SideQuest: Nemesis to pierwsza odsłona nowej serii Jakuba Cabana i Bartosza Idzikowskiego – weteranów gier zagadkowych inspirowanych escape roomami. Twórcy Escape Tales postawili tym razem na mniejszy i przystępniejszy format, oparty o znaną planszówkową licencję wydawnictwa Awaken Realms. Zamiast kampanii na kilka rozgrywek serwują jeden skondensowany scenariusz, którego rozegranie w całości powinno zamknąć się w dwóch godzinach. Czas ten wypełniony będzie zagadkami w kosmiczno-survivalowym klimacie serii Nemesis, poprzetykanymi krótkimi fabularnymi paragrafami.
Uwaga: Ze względu na charakter gry, w recenzji staram się unikać wszelkich spoilerów dotyczących fabuły, mechaniki poszczególnych zagadek czy ich rozwiązań. Znajdują się w niej jednak opisy ogólnych mechanik rozgrywki i niektórych komponentów.
Rozgrywka nie wymaga praktycznie żadnego przygotowania, choć warto się zawczasu uzbroić w kartkę i długopis. Po otwarciu niepozornego pudełka gracze prowadzeni są krok po kroku przez wszystkie mechaniki gry. W skrócie rozgrywka sprowadza się do nawigowania po korytarzach tajemniczego statku kosmicznego i rozwiązywaniu łamigłówek rozsianych po jego pomieszczeniach przy użyciu zmyślnego systemu kodowania odpowiedzi.
Same zagadki robią bardzo dobre wrażenie i są odpowiednio zróżnicowane. Oprócz kart wykorzystują też samo pudełko, a także kilka dodatkowych komponentów rozłożonych pomiędzy bardzo precyzyjnie opisane wypraski. Poziom trudności generalnie zdaje się być nieźle wyważony, choć zdarzają się gdzieniegdzie spore odchyły w jedną lub drugą stronę.
Szczęśliwie na wypadek trudności z rozwiązaniem poszczególnych zagadek, w ręce graczy oddany został wygodny arkusz z podpowiedziami. Każdy wpis jest w nim podzielony na kilka akapitów, z których pierwsze naprowadzają na prawidłowe rozwiązanie, a dopiero ostatni wyjawia je wprost. Dzięki temu z łatwością można dostosować wyzwanie do swoich potrzeb bez poczucia, że omija się część zawartości. Nie martwcie się, w kosmosie nikt nie usłyszy, ile razy prosicie o podpowiedź do rozwiązania zagadki.
Sama treść zagadek jest w miarę dopasowana do uniwersum Nemesis, ale nie ma się co oszukiwać – SideQuestowi daleko do gry narracyjnej. Szczątkowa i pozbawiona większych zwrotów akcji fabuła jest jedynie pretekstem do wprowadzenia kolejnych łamigłówek, które w zdecydowanej większości są dość abstrakcyjne i uzasadnione w naciągany sposób. Temat, na wzór większości escape roomów, jest tu jedynie tłem dla zabawy.
Podobnie jest z elementami survivalu, tak istotnymi w pierwowzorze. Przewijają się co prawda gdzieniegdzie w narracji, ale są zupełnie nieodczuwalne w trakcie gry. Próżno tu szukać zarządzania limitowanymi zasobami i desperackiej walki o przetrwanie. Eksploracja statku nie ma praktycznie żadnego znaczenia, bo i tak zajrzeć trzeba wszędzie, a kolejność w jakiej podejmie się poszczególne wyzwania nie ma na nic wpływu.
Znany z Nemesis klimat zaszczucia w teorii budować powinny dwie dodatkowe talie kart – wydarzeń i zarażenia. Ta pierwsza służy do losowania dodatkowych minizagadek przy pierwszym wejściu do nowego pomieszczenia. Porażka w wydarzeniu karze zaś gracza kartami zarażenia, które, podobnie jak w oryginale, prowadzić mogą do bardzo drastycznych konsekwencji. Niestety, zagadki w wydarzeniach są mało emocjonujące i znacznie łatwiejsze od głównych, przez co ryzyko zarażenia jest głównie teoretyczne. W dodatku jest ich dokładnie na styk, więc i tak ostatecznie trzeba będzie się zmierzyć ze wszystkimi wydarzeniami, nieważne jak sprytnie prowadzi się załogę przez korytarze statku.
Skoro zaś o załodze mowa, wypada wspomnieć, że choć gra przewidziana jest na 1-4 graczy, w praktyce można w nią grać w dowolnym gronie, choć nie zalecałbym tego robić w więcej niż 2 osoby. Gracze nie otrzymują żadnych ról ani dodatkowych zdolności, instrukcje nie przewidują też żadnego podziału obowiązków. Zresztą komponenty są tu na tyle ograniczone, że nawet trudno byłoby je sensownie rozdzielić. Zagadki rozpatruje się zaś pojedynczo i nie ma mowy o podzieleniu się wyzwaniami.
Ostatecznie moim największym zarzutem do recenzowanej gry jest właśnie to, że bardzo mało w niej… gry. To bardziej pudełko z zagadkami, które co prawda rozwiązywać można w większej grupie, ale rozgrywka w żaden sposób nie angażuje dodatkowych graczy, ani nawet nie adresuje ich obecności. Wszystkie elementy gameplayowe sprawiają zaś wrażenie niepotrzebnych i doklejonych wokół głównych łamigłówek.
O ile więc same zagadki potrafią wciągnąć i przyjemnie pobudzić szare komórki, całościowo SideQuest: Nemesis nie ma za bardzo czym się wyróżnić na tle podobnych tytułów. To solidnie wykonany zestaw łamigłówek, który co prawda bawi, ale raczej nie zapada w pamięć. Jeśli graliście w Escape Tales, serię Unlock! albo inne pudełkowe escape roomy i chcecie więcej, SideQuest to świetna propozycja na wieczór, szczególnie biorąc pod uwagę bardzo niewygórowaną cenę. Jeśli zaś mimo to macie wątpliwości czy warto, to raczej nie znajdziecie w środku niczego, co mogłoby was przekonać.
Jeżeli interesuje się, co uważamy o grze Nemesis, to recenzję gry znajdziesz tu.
Plusy:
- Zróżnicowane zagadki
- Pomysłowy system kodowania rozwiązań
- Wygodne i użyteczne arkusze podpowiedzi
Minusy:
- Mało gry w grze
- Nijaki system eksploracji
- Niezależnie od liczby graczy sprawia wrażenie gry solo
Dziękujemy wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.
Więcej na boardgamegeek.com | Rebel.pl
Grę kupicie tutaj:
Lubię Gwiezdne Wojny i psy. Nie lubię schodów ruchomych i pisania o sobie. Przygodę z grami planszowymi zaczynałem od Catana i Pandemica, przełomowe w niej było odkrycie Martwej Zimy, a nieco później Imperium Atakuje. Do tej pory są to zresztą jedne z moich ulubionych tytułów i to przez nie wsiąkłem w hobby na dobre. Poza planszówkami grywam też w gry wideo i, nieco rzadziej, erpegi. Podróżuję głównie lokalnie: od egzotycznych krajów wolę przytulne trójmiejskie knajpy i zwiedzanie z czworonogiem okolicznych lasów i plaż.