Dwa tygodnie temu w Gdańsku odbyła się jesienna edycja festiwalu Gramy. Miałem przyjemność być jego uczestnikiem i z chęcią opowiem wam jak było. A było o wiele lepiej niż podczas edycji wiosennej, przy bardzo zbliżonej cenie. W tym roku pierwszy raz wybrałem się zarówno na edycję wiosenną, jak i na jesienną. Mogę je więc świeżym okiem porównać. Przede wszystkim skala. Targi AmberExpo, gdzie odbył się festiwal dwa tygodnie temu mają o wiele większą powierzchnię niż Hala w Gdyni, w której to zmieściła się tylko przede wszystkim wypożyczalnia i małe stoiska kilku wystawców. Gdzieś spotkałem się z opinią, że Festiwal Gramy o takie Małe Essen Europy Wschodniej. Sam na Essen nigdy nie byłem, ale widziałem transmisje, relacje i dużo fotek. W porównaniu do niemieckiej imprezy, trójmiejski festiwal określił bym raczej nano, a w najlepszych wypadku mikro wersją. No, ale ambicje są. Szczególnie dlatego, że jest to chyba największy festiwal planszówkowy w Polsce. W ciągu dwóch dni, na teren targów weszło ponad 10 tysięcy osób. Pytanie też, czy jest potrzeba robienia tak dużych targów jak Essen w Polsce. Szczególnie, że Niemcy mamy tuż za miedzą, a jak wiadomo, to kraj Bismarcka jest planszówkowym liderem w Europie. No nic. Nie ma co marudzić. Opowiem może o tym kto i z czym przyjechał. Nie będę pisać o wszystkich wystawcach, bo nie wszystkie mnie interesowały. No, ale kilka stoisk było bardzo ciekawych:
Galakta – z premierą Wieku Złodziei (sympatyczny ameritrash z mocną dawką rywalizacji i negatywnej interakcji opowiadający o kradzieży królewskiego klejnotu), Star Wars: Przeznaczenie (karcianka kościana (WTF?!) od Fantasy Flight Games w świecie Gwieznych Wojen), Ostatniego Piątku (pastiszowe podejście do Horrorów klasy B z lat 80) oraz przede wszystkim (bo zajarany byłem i jestem najbardziej) prezentacja dwóch gier spod znaku Cthulhu – Posiadłość Szaleństwa oraz Horror w Arkham LCG;
Cube Factory of Ideas, prezentujące przede wszystkim samodzielny dodatek do Martwej Zimy – Długą Noc (który oprócz tego, że dodaje nowe elementy – bandytów i laboratorium, to jeszcze dorzuca komponenty lepszej jakości (planszetki lokacji);
Rebel – z olbrzymim stoiskiem oraz promowaniem przede wszystkim Terraformacji Marsa (w której pobawimy się w zasiedlanie czerwonej planety) oraz TIME Stories (modułowo-scenariuszowej gry planszowej, o której nie wypada za wiele pisać, bo można zaspoilerować);
Game Factory Publishing, promujących wszystkie swoje gry, jednak Spartacusa (bo Wspieram.to) najbardziej.
Trójmiejski esklep aleplanszowki.pl (z którym współpracujemy, więc zatrzymam się przy nim trochę dłużej) promował przede wszystkim gry od Wydawnictwa Portal (Cry Havoc, Osadnicy, 51 Stan, Spiskowcy, Robinson Crusoe) oraz nowość od Wydawnictwa Phalanx – Scythe (genialna gra). Przy tym stoisku troszkę spędziłem czasu i najwięcej się przy nim kręciłem. Pewnie dlatego, że spotkałem tam kilka znajomych twarzy. Oprócz właściciela – Marcina, można było tam pogadać z Pawłem Kaczmarkiem z GeekFactor, Tomkiem Doboszem z GambitTV i Marciem Ropka z Portal Games.
Poza wystawcami oraz wypożyczalnią (w której można było wypożyczyć ponad 1600 tytułów), całej imprezie towarzyszyły różne wydarzenia. Przede wszystkim były to turnieje małych gier (w większości dla dzieciaków lub jakiś prostych pierdół), warsztaty z twórcami gier itp. Do najważniejszych lub najciekawszych wydarzeń wg. mnie można zaliczyć spotkanie z blogerami polskiej sceny planszówkowej, ogłoszenie premier na 2017 przez Rebel oraz oczywiście ogłoszenie wyników plebiscytu Gra Roku. Zwycięzcami zostały Marco Polo oraz Tajniacy. Niestety nie miałem czasu by w tym wszystkim uczestniczyć, ponieważ byłem ze znajomymi, którzy oprócz oglądania chcieli też pograć.
Ogólnie całą imprezę można uznać za udaną. Bez wątpienia edycja jesienna jest o wiele lepsza od wiosennej (premiery i wystawcy), jednak gdy ktoś chce wypożyczyć jakiś lajtowy tytuł i zwyczajnie pograć, to edycja nie zrobi mu różnicy.
Pełna Galeria
Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.