Widzisz tytuł Nieświadomy umysł, świetne wykonanie i wysoką jakość. Czytasz, że jest to gra o psychologii, o terapiach, o nowych metodach leczenia… myślisz — gruby temat, pewnie ameri, na bank dodadzą coś z Cthulhu. A co, jeżeli tytuł jest euraskiem? Tak — to jest gra euro z mechanikami zarządzania zasobami, rondlem, łańcuchem akcji i budowaniem silniczka, czyli czymś dla fanów skomplikowanych rozgrywek. Czy dla Ciebie? Dziś nie o tym, bo w tym artykule chciałbym pokazać ci zawartość wersji sklepowej tego cudeńka. Na recenzję jeszcze przyjdzie pora.
Instrukcji jeszcze nie czytałem, więc jej jakość przybliżę już w samej recenzji. Dostajemy pełny zbiór zasad dla rozgrywki w gronie przyjaciół, jak i oddzielnie dla trybu solo dla samotników. Co ważne, wydawca do pudła wrzucił również karty, a raczej arkusze pomocy — dwustronne w dwóch rodzajach dla każdego z grających — jest pod tym względem bardzo dobrze. Nie wiem, jak ich funkcjonalność, ale sama ich obecność wróży dobrze.
Dwuwarstwowe plansze graczy, grube plansze główne i zamykany zasobnik, to oznacza, że jest bardzo dobrze — ten ostatni niestety nie dla wszystkich elementów, a tylko dla graczy. Większość elementów musimy trzymać w woreczkach strunowych, więc setup i zarządzanie podczas rozgrywki może (ale nie musi) być problematyczne. Zobaczymy.
Drewniane elementy graczy na najwyższym poziomie — zupełnie jakby wyciągnięte z gier Eagle-Gryphon Games Lacerdy. Przypomnę, że Nieświadomy umysł jest mniej więcej dwa razy tańszy od gier wspomnianego wydawnictwa. Oczywiście na cenę przekłada się wiele czynników, ale myślę, że warto o tym wspomnieć.
Dostajemy dużo grubych żetonów. Zarówno małych znaczników, jak i dużych kafli lokacji. Przy wyciskaniu nie ma prawa się nic zniszczyć.
Poniżej karty, które prezentują się świetnie — są grube i powlekane, a do tego świetnie zilustrowane — tak jak większość elementów w tym pudle.
Półprzezroczyste nakładki — grube i porządne. Zerknijcie przed rozgrywką, czy się nie skleiły, bo mają do tego tendencję.
Na koniec mały insercik z zawartością. Jest przykrywany przezroczystym wieczkiem. Muszę przyznać, że jedyne, czego brakuje w tym pudełku, to właśnie w pełni funkcjonalny insert na wszystkie elementy.
Co uważacie? Wygląda bardzo dobrze, co nie? A jak się sprawdza w grze, już niebawem na stronie.
Dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games za przekazanie egzemplarzy do prezentacji i recenzji.
Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.