, ,

Rzut Oka – Court of the Dead: Mourners Call

Z całą pewnością można stwierdzić, że życie jest nieprzewidywalne – a w szczególności życie gracza planszówkowego. Dziś na wstępie króciutka historia, dzięki której w ogóle powstał ten wpis. Mianowicie poszedłem do znajomego (pozdrawiam Michała) pograć w Drako, aby mieć więcej materiału do recenzji. Myślałem, że na tej grze spotkanie się zakończy, ale zamiast jednej gry (tytułu), zagraliśmy jeszcze w trzy następne. I właśnie o tej ostatniej chciałbym wam opowiedzieć. Zapraszam więc na „Rzut Oka”, którego tematem jest Court of the Dead: Mourners Call.

Court of the Dead: Mourners Call to gra, która została ufundowana na platformie wspierającej Kickstarter. Zbiórka na grę odbywała się w kwietniu 2018 roku, a przewidywany czas dostawy, którą zadeklarowali twórcy kampanii, była przewidziana na grudzień 2018 roku. Standardowo w przypadku tego typu wspieraczek czas się wydłużył, a według jednego z wpisów na stronie kampanii gra została dostarczona dopiero w październiku bieżącego roku (tj. 2019).

No dobrze, ale co to w ogóle jest za gra? Tytuł reprezentuje gatunek area control z dość sporą ilością figurek – całkiem niezłej jakości i pomyślunku. Przeznaczona jest dla od dwóch do pięciu graczy, a minimalny czas rozgrywki to 90 minut. W samej planszówce została zawarta fabuła, która prezentuje się w następujący sposób: Między niebem a piekłem trwa ciągnąca się wojna. Śmierć znudzona przedłużającym się konfliktem chce zjednoczyć Podziemie, żeby wkroczyć do trwającego konfliktu. W tym celu potrzebuje najlepszego z najlepszych wśród Żałobników – czyli graczy. Aby wygrać w grze, należy zebrać jak najwięcej punktów zwycięstwa, w postaci punktów Zjednoczenia (Unity), oraz poprzez uzyskanie przychylności trzech dostępnych w grze gildii.

Skoro więc poruszyłem temat gildii, to chciałbym go szerzej rozwinąć, ponieważ uważam, że jest to najciekawszy aspekt całej gry. Po pierwsze w grze mamy trzy gildie: Bones (Kości), Flesh (Ciało) oraz Spirit (Ducha – lub jak się przyjęło podczas rozgrywki, Spirytus – nie pytajcie…). No niby nic nadzwyczajnego, ot trzy gildie. No niby nie, gdyby nie fakt, że każda z gildii ma dwie frakcje. Spirit dzieli się na: Dreadbane Order i Gravedancer’s Circle, Bones to: Council of Osteomancy I Mortis Knighhood, a Flesh dzielimy na Shroudrieves Coven oraz Conclave of Shadows. Każda z frakcji ma swój typ figurek oraz inny bonus, który można dostać poprzez zwiększenie swoich wpływów, a je dostaje się poprzez rekrutowanie jednostek w obrębie danej frakcji. Co ciekawe nie musimy być przywiązani do jednej frakcji, możemy wspierać różne gildie – jakie będziemy popierać, zależy już tylko od nas.

Przygotowanie samej rozgrywki jest dość długie, ponieważ należy, poza oczywistym rozłożeniem planszy, przygotować stos Etherea’y, która jest walutą w grze, wyjąć z insertu i poustawiać figurki dzieląc je na frakcje i gildie, przygotować pulę 5 stosów kart (3 frakcyjnych, 1 kart „umiejętności” oraz „zadań pobocznych”) oraz rozdać każdemu graczowi ukryty motyw, którego wypełnienie zapewni dodatkowe punkty.

Sama rozgrywka wydaje się całkiem nieskomplikowana. Pomimo zmęczenia i tym, że sam mam problemy, żeby załapać wszystko przy dużych grach, tak w tym przypadku już po jednej rundzie ogarnąłem zasady na tyle, że mogłem spokojnie podejmować świadome działania. Tak więc podczas rundy, która trwa, póki wszyscy nie spasują – i tu ponownie ciekawa sytuacja, spasowanie nie jest na stałe. Jeśli spasowaliśmy swoją turę, a pozostali gracze dalej grają, wciąż możemy dołączyć się do gry, kiedy przyjdzie nasza kolej – można zagrywać cztery karty, które wybieramy podobnie jak np. w grze „7 cudów świata” – posiadają one specjalne umiejętności, a w nich m.in. możliwość przejęcia znacznika pierwszego gracza. Ponownie ciekawostka, znacznik gracza jest grywalną częścią mechaniki gry. Służy on do rozwiązywania remisów. Kolejną akcją jest zrekrutowanie jednostki z dowolnej gildii i frakcji. Ostatnimi dwoma akcjami są: przemieszczanie/wystawienie jednostki oraz użycie umiejętności kart żałobników.

Oczywiście gra nie może być za łatwa. Do rozgrywki zaimplementowano też dwa wskaźniki zagrożenia. Wskaźnik niebiański i piekielny – oba znaczniki mają 10-stopniową skalę. Wskaźnik niebiański karze nas przez płacenie daniny, a piekielny ogranicza maksymalną ilość jednostek znajdujących się na terenie. Co więcej, niektóre akcje jak np. zrekrutowanie jednostki zwiększają zagrożenie po stronie piekła o 1 punkt, a inne akcje mogą podnieść zagrożenie na torze niebiańskim. Gdy któryś z graczy osiągnie maksymalny, 10 poziom, wtedy wszyscy gracze dostają srogi łomot, a sprawca dostaje jeszcze większy. Co więcej, nie zaczynamy odliczania od zera, tylko wskaźnik cofa się tylko na cyfrę 9. Tak więc trzeba umiejętnie balansować między pewnymi akcjami i ruchami, aby nie uruchomić kary.

Na sam koniec zostawiam już samo wykonanie gry oraz insertu. Figurki mają swój własny dedykowany insert, gdzie nie ma żadnego problemu, aby porozmieszczać figurki. Dodatkowo mądrze rozmieszczone wnęki na modele znacznie usprawniają rozkładanie gry i jej pakowanie. Pozostała zawartość w drugim insercie też ma swoje miejsce i mają swoje woreczki strunowe. Co do planszy i kart, jestem bardzo zafascynowany jakością. Metalowe znaczniki frakcji i Unity, piękne kryształki Esther’y, metalowe wskaźniki, planszetki graczy z podwójnego materiału oraz figurki. To wszystko sprawia, że gra na stole prezentuję się niesamowicie, a sama już rozgrywka, zagrywanie kart, pobieranie kryształów itp. sprawia, że w tę grę chce się grać. No i ostatnim smaczkiem, który zabezpiecza samą grę, jest dodanie pianek, dzięki którym całość trzyma się siebie i nie lata w pudełku. Jak dla mnie, to gra ma naprawdę spory potencjał i z chęcią jeszcze raz bym zagrał, ale tym razem podejmując inną strategię i działania.

Plusy:

  • Wykonanie;
  • ciekawy motyw przewodni;
  • zróżnicowanie frakcji;
  • bardzo dobrze przemyślana mechanika;
  • zmusza do dużego balansowania na krawędzi dwóch stron – piekła i nieba.

Minusy:

  • Znacznik pierwszego gracza zależy od szczęścia w wylosowanych kartach;
  • złe rzuty kością, choć znikome, mogą udaremnić cały plan;
  • kiedy zagrożenie przy rekrutowaniu jednostek sięgnie 9 stopnia, może przyblokować budowania swojej armii.

Na koniec chciałbym podziękować Michałowi oraz Pawłom, że miałem okazję zagrać w ten tytuł i napisać kilka słów na temat tej gry. Dzięki za partyjkę!

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Najnowsze posty
Szukaj