niezrozumiała decyzja, ponieważ punktacje jest tu jawna dla wszystkich, a bez ogólnego dostępu do niej już przy 2 graczach trudno ją monitorować. Można to prosto naprawić (na bgg jest nawet trucker do pobrania), jednak i tak jest to minus.

Miara

Niestety wychodzi na to, że znów wygrzebałem tytuł, który jest dość trudno dostępny. Dodatkowo w ofertach, które udało mi się znaleźć, zdecydowanie częściej pojawiała się niemiecka wersja tej gry (sam zresztą taką posiadam). Jest to jednak spowodowane tym, że angielska edycja pojawiła się dopiero w zeszłym roku, a gra niestety nie ma polskiego wydawcy. Na BGG jednak dość łatwo znajdziecie tłumaczenie kart (przynajmniej na język ang.). Czy warto więc wydać te 70-100zł (bo w tym przedziale cenowym znalazłem ten tytuł) – no inaczej bym o nim nie pisał. Zdecydowanie tak! Jest to tytuł, który, choć tematycznie pospolity to mechanicznie jest na tyle unikatowy, że gra zdecydowanie zostanie w mojej kolekcji.

Jeżeli więc lubicie mechanikę deckbuildingu i szukacie orginalnego twistu, który umożliwi Wam budowanie większej ilości silniczków – P.O.L.E.C.A.M.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments