Gdy otwierałem paczkę z Kronikami Zbrodni: 1900, pudełko skrywające grę przysporzyło mi wspomnień w roli głównej z netflixową, niemieckojęzyczną serią Dark, w której historia również częściowo odbywała się w podobnych czasach i miała podobne założenia estetyczne, co grafiki z Kronik. Okazało się, że klimatycznie skojarzenie nie było przestrzelone. Pod kątem oprawy wszystko jest w tej grze skrupulatnie przemyślane.
Historia przedstawiona w grze jest umiejscowiona o 500 lat później od tej znanej z poprzedniczki. Sporo się pozmieniało. Tym razem wcielimy się w reportera, Victora Lavela. Nie oznacza to, że nasze przygody będą mniej ekscytujące niż w przypadku Kronik Zbrodni: 1400 – gdzie przybieraliśmy rolę detektywa. Bo sprawy będą równie trudne, pokrętne i czasem brutalne.
Zawartość pudełka
Pudło skrywa głównie karty. Mamy do dyspozycji wiele talii, które wykorzystujemy w różnych sytuacjach. Są to karty postaci, przedmiotów czy lokacji. Nowością jest talia zagadek, która może przywodzić na myśl to, co znamy z karcianych escape roomów. Na kartach zagadek widnieją bowiem bardzo różne łamigłówki, które musimy rozwiązać, aby posunąć się dalej w scenariuszu. To duży plus, bo wprowadza urozmaicenie w mechanice gry i pozwala nam nieco odpocząć od skanowania kolejnych kodów QR.
Poza kartami dostępna jest dla nas także kartonowa plansza. Nie odznacza się najwyższą jakością, właściwie można ją łatwo zniszczyć, ale biorąc pod uwagę fakt, że gra nie jest regrywalna, być może wcale nie jest to minus, a uzasadniony sposób na obniżenie ceny.
Rozgrywka
W grze cały czas pracujemy z aplikacją mobilną, która pozwala nam na poznawanie kolejnych części scenariusza, ale też skanowanie kodów QR, które umieszczone są na większości kart.
Jeżeli nie lubicie gier, w których dużo dzieje się na smartfonie, to nie jest gra dla Was. Używamy go właściwie cały czas – przechodząc z jednej lokalizacji do drugiej, chcąc rozmawiać z jakąkolwiek postacią, sprawdzając przedmioty, a także przeszukując lokację, w której się obecnie znajdujemy. Co do tego ostatniego – aplikacja daje nam możliwość rozglądania się po pomieszczeniu – wpatrujemy się wówczas w ekran urządzenia mobilnego i próbujemy zidentyfikować przedmioty, które mogą być kluczowe dla rozwiązania zagadki. Jeśli chcemy, możemy użyć do przeglądania okularów VR, które pogłębią doznania wizualne. Nie są one jednak dołączone do gry, trzeba je dokupić osobno.
Warto wspomnieć, że każda akcja, którą wykonujemy, zabiera nam cenny czas. Wymaga to od nas oszczędności działań. Lepiej dobrze się zastanowić, czy coś, co chcemy zrobić, rzeczywiście jest ważne dla sprawy. Może się okazać, że przez marnowanie minut dostaniemy gorszą ocenę pod koniec gry.
Scenariusze kończą się, gdy jesteśmy w stanie odpowiedzieć na kluczowe pytania dla sprawy. Jeśli dobrze kombinowaliśmy i działaliśmy szybko – możemy cieszyć się z sukcesu. Jeżeli nie – cóż… Być może każde niepowodzenie skłoni nas do powtórnego rozegrania scenariusza.
Fabuła i zagadki
Dostępne są cztery pełnoprawne scenariusze, ale trzy historie – dwa ze scenariuszy są ze sobą połączone linią fabularną. Zagadki mają różny poziom trudności, ale z pewnością nie można uznać, że łatwo się przedrzeć przez każdą z nich.
Klimat przełomu XIX i XX wieku jest oddany bardzo dobrze. Pojawiają się smaczki, które mogą wywołać drobny uśmiech na twarzy. Zdarzają się też zaskoczenia – niestety nie możemy wierzyć w każde słowo naszych rozmówców. W tle pościgów za złoczyńcami ukazują się wydarzenia historyczne i znane paryskie lokacje. Ach, właśnie – czy wspominałem już, że historia rozgrywa się w Paryżu? Tutaj nie ma zmian względem poprzedniej części – Kronik Zbrodni: 1400 – jestem ciekaw, czy następca – rozgrywający się w roku 2400 – też będzie miał miejsce w stolicy Francji.
Wrażenia z gry
Jak już wspominałem – zagadki i fabuła są na wysokim poziomie. Klimat także jest niczego sobie. Problemem może dla niektórych okazać się fakt, że bardzo dużo dzieje się na smartfonie – w dodatku tylko na jednym. To może sprawiać, że operuje nim jedna osoba, a reszta po prostu słucha i obserwuje to, co dzieje się na ekranie. Może być to problemem dla ekip, w których każdy lubi dużo robić, w praktyce oznacza, że część grających tylko siedzi i myśli, czasem dzieląc się przemyśleniami.
Każdy ze scenariuszy trwa około 100 minut. Nie jest to więc kilkugodzinny mózgotrzep, ale też 20-minutowa imprezówka. Co nie zmienia faktu, że na imprezę może się nadać – liczba graczy jest właściwie nieograniczona, a zasady bardzo proste, ale i wytłumaczone przez samouczek w sposób przystępny.
Jeśli będziemy grać ciągiem, gra da się skończyć w 3-4 dni. Potem właściwie nie nadaje się do ponownego rozkładania. Możemy więc ją komuś podarować – w trakcie nie niszczymy komponentów – albo zamknąć gdzieś głęboko w szafie i wyciągnąć ją za kilka lat, gdy już zapomnimy o wszystkich plot twistach.
Ostatecznie więc mogę polecić tę pozycję, ale uczulam, że może nie przypaść do gustu osobom, które uważają, że gra z udziałem smartfona nie może mianować się planszową, a także tym, którzy lubią dużo robić w trakcie gry. Bo może okazać się, że nie będą mieli co zrobić z rękami, gdy tylko jedna osoba będzie skanować karty i czytać przebieg akcji.
Dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games za przekazanie gry do recenzji.
Plusy:
- udany klimat,
- zróżnicowany poziom zagadek,
- ciekawe scenariusze,
- moduł VR.
Minusy:
- zbyt dużo udziału smartfona,
- większa ekipa może się nudzić, podczas gdy jedna osoba operuje telefonem.
Więcej na: boardgamegeek.com | Lucky Duck Games
Przedsiębiorca, miłośnik rzeczy, które nikogo nie obchodzą. Czasem coś tam pogra, ale z reguły przegra…