Piątek, piąteczek, piątunio, a to znaczy… Imprezka! Alkohol, łupiąca w głowie muzyka, a to wszystko zakrapianą odrobiną… magii? W świecie Labamby nic nie jest oczywiste. Kamienie nie-filozoficzne, Zygmunt, Żabi Zabójca i ten najgorszy… „ten jeden koleś, którego nikt nie zaprosił na imprezę, ale przyszedł i opija wszystkich” – to wszystko i wiele, oj wiele więcej czeka na was w Ravehard od REDI Games.
Imprezowe morderstwo
Ravehard to party game przeznaczona od 2 do 5 graczy (z dodatkiem Afterparty liczba graczy zwiększa się do 6), której rozgrywka trwa około 60 minut. W grze wcielamy się w magów korzystających z różnych szkół magii. Szkoły te reprezentowane są przez odpowiednie talie kart. Mamy więc Boy Michela korzystającego z kart szkoły majestatycznej, jak również Chłopaka z Gitarą ze szkoły współczesnej. Oprócz tego mamy też szkołę klasyczną, czarnej magii i ogólną – z dwóch ostatnich tworzymy po prostu początkową rękę graczy.
Przygotowanie rozgrywki zaczynamy od podzielenia się na „zespoły”. Każda z 6 dostępnych postaci (dodatek wprowadza nową szkołę oraz 3 dodatkowe postacie) korzysta z konkretnego typu szkoły – po 2 osoby na jedną szkołę magii. Opcjonalnie, po przydzieleniu naszych magów, możemy zapoznać się z fluffem zamieszczonym na karcie, aby lepiej wczuć się w postać. Taki drobny smaczek od twórców gry – niby nic, ale cieszy.
Drugim krokiem w przygotowaniu gry jest… zajęcie miejsca obok gracza, który będzie dzielić z nami talię. Może wydać się to głupie, że przy przygotowywaniu gry miejsce, w którym będziemy siedzieć, będzie miało znaczenie. Paradoksalnie ma. Z racji, że dwie osoby korzystają z tej samej talii, a sama gra jest całkiem dynamiczna, odpowiednie usadowienie grających ułatwia rozgrywkę i co za tym idzie, grający odczuwają większy komfort, niż by mieli machać co chwila sobie rękami nad stołem.
Ostatnim krokiem jest już rozdanie kart. Każdy z graczy otrzymuje po 4 karty ze swojej szkoły magii, 2 karty ze szkoły ogólnej i tyle samo kart czarnej magii. Dodatkowo wszyscy otrzymują losowo po 2 karty flirtu i 2 losowe narzędzia zbrodni. Oprócz tego tworzymy także Stosik Fabularny według schematu zamieszczonego w instrukcji.
Dobra, teraz już jesteśmy gotowi, aby zacząć grę, więc karty w dłoń i czytamy! A jakże, czytamy karty, ponieważ fabuła w Ravehard, mimo że szczątkowo, to występuje i jest pomysłowa! Magowie, czyli my, budzimy się po najbardziej dzikiej rave’owej imprezce, na jakiej kiedykolwiek byliśmy. Po pobudce, prócz krajobrazu rodem z Wietnamu, dopada nas również kac morderca – dosłownie i w przenośni. Okazuje się, że podczas imprezy zabity został arcymag, a sprawca jest wśród nas! Du, du, dum… Czyli mamy morderstwo, a wszyscy są podejrzanymi. W tym momencie wkracza wcześniej przygotowany Stosik Fabularny. Właśnie podczas badania powojenne… znaczy, poimprezowego krajobrazu będziemy odkrywać, jakim narzędziem została dokonana zbrodnia. Przyznaję, że trzyma to w napięciu, bo tak naprawdę do samego końca może nie być wiadome, kto jest winny.
W Ravehard można wygrać na dwa sposoby. Pierwszym jest oczywiście rozwiązanie zagadki. Niczym Sherlock Holmes wskazujemy podejrzanego, jako grupa oczywiście, i jeśli się nam uda, to go po prostu pokonujemy – hej, w końcu jesteśmy magami. Drugi sposób na wygraną jest, jak już może się domyślacie, pokonanie innych. Zdziwieni? Przecież i tak morderca już zabił arcymaga, więc co za różnica, czy wykończy jeszcze współimprezowiczów. Uwaga, w grze występuje jeszcze trzeci sposób na wygraną, ale z racji, że byłby to swego rodzaju spoiler fabularny, to celowo go pomijam i pozostawiam go do odkrycia Wam.
Karty w dłoń!
Ravehard to imprezowa karcianka i to bardzo przyjemna. W swojej turze możemy wykonać trzy akcje i tyle. Zagrać po 1 karcie strategicznej oraz ofensywnej (to dwie akcje) oraz akcję knucia, czyli wymienienia się wybranym swoim narzędziem zbrodni na narzędzie wybranego przez nas gracza. Można w ten sposób, na sam koniec, podłożyć komuś niezłego, wyrafinowanego wieprza.
Warto również wspomnieć o kombowaniu się kart i chorych (w pozytywnym znaczeniu tego słowa) nazw kart. Kombowanie jest mega intuicyjne. Zagrywając kartę, możemy również zagrać kolejną, która ma synergię z zagrywaną kartą. I tak zagrywając kartę „Pałka-zapałka” możemy również, dorzuć kartę „Dwa kije” i uzyskać wzmocniony efekt. Jeśli zagrywający nie posiada takiej karty, to może liczyć na pomoc innych graczy. Podczas synergii inni gracze mogą dorzucić pasującą kartę, nawet jeśli nie są aktywnym graczem!
Boss w telefonie
Przejdę teraz już do samych walk i śledzenia punktów życia. W Stosiku Fabularnym są bossowie. Będziemy z nimi walczyć czy tego chcemy, czy nie. Jest to obowiązkowe. Skoro więc walka, to i trzeba też śledzić poziomy życia. Zarówno nasz, jak i grających oraz bossa. No i tu pojawia się coś, co mi osobiście się nie spodobało – chodzi o aplikację. Wyjdę na prehistorycznego dziada druida, ale kurczę. Aplikacja się sprawdza, ułatwia życie, jest dobra, ale serio nie było innego rozwiązania? Aby grać, najlepiej, aby każdy pobrał na telefon apkę. Na stole więc leży 5 telefonów i każdy w nim co chwilę coś miesza. Mnie się to osobiście nie podoba i niestety, ale zaburza mi to odbiór gry, a sama w sobie jest dla mnie genialna.
Zdrady, hejty i bitka
Tę część dedykuje wszystkim wielbicielom negatywnej interakcji. Jeśli lubicie sobie wzajemnie dopiekać, to już nawet nie musicie czytać dalej. Ta gra jest dla was. Na wszystkie rozgrywki, które rozegrałem w Ravehard, a trochę ich było, mogę na palcach jednej ręki zliczyć, ile rozgrywek było, gdzie sobie wzajemnie pomagaliśmy – było szczęście, przyjaźń, tęcza i takie tam. Kurcze, naprawdę tytuł ten jest toksyczny i ponownie w pozytywnym znaczeniu. Nie przepadam za grami z negatywną interakcją, ale tu potrafię się tym bawić. Sama tematyka gry już sprawia, że człowiek na luzie podchodzi do wbijania noża w plecy. Nawet zaryzykuję stwierdzeniem, że REDI Games zrobili produkt typu entry level dla ludzi o zbyt dobrym sercu – i to się sprawdza!
Imprezowy creme de la creme
Przyznaję się bez bicia. Ravehard jest fajny. Myślę, że jako gra imprezowa jest to najlepsze gra, w jaką miałem okazję zagrać. Zazwyczaj nie przepadam za tego typu grami, bo są one bardzo proste i przystępne. Mówiąc wprost – są dostosowane do imprez.
W przypadku tego tytułu jest tu trochę inaczej. Gdybym miał do czegoś porównać tę grę, to bym powiedział, że jest to imprezówka dla hardcore’ów. Tematycznie lekka, mało zasad sprawia, że łatwo ją sobie przyswoić, ale za to z drugiej strony, można w niej serio pokombinować. Ba, nawet lepiej, karty i mechanika do tego zachęca.
Na pewno nie jest to tytuł dla osób, które tak jak ja, twardo idą za tym, że jak planszówka, to bez aplikacji. Jednak, jak już człowiek da się przekonać (lub obmyśli inny sposób liczenia życia), to widać, że jest to solidny tytuł – a sama ekipa REDI jest świetna i jak będziecie mieć okazje zagrać na konwencie, to na pewno zarażą was swoją pasją do tej gry. Z mojej strony tytuł bardzo polecam, a sam zbieram się do Labamby na kolejną imprezkę.
Dziękujemy REDI Games za przekazanie gry do recenzji.
Plusy:
- Prosta z zasady mechanika, która pozwala na wiele kombinowania;
- Genialny i szalony motyw przewodni;
- Intuicyjne kombosy;
- Fajnie przemyślane tempo rozgrywki (Stosik Fabularny);
- „Luźna” negatywna interakcja;
- Kompaktowe pudełko i świetny insert;
Minusy:
- (Nie)obowiązkowa aplikacja, bez której bardzo ciężko jest grać;
- Instrukcja w trzech kawałkach – wygodniej byłoby czytać jeden długi świstek, niż szukać w trzech mniejszych;
- Kolorystyka szkoły majestatycznej i współczesnej sprawia, że łatwo można pomylić bohaterów tych szkół.
Więcej na: boardgamegeek.com | REDI Games
Spokojny i zazwyczaj cichy, ale nie dajcie cię zmylić pozorom. Wulkan przeróżnych i najbardziej dziwacznych pomysłów. Ogromny miłośnik zwierząt, a szczególnie wilków, skąd pochodzi moja ksywka – Wilczur. Śmiertelnie chory na lenia, ale jak już się za coś biorę, to robię to porządnie. Z grami planszowymi mam do czynienia raptem od 2018 roku, ale zacząłem z ogromnym przytupem – od testów gry Nemesis. Teraz planszówki już stały się moim słodkim nałogiem, dzięki któremu poznałem naprawdę fajnych i wartościowych ludzi. W grach najważniejszy jest dla mnie fun z gry i oryginalne rozwiązania.