Holi to hinduistyczne święto przepełnione radością i miłością. Obchodzony jest w miesiącu lutym lub marcu w dniu pełni księżyca. Święto to składa się z dwóch dni. Podczas pierwszego dnia ludzie gromadzą się wokół ogniska, aby śpiewać i tańczyć. Następny dzień, to dzień festiwalu kolorów. Jego uczestnicy ścigają się nawzajem oblewając się kolorową farbą z wodą albo obsypując się kolorowym proszkiem. Jak oddać ideę Holi na naszych stołach w formie gry planszowej? Dzięki Muduko i Holi: Festiwal Kolorów jestem w stanie odpowiedź Wam, czytelnikom, na to pytanie! Zatem zaczynajmy! Namaste!
Trójwymiarowy Festiwal
Holi: Festiwal Kolorów to rywalizacyjna gra przeznaczona dla maksymalnie 4 osób. Jak we wstępie pisałem, tematyka gry bazuje na hinduistycznym święcie o takiej samej nazwie. W trakcie rozgrywki gracze wcielą się w jedno z czterech zwierząt w barwach odpowiadającym kolorom graczy (niebieski, żółty, czerwony oraz zielony). Drewniane pionki zwierząt, czyli nasze pionki, wykorzystamy do rzucania proszkiem oraz poruszania się po jednym z trzech pięter trójwymiarowej wieży.
Celem gry, jak w większości grach rywalizacyjnych bywa, jest zdobycie większej ilości punktów od naszych rywali. Punkty te zdobywać będziemy na kilka sposobów. Pierwszym i zarazem najbardziej punktującym, jest rozrzucanie tekturowych znaczników w kolorze pionka (gracza) po planszy. Żetony te odpowiadają kolorowemu proszkowi i w zależności od tego, na którym piętrze on leży, tym więcej punktów będziemy za niego zdobywać. Tak więc każdy nasz „kleks” na pierwszym piętrze będzie liczony w stosunku jeden punkt za każdy żeton. Analogicznie na drugim piętrze każdy żeton przyniesie nam dwa punkty, a na trzecim piętrze, trzy punkty.
Trzypiętrowa wieża również będzie miała wpływ na przebieg rozgrywki. Nie tylko na ruch, który ma swoje ograniczenia względem piętra, punktację, o której przed chwilą wspomniałem, ale też na „fizykę” proszku. Co do zasady proszek może leżeć na „podłodze” piętra, jednakże na drugim oraz trzecim piętrze, jeśli rzucimy jakiś proszek, to ten może spać na piętro niżej, jeżeli pod nim nie leży już jakiś inny proszek. Przyznam szczerze, że jest to dosyć ciekawa mechanika, a jej wyjaśnienie jest bardzo logiczne i ma sens!
Ostatnimi sposobami na zdobycie punktów jest zebranie cukierków z planszy oraz obrzucanie się proszkiem. Obrzucanie polega na tym, że dosłownie rzucamy komuś proszkiem w twarz, znaczy pionek, i zamiast kłaść nasz znacznik na planszy, to dostaje go gracz, który od nas oberwał. Tutaj również warto zaznaczyć, że trafienie bezpośrednie, czyli, kiedy proszek „nie spadnie komuś na głowę”, nagradzane jest dodatkowym punktem.
Jak więc w ogóle rzucamy naszym proszkiem? Do tego wykorzystywać będziemy karty z talii, które również będą wywoływać zakończenie gry. W trakcie naszej rundy będziemy zagrywać jedną kartę, aby wykonać rzut proszkiem. Następnie odczytujemy z karty miejsca gdzie: po pierwsze, będzie stać nasz pionek, po drugie, gdzie dołożymy nasze znaczniki.
Niestety, nie możemy rzucać naszymi barwami gdzie popadnie, gdyż nałożone są na nas pewne ograniczenia. Pierwszym z nich jest ograniczenie przestrzeni do obszaru gry, czyli nie możemy wyrzuć proszek poza planszę. Kolejnym ograniczeniem jest fakt, że na polu nie mogą się znajdować dwa znaczniki. Na całe szczęście nie powinna wystąpić sytuacja, w której byśmy się zaklinowali, bo zawsze mamy możliwość zagrać kartę w ciemno, aby położyć na mapie w dowolnym miejscu na piętrze, na którym stoi nasz pionek jeden znacznik proszku.
Oprócz obligatoryjnej zasady zagrania karty, mamy również opcję ruchu oraz wspinania się na wyższe piętro. Ruch, w przeciwieństwie do większości gier, nie jest ograniczony do konkretnej liczby pól. Nie! W Holi możemy przemieścić się na dowolne miejsce niezajęte przez gracza w obrębie piętra, na którym się znajduje nasz pionek. Ok, ale co w takim razie z proszkami? Tu odpowiedź jest bardzo prosta. Jeśli wdepniemy na nasz proszek, to najzwyczajniej zabieramy go z powrotem do naszej puli, jeśli jest to proszek przeciwnika, wtedy też zabieramy go do siebie, ale przeciwnik nie dostaje bonusowego punkciku za bezpośrednie trafienie.
Wspinanie się na kolejne piętra wieży też jest objęte pewnymi ograniczeniami. Przede wszystkim, żeby się wspiąć, musimy być ze wszystkich stron (w pionie i poziomie) otoczeni znacznikami proszku. Oprócz tego, jak już wejdziemy na wyższy poziom, nie będziemy mieli możliwości wrócić się na piętro niżej. Nie ma zawracania!
Przyjacielski ostrzał
Skoro już poznaliśmy mechanikę gry oraz punktację, przejdźmy teraz do wrażeń z samej rozgrywki. Holi: Festiwal Kolorów to gra bardzo prosta do wytłumaczenia i równie prosta do grania. W podstawowej formie, mimo iż możemy doszukiwać się jakichś wykwintnych taktyk, tak gra sprowadza się do zajmowania coraz większej ilości pól na planszy i broń Boże, żeby ktoś pierwszy nie oberwał w twarz. Oj, wtedy to zaczyna się wojna! I to nawet nie jest przesadą. W ten tytuł rozegrałem trochę rozgrywek, a to dzięki temu, że w czasie zbiegł się konwent gier planszowych, na który zabrałem Holi (ale to inna historia). Wszystkie rozgrywki z przeróżnymi grupami ludzi sprowadzało się do kulminacyjnego momentu, w którym ktoś oberwał. Potem wchodził czynnik „to ja się zemszczę” no i potem oddawanie sobie nawzajem i tak dalej, i tak dalej. Nie jest to najbardziej wydajna taktyka i może spowodować, że ktoś mądrzejszy, co nie będzie brać udziału w przepychance, zgarnie sporą ilość punktów za przejęty obszar.
Tak właśnie prezentuje się gra w wersji podstawowej, ale również do dyspozycji mamy wariant rozszerzony. Do gry dodawane są wtedy trzy karty z talii kart wariantu rozszerzonego, które znacząco mogą zmienić mechanikę gry. Na przykład moją ulubioną kartą jest taka, która powoduje, że jak kogoś trafimy naszym proszkiem, to zabieramy mu cukierek. Inna karta może naruszyć zasadę wchodzenia na wyższe piętro, gdzie będziemy mogli wejść na pole, na którym już ktoś stoi. Karty mogą również modyfikować punktację i takie tam. Jeśli miałbym być szczerym, to jeśli jesteście też zaawansowanymi graczami, to od razu grajcie z tymi kartami. Będziecie czerpać dużo więcej radochy z gry, niż z podstawowej wersji.
Szczęście czy nieszczęście?
Podsumowując wszelkie moje doświadczenia z obcowania z tym tytułem stwierdzam, że jest to bardzo ciekawa gra, lecz dla mnie odrobinę za prosta.
Bardzo podoba mi się motyw trzykondygnacyjnej wieży i mechanika, która właśnie wykorzystuje te poziomy. Nie będę kłamał, że grało mi się przyjemnie, mogę w Holi znowu zagrać, jeśli ktoś mi go zaproponuje.
Równie na wysokim poziomie jest samo wykonanie. Na pochwałę zasługuje również „mocowanie” wieży, gdzie myślałem, iż tak jak przy drzewie w Everdel zacznie się strzępić, tak tutaj bez obaw plansze można składać i rozkładać, i póki będziemy to robić rozważnie, a nie rzucać elementami po planszy, to nie musimy się obawiać o jakieś uszkodzenia mechaniczne.
Z negatywnych rzeczy, a raczej ku przestrodze, to mam obawy co do trwałości tekturowych znaczników proszków. Strzelam, że po około 8 rozgrywkach żetony zaczynają mi się delikatnie strzępić i nie wiem, czy nie fajniejsze byłyby akrylowe znaczniki. Nie tylko dodałoby to lepszego efektu wizualnego, ale również zniknęłyby moje obawy o tekturowe znaczniki.
Podsumowując, jest to dosyć przyjemny tytuł i nietypowy. Na stole, z doświadczenia, wiem, że robi efekt przyciągania oczu i ludzie się nim faktycznie interesowali. Po pierwszej rozgrywce oraz dalszych dalej w równej mierze można się cieszyć z rozgrywki na podobnym poziomie. W dużej mierze tę radochę buduje tematyka samej gry, jak również regrywalność, która jest dość spora dzięki kartom trybu zaawansowanego. Co do samej rozgrywki to wydaje mi się, że dla graczy bardzo zaawansowanych może być ona zbyt prosta. Na pewno odradzam siadać do wersji podstawowej, bo mimo iż w instrukcji do pierwszej partii jest to zalecane, tak myślę, że karty wnoszą na tyle dużo do gry, że warto zaryzykować.
Dziękuję bardzo wydawnictwu Muduko za podesłanie egzemplarza do recenzji.
Plusy:
- Fajna mechanika wykorzystująca wieżę, jako integralną część rozgrywki, a nie dodatkowy bajer,
- Jakość wykonania elementów jest na bardzo wysokim poziomie i cieszy oko,
- Sprytne oddanie idei festiwalu Holi na planszy,
- Karty zaawansowane urozmaicają rozgrywkę i mogą też zmienić mechanikę gry.
Minusy:
- Gra dla zaawansowanego gracza może wydać się zbyt prosta,
- Wersja podstawowa gry jest trochę nudnawa,
- Widać mocno syndrom „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”.
Więcej na: BoardGameGeek | GramywPlanszówki.pl | Muduko
Grę kupicie tutaj:
Spokojny i zazwyczaj cichy, ale nie dajcie cię zmylić pozorom. Wulkan przeróżnych i najbardziej dziwacznych pomysłów. Ogromny miłośnik zwierząt, a szczególnie wilków, skąd pochodzi moja ksywka – Wilczur. Śmiertelnie chory na lenia, ale jak już się za coś biorę, to robię to porządnie. Z grami planszowymi mam do czynienia raptem od 2018 roku, ale zacząłem z ogromnym przytupem – od testów gry Nemesis. Teraz planszówki już stały się moim słodkim nałogiem, dzięki któremu poznałem naprawdę fajnych i wartościowych ludzi. W grach najważniejszy jest dla mnie fun z gry i oryginalne rozwiązania.