Aplikacje to największe zło, jakie dotknęło gry planszowe! Nie po to siadamy do stołu, by gapić się w monitory! Wzrok nie odpoczywa! Nie po to kupuję fizyczny produkt, by męczyć się z aplikacją! – Takie zdania padają z ust ludzi, którzy nie są fanami aplikacji cyfrowych, które coraz częściej dołączane są do gier planszowych — albo jako rzecz niezbędna, albo jako dodatek. Niestety. Pewnie część z podanych wyżej argumentów ma jakiś sens, jednak ja podchodzę do tego zjawiska trochę inaczej. Uważam, że gramy w gry planszowe, by miło spędzić czas i dobrze się bawić w gronie znajomych. W jednym miejscu, przy jednym stole, by nie tylko gapić się w nasze planszetki graczy, ale również, by zwyczajnie się spotkać i pogadać. Co więcej, jeżeli aplikacja wspomaga planszówkę lub pozwala robić coś, co bez niej nie byłoby możliwe — to jaki jest problem? Chciałbym podać przykłady gier planszowych, które albo nie mogłyby powstać lub byłyby trudne do ogarnięcia, lub mocno okrojone — gdyby nie aplikacje.
Posiadłość Szaleństwa ed.2
Grałem w obie edycje Posiadłości i nikt mi nie wmówi, że pierwsza była lepsza – ze względu na żywego gracza — Strażnika Tajemnic. Okej, była inna, ale na pewno nie lepsza. Dzięki aplikacji klimat jest o wiele bardziej wyczuwalny, opisy są pełniejsze (jak podczas sesji gry fabularnej prowadzonej przez Mistrza Gry), nikt nie musi stresować się negatywną interakcją (chociaż ja to lubię) i dosrywaniem graczom badaczy (a jak wiemy, Strażnik Tajemnic miał większe szanse na zwycięstwo). Wiadomo, w tej grze bardzo dużo czasu spędza się patrząc w ekran i nie ukrywam, że jest to dość uciążliwe, ale wydaje mi się, że lista plusów diametralnie to marginalizuje.
Detektyw: Kryminalna Gra Planszowa
W tym przypadku aplikacja jest wymagana, ale jest jakby dodatkiem (była też rozpatrywana wersja bez niej, ale odpadła po tym, jak autorzy zauważyli jakie możliwości będzie dawała apka). Dostajemy bazę Antares, która, niczym w filmach kryminalnych o pracy policji, pełni funkcję bazodanową nt przestępców, podejrzanych, śladów, dowodów i całej sprawy. Bez niej konieczne by było grzebać w stosie kart, które łatwo by było podejrzeć (nawet przypadkowo) i odkryć coś, czego nie powinniśmy. Dodatkowo Obsługa w takiej formie byłaby o wiele mniej przyjemna i pewnikiem mniej klimatyczna. Uważam, że to rozwiązanie nie ma wad.
X-COM: Gra Planszowa
Gra, która jest genialna właśnie dzięki aplikacji. Dzieli rozgrywkę na dwie fazy:
– czasową, w której ścigamy się z czasem i dokładanym (często losowo) przez aplikację przeciwnościom (podnosi to emocje na wyżyny możliwości);
– oraz rozpatrywania, w której już jest spokojniej — zwyczajnie zaznaczamy nasze postępy.
Bez tej aplikacji, gra nie mogłaby powstać, a na pewno nie w takiej formie.
Alchemicy
Tutaj mamy opcję. Albo korzystamy z dość prostej apki na telefon, albo sadzamy jednego frajera przy stole i pełni on funkcję procesora i aparatu — co jest zupełnie bez sensu. Gość nie ma przyjemności, z tego co robi i nie może grać normalnie, jak inni. Po co tyle problemów, skoro jest apka na telefon, w którą dodatkowo jakoś wybitnie dużo się nie gapimy?
Zdarzają się oczywiście wyjątki, które (jak wiemy) potwierdzają regułę. Takim przykładem są Pierwsi Marsjanie, w którym cyfrowość miała dodać klimatu, a ciągle dodawane nowe karty wydarzeń miały być największą zaletą tej gry. Niestety, gdy gra przestaje być wspierana (a ciężko powiedzieć o jakimkolwiek wsparciu po premierze), to zalety stają się wadami. Zauważamy powtarzalność i nudę, bo przecież ciągle robimy to samo.
Oczywiście jest argument typu: nie po to gramy w gry “fizyczne”, by gapić się w dane „cyfrowe”, z którym trzeba się zgodzę, jednak zważając na to, jaki procent gier posiada lub jest wspierana przez aplikacje i jaki wybór mamy gier bez nich, to chyba nie stanowi to wielkiego problemu. Możemy traktować je jako wyjątki. Trzeba jednak zauważyć, że żyjemy w czasach, jakich żyjemy i ciężko sobie wyobrażać, że takich rozwiązań będzie ubywać — raczej wręcz odwrotnie.
A czy wy macie jakieś ulubione gry z aplikacjami? Albo jakich tytułów nie kupiliście tylko dlatego, że owe cyfrowe rozwiązanie posiadało?
Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.