Lata 90. XX wieku to okres, w którym wiele się działo w elektronice i branży rozrywkowej. Gry przeżywały swoją erę rozkwitu. Na polskim rynku widywać można było podróbki konsoli Nintendo, w kinach stały automaty do gier. Do dziś w pamięci mam wspomnienia o chodzeniu do takiego kina na automaty, i o tym, że w pokoju królował Pegasus z Mario, Contrą i innymi grami w tle. Dzisiaj przeniesiemy się do pikselowego świata Boss Monstera, a konkretnie przyjrzymy się grze Overboss od Muduko.
Mechanika
Gdyby ktoś mnie zapytał, z czym kojarzy mi się Overboss, to mój typ padłby na pewno na Kaskadię – obie gry mają ze sobą wiele wspólnego. Główna mechanika opiera się na budowaniu poletka z kafelków, aby w ten sposób zdobywać punkty.
W Ovebrossie każdy z graczy posiada swoją dwustronną planszetkę, której wielkość pól determinuje długość rozgrywki. Na planszetkach będziemy budować kafle terenów. Jest ich dwanaście typów plus kafle lochów, o których wspomnę jeszcze później. W przeciwieństwie do przywołanej wcześniej Kaskadii tereny możemy umieszczać w dowolnym miejscu na planszy, nawet jeśli nie sąsiaduje ono z innym terenem. Oczywiście nie zawsze będzie się nam to opłacać, ale nie musimy się tak restrykcyjnie trzymać, żeby wszystko pasowało do siebie idealnie.
Każdy kafelek ma swoją punktację. Lasy punktować będą za ilość tego typu kafelków w naszym królestwie, cmentarze mają swoją „wbudowaną” punktację, a osoba, która będzie miała ich najwięcej zgarnie dodatkowe punkciki, lochy zapunktują za każdy różny przyległy do nich kafel i one same przyniosą nam jeden punkcik.
Na tym nie koniec, bo podczas wykładania kafelków do każdego z nich będzie przypisany również żeton. Ich też mamy łącznie cztery typy. Pierwszy to potwory (12 rodzajów), drugi minibossowie, trzeci to portale, a ostatnim są kryształy. Każdego potwora oraz minibossa kładziemy na wolnym kaflu terenów, pozostałe żetony idą nam do „zasobów”, tutaj nazywane kryjówką bossa. Tak samo jak tereny potwory, minibossowie oraz kryształy punktują na koniec gry. Wyjątkiem są portale, które pozwolą na zamienianie miejscami żetonów. Jest to jedyny sposób, który pozwala nam ingerować w już położone żetony.
Tak prezentuje się mechanika w najbardziej podstawowym wariancie. Tak, Overboss pozwala nam na drobne modyfikacje „poziomu trudności”. Oprócz zwykłej gry, możemy przed rozpoczęciem dorzucić karty bossów, czyli postaci, które mają swoją unikatową zdolność oraz sekretną punktację. Dodatkowo do rozgrywki możemy dołączyć karty komend, które pozwolą nam na negatywną interakcję między graczami.
Do gry dołączony jest również tryb solo, jednak nie miałem okazji go przetestować, ale mocno cenię, że da się grać samemu.
Podsumowanie
Overboss to na bank gra przyjemna i mocno konkuruje z Kaskadią, mimo głosów sprzeciwu osób, z którymi grałem. Bardzo lubię klimaty retro gier i cenię sobie tytuły, w których pierwsze skrzypce grają “złole”, dlatego przy tym tytule mam banana na twarzy. Na pewno nie wszyscy zainteresują się tym tytułem, z różnych przyczyn. Jednych odrzuci pikselartwa grafika. Posiadacze Kaskadii mogą stwierdzić, że nie potrzebują klona. Ja natomiast uważam, że gra jest fajna. Podoba mi się różnorodność poziomów trudności. Dużą regrywalność zapewnia też dość spora liczba kafli terenów. Najlepszą rekomendacją jednak niech będzie fakt, że w każdej rozgrywce bawię się równie dobrze, co w poprzedniej. Również ciekawy wydaje się tryb kampanii, który rozwija rozgrywkę solo.
Werdykt
Overboss nie jest grą, która odkrywa koło na nowo i robi z nim coś przewrotnego. Wzoruje się na konkretnej mechanice, która już jakiś czas istnieje i robi to dobrze. Poziomy trudności pozwalają na dostosowanie gry do swoich potrzeb, co wpływa też na jej uniwersalność. Jakość wykonania i grafika sprawia, że obcowanie z grą jest bardzo przyjemne i wpływa to również na to, że bardziej byłbym skory wyciągnąć na stół Overbossa niż Kaskadię, którą również posiadam.
Chciałbym mocno polecić tę grę. Nie tylko tym, co już Boss Monstera znają, ale również wszystkim, którym w serduchu wciąż biją wspomnienia, gdzie grało się na automatach bądź na Pegasusie. Również zainteresować się Overbossem powinni ci, którzy chcieliby coś bardziej wymagającego pod względem poziomu trudności.
Dla mnie Overboss zrobił swoją robotę i na pewno zagości na dłużej w mojej skromnej kolekcji.
Dziękujemy wydawnictwu Muduko za przekazanie gry do recenzji.
Zalety:
- Przyjemna mechanika,
- ładne wykonanie,
- duża regrywalność,
- możliwość dostosowania poziomu trudności.
Wady:
- Raczej brak jakichś rażących wad.
Więcej na boardgamegeek.com | GramywPlanszówki | Muduko
Grę kupicie tutaj:
Spokojny i zazwyczaj cichy, ale nie dajcie cię zmylić pozorom. Wulkan przeróżnych i najbardziej dziwacznych pomysłów. Ogromny miłośnik zwierząt, a szczególnie wilków, skąd pochodzi moja ksywka – Wilczur. Śmiertelnie chory na lenia, ale jak już się za coś biorę, to robię to porządnie. Z grami planszowymi mam do czynienia raptem od 2018 roku, ale zacząłem z ogromnym przytupem – od testów gry Nemesis. Teraz planszówki już stały się moim słodkim nałogiem, dzięki któremu poznałem naprawdę fajnych i wartościowych ludzi. W grach najważniejszy jest dla mnie fun z gry i oryginalne rozwiązania.