Najlepsze gry, w które już nigdy nie zagram

Najlepsze gry, w które już nigdy nie zagram… ta lista może was mocno zaskoczyć. Wiele z tytułów, które znajdziecie na niej, pojawiły się również na naszych topkach. A przecież rozmawiamy o grach, które co prawda są dobre (lub zajebiste), ale w które nie chcemy już więcej zagrać. No tak, ale gusta są różne i tu chcieliśmy pokazać, jak bardzo nasza redakcja jest zróżnicowana. Najbardziej mnie osobiście boli jednak to, że większość z tych tytułów, to moja osobista topka. Na szczęście grać w te gry nie chcą pojedyncze osoby, a nie wszyscy na raz, więc jest opcja wyłożenia tych gier na stół. Dajcie znać, co wy sądzicie o tych grach i czy z chęcią do nich siadacie. /trx


Oto najlepsze gry, w które już nigdy nie zagram:

John Company 2 ed.

Autor: Cole Wehrle  | Wydawnictwo: Galakta BGG

suburbius: Pomysł wspaniały. Historia rewelacyjna. Gra imponująca swoim rozmachem. Przepięknie wykonana. Kaskady doskonałych pomysłów. Zagrałem w nią raz i wątpię, iżbym kiedyś mógł i chciał to powtórzyć. Dlaczego? Ano chyba właśnie z powodu wymienionych zalet: intensywności, pewnej umowności rozgrywki, niemożności sterowania batalią. John Company to nieślubne dziecko eurasa z sesją RPG, przemieszane gruntownie, niemal jak światło, będące jednocześnie falą i cząsteczką. Doceniam wielce tę grę, wierzę, że można się w niej zakochać i jeśli tak się stanie, zapewne będzie to TOP3 takiego delikwenta. Ale jest to z drugiej strony monstrum, które wyżera czas i mózgownicę, na myśl o tym, że miałbym ponownie poświęcić dzień, by przypominać sobie zasady, drżeć, że coś pochrzaniłem, wertować grubą instrukcję… Tak, ale nie.

Clash of Cultures: Monumentalna Edycja Polska

Autor: Christian Marcussen | Wydawnictwo: Portal Games BGG

Gekon: Clash of Cultures to po prostu bezczelna gra. Już w nazwie prowokuje informując, że jest monumentalną grą. Ja w tej sytuacji zakładam ręce i niewzruszony spoglądam w tłumaczącego zasady i czekam na nokaut. Faktycznie odsłania przede mną ogrom możliwości i opcji tyle, że nie sposób każdej sprawdzić i przetestować. Asymetria frakcji, szeroki rozwój technologiczny, jednostki militarne, rozbudowa imperium. Krótko mówiąc jest grubo i gęsto. Rozumiem nawet wszystkich zapalczywych zwolenników tego tytułu. Ja podjąłem się wyzwania podczas dwóch partii. Wydaje się, że wejście w grę wymaga tylu godzin grania, na które po prostu nie mogę sobie pozwolić. Zabawa w rozwój swojego poletka jest nawet sympatyczna, ale nie sposób świadomie kontrolować współgraczy, szczególnie przy pełnej obsadzie. Faktycznie jest monumentalnie i epicko, i jeśli tego szukacie podczas rozgrywki to naprawdę polecam. W takich grach trzeba jednak wziąć pod uwagę, że zawsze wedrze się trochę losowości, następnie okaże się, że stara zasada, gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta, ma przy tym tytule swoje szczególne uzasadnienie. Świadome czerpanie przyjemności z Clash of Cultures to zgrana i ograna ekipa, ale to wymaga inwestycji czasu, nawet w pojedynczą partię. Ja omijam szerokim łukiem.

Nemesis

Autor: Adam Kwapiński | Wydawnictwo: Rebel | BGG

Piotr: Szybkie wprowadzenie do tematu. Nemezis to była moja pierwsza, nowoczesna gra planszowa, z którą miałem styczność i dzięki której zacząłem przygodę z planszówkami. Ba! Nawet wtedy, kiedy graliśmy w prototyp i siedział obok mnie Adam Kwapiński nie miałem zielonego pojęcia, że to on. A teraz do rzeczy, jest to gra, która po prostu sprawiła we mnie przesyt. Dobra mechanika i w sumie brak własnej kolekcji sprawiły, że w dość krótkim czasie miałem całkiem (jak dla mnie) sporą ilość rozegranych gier. Potem doszło jeszcze testowanie wersji z dodatkami i tak po sznurku do kłębka sprawiło, że gra najzwyczajniej w świecie mi się przejadła. Mam wręcz cofkę, jak tylko widzę ten tytuł i raczej nie prędko znów do niego siądę, o ile w ogóle. Tyczy się to zarówno zwykłego Nemezisa jak i całej serii, a szkoda, bo gra jest miodna jak diabli.

Mage Knight

Autor: Vlaada Chvátil, Paul Grogan, Phil Pettifer| Wydawnictwo: Portal Games | BGG

Carmash: uwielbiania przeze mnie seria Heroes of Might & Magic w wersji planszowej? Tak właśnie postrzegam Mage Knight. To tytuł, który gotów byłbym umiejscowić w swoim prywatnym rankingu TOP 10. Stałoby się tak, gdyby nie długi czas rozgrywki oraz mnogość zasad, których zapamiętanie nigdy nie przychodziło mi w łatwy sposób. Długa rozłąka z tym tytułem, to ponowna lektura obszernych książeczek, odświeżanie wcale nie tak intuicyjnej mechaniki walki i rozgrywanie pierwszej partii w taki sposób, aby zrobić jak najmniejszą ilość błędów. W chwili obecnej nie mam już na to czasu, dlatego pierwszym wyborem stają się tytuły krótsze i o mniejszym progu wejścia. Ogromna szkoda, gdyż Mage Knight stanowi dla mnie swego rodzaju kamień milowy gier bez prądu i uwielbiam niemal każdy jej element, z genialnie zrealizowaną eksploracją na czele. Kto wie? Może na emeryturze wrócę…

Terraformacja Marsa + Niepokoje

Autor: Jacob Fryxelius | Wydawnictwo: RebelBGG

Gekon: Terraformacja Marsa to gra, której wiele można wybaczyć. Robi to, mam wrażenie, każdy, nawet najbardziej oddany fan. Począwszy od wątpliwej urody wydania czy umownych losowych grafik na kartach. Podstawka zrobiła furorę i szturmem podbiła serca graczy, a w konsekwencji wszelkie topki. Choć można przyczepić się do kilku aspektów gry, choćby losowej grubej talii, mieszaniu zasobów i przekładaniu z miejsca na miejsce, to miał ten tytuł pewien urok. Przyciągnął do siebie i mnie, więc nic dziwnego, że kontynuowałem przygodę dokupując kolejne dodatki. Wszyscy zachłysnęli się „Wenus”. Całkiem spoko dodatek, gdyby się na nim zatrzymać. Dopóki nie okazało się, że wraz z nowymi rozszerzeniami, coraz grubsza talia zupełnie marginalizuje pomysły „Wenus”. Małe „Preludium” przyspieszały początek gry i rozwój każdej z frakcji, dodawały asymetrii – fajnie. „Kolonie” już dosłownie odleciały w przestrzeń kosmiczną, powoli wywoływały mdłości, ale jeszcze były znośne. „Niepokoje” są jawnym dowodem, ze co za dużo, to niezdrowo. Dorzucenie łyżki politycznych przepychanek wywróciły, jak dla mnie, grę do góry nogami. Niby delikatne przerzucenie akcentu, ale po kilku partiach, zrozumiałem, że straciłem całą satysfakcję, którą miałem przy wcześniejszych partiach. Pozostało wrażenie, że zbyt dużo uwagi poświęcono temu, z mojej perspektywy, najsłabszemu wariantowi rywalizacji. Co ciekawe sam nie nabyłem tego dodatku, a grałem, korzystając z uprzejmości kolegów. Najbardziej smutne jest to, że od tego czasu właściwie nie zagrałem i nie terraformowałem już Marsa, a pudełko z pozostałymi dodatkami kurzy się na półce.

Cywilizacja: Poprzez Wieki

Autor: Vlaada Chvátil | Wydawnictwo: RebelBGG

trx: Tutaj sytuacja jest dość prosta. Chyba. Wersja planszowa jest za trudna i czasochłonna w setupie i w samej obsłudze, przez co przegrywa z wersją na komórkę… a że w planszówki cyfrowe nie gram praktycznie wcale, to przegrywa tylko w mojej głowie, bo tak naprawdę wiem, że gra jest bardzo dobra, ale mam już tyle dobrych gier na półce (nowszych), że Cywki nie odpalałem, wkręcając sobie, że przecież mam wersję mobilną… i tak to się kręci. Planszóweczka poszła pod młotek — nie przetrwała próby czasu.

Zakazane Gwiazdy

Autor: Samuel Bailey, James Kniffen, Corey Konieczka | Wydawnictwo: Galakta | BGG

Carmash: Świetny tytuł. Kropka. Dlaczego więc znajduje się na tej liście? Bo od zawsze lubiłem go w wariancie dwuosobowym. Granie w pełnym składzie niesamowicie mnie męczyło i nudziło. Działo się tak za sprawą długich potyczek, czasem nawet kilku pod rząd, w trakcie których miałem już ochotę rozłożyć z kolegą na podłodze drugi tytuł. Rekordem były starcia kolegów, które toczyły się przez niemal 30 minut. Po tej partii nie siadłem już do tego tytułu w innej formie, jak do klasycznego pojedynku 1 na 1. Fakt, tytuł traci też wtedy wiele uroku, ale powyższe wywołało we mnie tak głęboki uraz, że ochota na granie minęła na ten moment bezpowrotnie.

Gra o Tron: Gra Planszowa 2 ed.

Autor: Christian T. Petersen | Wydawnictwo: Galakta | BGG

Sir Acid: tak, wiem, zaraz mnie zjecie za tę opinię (łącznie z naczelnym). Znam, grałem, doceniam, ale już nie zagram, albo raczej – będzie to naprawdę ostatni wybór, po tym, jak zostanę zmuszony do zagrania zamiast nie wiem, czytania książki na wyjeżdzie. Jeszcze raz – naprawdę doceniam mechanizmy rządzące Grą O Tron. Podoba mi się to, że faktycznie można poczuć ciężary kotwic w plecach i szczypanie sztyletów pod żebrami. Ale równocześnie – zaznaczmy wyraźnie – dla mnie osobiście – jest to ten typ gry, w którym (jeszcze raz – to moje osobiste doświadczenia) trudno lub bardzo trudno się odbić po błędzie czy zdradzie typowej dla tej gry. Dlatego właśnie GoT jest pierwszym moim wyborem na taką listę. Doceniam, nie zagram już raczej nigdy. Nie mam problemów z trudnymi grami, nie mam problemów z grami, gdzie odpada się w 40 minut i zasadniczo można chodzić dookoła stołu i patrzeć co się dzieje, bo sami za dużo już nie zrobimy. Mam konkretny problem z tą konkretną grą, bo ta „najbardziej” nie dała mi szans. Żadnych. Parokrotnie.

Twilight Imperium 4 ed.

Autor: Dane Beltrami, Corey Konieczka, Christian T. Petersen | Wydawnictwo: Galakta BGG

Piotr: Gra, w którą miałem okazję zagrać dosłownie trzy razy w życiu i jest to miłość przez łzy. Gra super pod każdym możliwym kątem. Klimat, rasy, rozgrywka… ale ten czas. Nie będę krył, teraz mam jeszcze mniej czasu na planszówki, niż miałem i nawet jakby mi ktoś zaproponował rozgrywkę w Twilighta, to z automatu odmawiam. Raz, że nie mam ochoty poświęcać co najmniej pół dnia, a najczęściej całego, na rozgrywkę, walki mnie mocno nużą i dobija mnie downtime, który jest pod koniec gry masakryczny – w mojej ekipie czekałem nawet godzinę na swoją turę. Gra piękna w każdym calu, ale ja podziękuję, wolę odpalić Eclipse.

A to jest lista najlepszych gier wszech czasów wg redakcji Angry Boardgamera.

5 2 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments