Detektyw: Kryminalna Gra Planszowa od Portal Games wpadł znienacka na rynek gier planszowych i od razu mocno namieszał. Jak to?! Gra, która w sumie nie jest do końca planszówką, może tak się podobać planszówkowej braci? Przecież to jest zwykła paragrafówka! – krzyknął ktoś z sali. Fani się nie przejęli, a gra zaczęła zgarniać uznanie na całym świecie. Za nim wpadły oczywiście nagrody. Detektyw również wpadł na najwyższe miejsce na mojej liście najlepszych gier ubiegłego roku. Nie bez powodu
Skoro podstawka wypadła tak dobrze, to logiczne było, że szybko musi pojawić się dodatek. Głównie dlatego, że gra jest jednorazowa i by utrzymać jej żywotność, potrzebne są nowe treści. No i stało się. W marcu trafiło na półki sklepowe rozszerzenie o nazwie Zbrodnie L.A. Jest to trzyscenariuszowa kampania, która wg założenia twórców (Ignacy Trzewiczek oraz Mateusz Zaród) przenosi nas do lat 80 ubiegłego wieku i wciela nas w policjantów LAPD.
W pudle znajdziemy niewiele, ale też niewiele potrzebujemy. Będą to trzy talie spaw, plansza, która zastąpi tą z podstawki oraz karty śledczych. Ja, jako że testowałem wersję przedsprzedażową, dostałem dodatkowo wydrukowane igłówką wprowadzenia do spraw (zbędny chociaż klimatyczny bajer) oraz foteczki (w które zalecam się zaopatrzyć, bo warto – gra się o wiele przyjemniej)
Skoro już jesteśmy na zawartości, to zatrzymajmy się lekko na jakości jej wykonania. Planszetka, bo planszą tego nazwać niestety nie można, jest wykonana z cieniutkiego kartonika i słyszałem, wiele narzekań na ten temat. Ja jednak wielkiego problemu tu nie widzę, przecież będziemy używać tego elementu maksymalnie (łącznie) 9 godzin i koniec. Nie ma prawa się zniszczyć. Gorzej ma się sprawa z pudełkiem, które od czasu do czasu zdarzy nam się otworzyć. Niestety jest wykonane również z takiego samego cienkiego i lichego kartoniku. Po kilku otwarciach miałem problem z domknięciem. W pełni rozumiem, dlaczego zostało one wykonane w taki sposób, Nie było sensu pakować droższych materiałów w jednorazówkę, ale jednak lekki niesmak zostaje.
Poza jakością materiałów jest temat jakości treści, która na szczęście stoi na o wiele wyższym poziomie. Graficznie twórcy próbowali przenieść nas do wspomnianych lat osiemdziesiątych XX wieku. Co chwile pojawi się jakieś zdjęcie wyglądające, jakby było zrobione w tamtych czasach – jest smacznie. Co do samych tekstów, wydaje się, że jest trochę lepiej niż w podstawowej kampanii. Mam wrażenie, że tekst przeszedł przez dodatkową korektę. Nie jest oczywiście zajebiście w stu procentach, ale jest dobrze. Oczywiście zarówno teksty, jak i grafiki nie powodują, że czujemy, jakbyśmy autentycznie byli gliniarzami w Mieście Aniołów, wozili się starym (wtedy nowym) Pontiacem itd. Tego nie da się zrobić takimi zabiegami. Oczywiście dodatkowo puszczaliśmy sobie muzykę, ale nawet to nie pomagało na tyle, by w pełni wkręcić się w ten klimat.
W grze pojawiły się nowe mechanizmy, które tak naprawdę niczym nowym nie są – ot, lekko inne konsekwencje naszych decyzji. Możemy nagiąć prawo (powoduje to wzrost stresu, ale często powoduje szybkie i skuteczne konsekwencje) oraz zlecić obserwację (wydajemy żetony autorytetu i po kilku godzinach dostajemy raport z obserwacji podejrzanego). Mechanicznie, poza wyborem nowej opcji na karcie nic się nie dzieje, więc nazwanie tego “nowym mechanizmem” jest trochę naciągane.
Tak jak wspomniałem, dostajemy trzy sprawy, które łączą się w jedną kampanię. Stoją one na wysokim poziomie, chociaż zauważyłem już lekką wtórność (szczególnie w pierwszej misji) ze sprawami z podstawki. Na szczęście, wraz z rozwojem fabuły i kolejnymi taliami, sytuacja w tym temacie się poprawia i otrzymujemy nową, w pełni oryginalną kampanię. Na szczęście, twórcy odeszli od słabszych w moim odczuciu mechanizmów, znanych, chociażby ze sprawy trzeciej gry podstawowej – była ona mocno przekombinowana i mało intuicyjna. Niby ostatnia sprawa z dodatku też zmienia lekko tryb gry, ale jest to fikcja. Dostajemy to samo, ale lekko zmodyfikowane. Co jest akurat dla mnie zaletą, bo klasyczna forma rozgrywki jest dla mnie tą najlepszą. Cała kampania stanęła na wysokości zadania, jakiego przed nią postawiłem – spełniła funkcję świetnego dodatku, do genialnej gry
Dodatkowym, ale również ważnym elementem przenoszącym nas do świata lat osiemdziesiątych jest baza danych, która całkowicie zmieniła swój wygląd. Jest przez to trochę bardziej toporna, ale za to trzyma klimat.
Kolejnym bardzo przyjemnym zabiegiem jest wrzucenie tzw. Easter Eggów, czyli nawiązujących do popkultury lub branży/firmy ukrytych smaczków – jest ich kilka. Rozglądajcie się dokładnie, a gwarantuję, że na mordkach pojawi się uśmiech. Mnie się pojawił i to nie raz.
Zbrodnie L.A. jest koniecznym zakupem dla wszystkich fanów Detektywa. Nie wnosi niczego, co miałoby namówić przeciwników tego tytułu, ale skutecznie zatrzyma przy sobie tych już przekonanych. Jest to pudełko jednorazowe, więc nie ma co się spodziewać genialnej jakości wykonania – jest wystarczająca. Przejście trzech spraw zajęło nam trzy spokojne wieczory po około trzy godziny. Nie śpieszyliśmy się z ograniem Zbrodni. Delektowaliśmy się nimi. Mam wrażenie, że dobrze na tym wyszliśmy, bo przerwy między sprawami dały przestrzeń, by pomyśleć o nich i o całej grze. Mogłem się na spokojnie zastanowić, co w tej grze kocham, a co średnio znoszę. I powiem szczerze, że tego ostatniego w dodatku mało dostrzegłem. Nie było rewolucji mechanicznych, więc dostałem to, co lubię najbardziej. Ignacy ponownie dał radę i mam nadzieję, że z kolejnymi dodatkami nie będzie schodził poniżej tego, tak przecież wysokiego poziomu.
Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie gry do recenzji.
Plusy:
- Trzy bardzo ciekawe sprawy, składające się w konkretną kampanię;
- „Nowe mechanizmy” lekko urozmaicają rozgrywkę;
- Pełno elementów nawiązujących do czasów, w których dzieje się gra.
Minusy:
- Mogę doczepić się lekko do lichego pudełka, ale jest przecież to produkt jednorazowy;
- Na początku wyczuwalna jest lekka wtórność w historii.
- Czas gry: 3 x 2-3h
- Liczba graczy: 1-5
- Minimalny wiek: 16+
Więcej na: boardgamegeek.com | Portal Games
Grę kupicie tutaj:
Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.