Dziś na warsztat wziąłem nowość od Portal Games. Grę autorstwa Ignacego Trzewiczka, jednego z najlepszych polskich projektantów gier. Jego nowy (stary) twór to 51 Stan – Master Set. Wielu recenzentów opowiadało historię całego tytułu (jak to z wersji pierwszej, poprzez dodatki, dalej przez Osadników: Narodziny Imperium, stał się tym, czym jest teraz). Ja poza powyższym skrótem, nie mam zamiaru wam jej przybliżać. Inni zrobili to dużo lepiej, szczególnie dlatego, że ja sam nie miałem w pierwszą wersję (oraz jej dodatki/wersje kolejne) okazję zagrać. Grałem jedynie w Osadników: Narodziny Imperium. I jeżeli znajdą się porównania do czegokolwiek, to właśnie do tego tytułu.
Ale do rzeczy. 51 stan – Master Set jest to gra karciana dla 1-4 graczy, w wieku podobno powyżej 14 roku życia. Oprócz powyższych informacji, z pudełka dowiadujemy się, że jedna rozgrywka zajmie nam od 60 do 90 min. Wszystko zależy od liczby graczy.
Gra dzieje się w postapokaliptycznym świecie Neuroshimy i my, jako gracze, mamy możliwość wcielenia się w lidera jednej z frakcji, biorącej udział w wyścigu w zbudowaniu nowego Stanu USA. Jakkolwiek to nielogicznie brzmi. Tłumacząc – mamy zdobyć więcej punktów zwycięstwa. Da radę to zrobić, gdy zbudujemy dobrze prosperującą osadę/bazę/stan?! W praktyce będziemy wykładać karty, realizować instrukcje z tych kart, albo je odrzucać (plądrować). Karcianki mają to do siebie, że bardzo rzadko pozwalają mi się wczuć się w klimat. Nie ważne jak bardzo autorzy by się starali – tu może być ciężko. I nie ma znaczenia, że karty są wykonanie świetnie (pod względem użyteczności, przejrzystości i genialnych grafik), znaczniki są piękne (drewienka mają kształt broni, kanistrów paliwa i kół zębatych, a poza tym jest pełno świetnych kartonowych znaczników), a kartoniki są schowane w baaaardzo klimatyczny papier z napisem „Open in case of emergency”. To wszystko 51 Stan ma. Jednak dalej mechanika nie powoduje, że ten klimat postapokalipsy jest odczuwalny. Nie jest to do końca wina autorów. Na karciankę trudniej jest przenieść świat gry, niż na planszówkę. Nie ma tylu elementów, którymi można zagrać klimatem. Tutaj dalej wykładamy karty i tylko karty. No ale spoko, może wam to nie przeszkadza, albo nawet bardziej ode mnie wyczujecie drzemiący w tej grze klimat. Mam taką nadzieję, bo gra jest bardzo dobra.
A co w ogóle znajdziemy w pudełku? 200 kart (z podstawowego 51 stanu oraz dwóch dodaktów), pełno kartonowych żetonów i drewnianych znaczników (świetnie wykonanych), 4 plansze frakcji (wielka pochwała za grafiki) oraz tor punków zwycięstwa. No i oczywiście instrukcję. Jak zacząłem się w niej zagłębiać, to pomyślałem sobie: „To będzie pierwsza instrukcja od Portalu, którą pochwalę”. Napisana świetnym językiem (szczególnie docenią to ludzie, którzy czytali podręcznik do Neuroshimy RPG), klimatyczna i bardzo zabawna. Jednak nie pochwalę tej instrukcji. Za jedną bardzo ważną rzecz. Faza akcji jest bardzo źle opisana. Naprawdę miałem wielki problem ze zrozumieniem jak powinniśmy grać. Zważcie, że nie grałem w pierwszy 51 stan. Opis tej fazy jest dla nowych graczy niezrozumiały (nie wiadomo ile akcji może zrobić w swojej turze. Teraz już wiem – może jedną, później tura przechodzi na kolejnego gracza i tak w kółko, aż każdy spasuje. Wtedy faza się kończy. Tak ciężko podzielić rundy na fazy, a fazy na tury? Wielki minus za opis tej fazy. A może to ja czytać ze zrozumieniem nie umiem? Dałem do przeczytania znajomemu. On też się mocno zastanawiał. Na szczęście Internet pomógł.
Nie jestem fanem grania w gry planszowe solo, dlatego tryb dla jednego gracza strasznie mi nie przypadł do gustu również w tym tytule. Jest to radosna naparzanka z przeciwnikiem (wyimaginowanym), który losowo dobiera karty i plądruje Twoje karty, jeżeli są tego samego typu) Oczywiście nie wiem czy dałoby radę to zrobić lepiej. Tutaj będę mocno subiektywny i powiem, że dla mnie ta gra zaczyna się od dwóch graczy.
Tryb dla większej liczby graczy jest o wiele ciekawszy. Dlaczego? Bo gramy z innymi ludźmi (no shit?!). No i tu zaczyna się kombinatoryka, bo mamy naprawdę dużo możliwości: Możemy zbudować lokację, możemy ją splądrować (sobie lub przeciwnikowi), możemy podpisać umowę, możemy również wykonać akcję z karty lub planszy frakcji. Jest tego sporo – naprawdę sporo. Największą satysfakcję będziemy mieli jak zbudujemy maszynkę do produkowania zasobów, które później zamienimy na punkty zwycięstwa na innych kartach. A potem wpadnie przeciwnik i zacznie plądrować nam wszystkie lokacje. Mam wrażenie, że interakcja jest większa niż w Osadnikach. Jakoś o wiele łatwiej przychodziło mi plądrowanie kart oponenta. Może dlatego, że podmiot liryczny w instrukcji mocno do tego zachęca? Nie wiem, ale jest to o wiele bardziej przyjemniejsze.
Mam również wrażenie, że gra jest prostsza do wytłumaczenia niż np. Osadnicy: IA. Budujemy za pomocą szarych znaczników, podpisujemy umowy za pomocą niebieskich, plądrujemy za pomocą czerwonych – to są najczęstsze akcje, które będziemy wykonywać. A potrzebujemy przy jednej karcie takiej samej ilości żetonów, by wykonać jakąś z w/w akcji – tylko żetony mają inne kolory. Bardzo prosta sprawa – mówię wam. Świeżaków wciągniecie w to, aż miło.
Jak z balansem? Trochę jest, ale nie do końca. Przynajmniej tak mi się zdaje, bo jak graliśmy, to za każdym razem grając Nowym Jorkiem, miałem wrażenie, że jest bardzo słabą opcją. Albo nie potrafiliśmy nim grać, albo jest gorszy lub przynajmniej trudniejszy do grania. Każda inna frakcja miała jakieś możliwości wygrania. Nowy Jork nigdy. Zawsze odstawał przynajmniej 10 pkt. od reszty stawki.
A jak ze sprawą komplementarności Osadników i 51 Stanu? Brak. Jeżeli jesteś fanem komputerowych Settlersów, lubisz pokojowe, przyjemne i ładne gry – wybierzesz Osadników. Jeżeli wolisz postapokalipsę, Neuroshimę lub nawet Fallouty – powinieneś wybrać 51 Stan. Jak dla mnie, jeżeli ktoś mówi, że powinieneś mieć dwie gry na półce, to nie jest to prawda. Jedna w zupełności wystarczy. Ja wolę brud, krew i rdzę – wybrałbym 51 stan, ale jeżeli wolisz budować osadę/cywilizację – wybierz Osadników. Te gry trochę się różnią. Jednak nie na tyle, by kupować obydwa tytuły. Szkoda kasy. Jeżeli jednak nie masz Osadników, a lubisz strategie karciane, to powinieneś być zadowolony z tej gry. Jak na karciankę, 51 Stan jest dość drogi, chociaż można w kilku miejscach znaleźć go po okazyjnej cenie). Zawartość jednak jest bardzo dobrze wykonana i wiemy za co płacimy.
Jeżeli chcecie się nauczyć grać to polecam ten film od Kaczmara i spółli z Geek Factor.
Jeżeli macie jakieś pytania co do samej rozgrywki, to zapraszam do kontaktu mailowego lub w formie komentarza pod wpisem.
Dziękuję sklepowi Aleplanszowki.pl za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.
1-4 Graczy | ok. 60 – 90 min | 14+ |
Plusy:
|
Minusy:
|
Więcej na: boardgamegeek.com | Portal Games
Grę kupicie tu:
- aleplanszowki.pl
- rebel.pl
- oraz na ceneo.pl
Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.