W temacie survival-horrorów w konwencji science-fiction nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa. To pokazuje, chociażby gra Alone od wydawnictwa Galakta, której autorzy pokazali, że można wdrożyć jeszcze wiele nowych i ciekawych mechanizmów. W Alone wcielimy się w samotną postać, a przeciwko nam stanie 1-3 „tych złych”, którzy będą nam próbowali przeszkodzić. W czym? Wszystko zależy od scenariuszy. Fajne jest to, że to złole kontrolują mapę, a nasz „bohater” będzie miał widoczny tylko jeden skrawek jej skrawek – ten, na którym się obecnie znajduje. No okej, tyle o grze, zerknijcie na komponenty.
Pudło standardowe – w kwadracie, porządnie wykonane. Po otwarciu od razu rzucą się na nas figurki obcych/robotów/przeciwników – solidne i szczegółowe – z pewnością dobrze prezentować się będą na planszy – oczywiście jeszcze lepiej, gdy zostaną pomalowane.
Dostajemy plastikowe pojemniczki w formie insertu. Są one dość funkcjonalnie, ale tylko częściwo – figurki będziemy trzymać odseparowane od siebie – co zwiększa ich żywotność, ale wydłuża czas składania gry. Pozostałe pojemniki są przeznaczone na kafle, drzwi i inne żetony, część z nich możemy wyciągnąć i położyć przy planszy, co jak zwykle – powinno mocno usprawnić setting. Plastik jest dość solidny, jednak nie ma przykrywek. Niestety nie na wszystkie żetony przewidziano osobne miejsca, więc woreczki się przydadzą.
Jak widzicie, elementy gry prezentują się dość zacnie. Kafle terenu są dwustronne – mroczne i ciemne – no i rozjaśnione. Figurek jakoś wybitnie dużo nie ma, ale pewnie ich liczba jest dostosowana do scenariuszy. Kostki wyglądają na porządne, a przy wyciskaniu żetonów z tablic, nie miałem żadnych problemów.
Na kartach jest stosunkowo dużo tekstu, a czcionka jest dość mała.
Trzeba przyznać, że Alone wygląda bardzo dobrze. Czekam na pierwszą rozgrywkę.
Więcej na boardgamegeek.com | GramywPlanszówki | Galakta
Grę kupicie tutaj:
Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.