Na terenie Stanów Zjednoczonych Ameryki znajdują się aż 63 parki narodowe, które są domem przeróżnych gatunków zwierząt oraz roślin: od ogromnych sekwoi w Kalifornii, przez wyspy koralowe na Florydzie, kończąc na gejzerach w najsłynniejszym parku Yellowstone. Nic dziwnego, że tak wdzięczna tematyka doczekała się również implementacji w postaci gry planszowej. Weźmy zatem menażki w dłoń i ruszajmy na szlak. Zapraszam do przeczytania recenzji gry Parki od wydawnictwa Albi.
Wyruszamy w plener
Parki to średniej ciężkości gra rodzinna, która przeznaczona jest dla maksymalnie pięciu graczy. Przeciętny czas rozgrywki to około 45 minut, jednak realnie należy przeznaczyć na zabawę wraz z tłumaczeniem zasad około godzinki z niewielkim hakiem.
W trakcie gry wcielimy się parę turystów, którzy będą przemierzać kafelkowy szlak, na nim zbieramy „symbole przyrody”, za które nasi podopieczni zwiedzą parki. Naszym zadaniem jest zebranie jak największej ilości kart, najlepiej tych najbardziej wartościowych. Ich punktacja nie mieście się w szerokim zakresie wartości, waha się od 2 do 5 punktów. Prócz zbierania zestawów parków, gracze mogą również zdobyć punkty poprzez robienie zdjęć czy realizowanie osobistych zadań.
Rozgrywka będzie trwać zawsze cztery rundy. Każdy gracz, jak wcześniej wspomniałem, posiada parę meepli turystów, którzy będą przemieszczać się po kafelkach szlaku. Szlak w zależności od tego, jaką będziemy mieć rundę, będzie się składać z 7 kafelków w pierwszej, a z 10 w ostatniej. Oprócz tego, nasza droga zawsze będzie mieć swój początek oraz koniec.
W trakcie tury gracz przemieszcza jednego ze swoich turystów na jedno miejsce na torze kafelków. Swojego meepla można postawić na dowolne, niezajęte pole na szlaku. Jeśli ktoś odwiedzi takie miejsce jako pierwszy, zdobędzie uprzednio bonus, a potem będzie musiał wykonać akcję powiązaną z odwiedzanym kafelkiem.
Akcje są trzy. Pierwsza to pozyskanie znacznika przyrody, czyli po prostu surowca – słońca, wody, góry albo lasu, a w niektórych przypadkach znacznika zwierzęcia, który pełni tutaj rolę jokera.
Druga to pozyskanie menażki lub kupienie ekwipunku. Menażki są specjalnymi przedmiotami, które umożliwią nam wykonanie dodatkowej akcji w naszej turze. Aby z niej skorzystać, wpierw taką menażkę trzeba napełnić, i tu nie zgadniecie, wodą. Nie byle jaką wodą, bo tą, którą pozyskujemy w danej rundzie. Musimy więc podjąć decyzję, czy kropelkę weźmiemy do naszych zasobów, czy może przeznaczymy ją, aby wykonać dodatkową akcję.
Ekwipunek to przedmioty, które zapewniają nam stałe bonusy w trakcie gry. Są one przeróżne. Zaczynając od zbierania dodatkowych surowców z danego miejsca, poprzez modyfikowanie jakichś akcji, a kończąc na takich, które dają zniżkę na odwiedzanie parku. Ten ostatni jest według mnie najbardziej użytecznym i pożądanym przedmiotem.
Ostatnia akcja to kupienie, tudzież odwiedzenie parku. Tutaj mamy dwie opcje. Pierwszą jest zapłacenie surowcami i wzięcie karty do swoich zasobów. Druga to zarezerwowanie karty, czyli wzięcie jej do ręki, żeby ktoś nam jej w przyszłości nie podkradł. Oczywiście taką zaklepaną kartę trzeba następnie wybudować, inaczej nie przyniesie nam ona punktów.
Przemierzanie się po szlaku jest bardzo przyjemne, ale musimy jednak pamiętać o trzech regułach. Pierwsza z nich – nie cofamy naszego pionka. Jeśli się posunęliśmy dalej na torze, musimy przeć naprzód. Drugą zasadą jest to, że na danym polu nie może stać więcej niż dwóch turystów. To można jednak raz na rundę obejść. Każdy z graczy posiada w swoim zanadrzu ognisko. Wygaszając je, możemy raz w trakcie rundy pójść na już zajęte pole. Oprócz powyższych reguł jest jeszcze ostatnia – żaden turysta nie zostaje w tyle. Jeżeli wszyscy gracze dojdą na sam koniec szlaku, a jakiś ostatni turysta na nim zostanie, to musi natychmiastowo przeskoczyć na jego koniec.
Koniec szlaku również ma swoje specjalne właściwości. Tak samo jak w przypadku kafelków drogi, tak na finiszu, dla osoby, która pierwsza skorzysta z jakieś akcji, przewidziany jest bonus. Między innymi można zaklepać sobie kartę parku, kupić ekwipunek, bądź po prostu odwiedzić park.
Po czwartej rundzie gra się kończy i następuje podliczenie punktów. Liczymy urobek z parków, które udało nam się odwiedzić, a następnie sprawdzamy, czy udało nam się zrealizować nasz cel oraz doliczamy punkty za zdjęcia. Jeśli tak, to doliczamy dodatkowe punkty, jeśli nie, to cóż… cieszymy się z tego, co już uzbieraliśmy.
Wygląd i wykonanie
Miałem mieszane odczucia po pierwszym na Parki spojrzeniu. Pudełko swoją wielkością nie zachwyca i zdecydowanie będzie to jeden z argumentów, który dla wielu może przeważyć w podjęciu decyzji. Jednakże w tym przypadku można się chwilę powstrzymać, gdyż nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Po dość… marnym pierwszym wrażeniu, po otworzeniu wieka pudełka zobaczymy coś, co sprawi, że szczęka nam opadnie. Wykonanie tego tytułu jest po prostu na mistrzowskim poziomie, co też niestety wpłynęło na cenę.
Pierwsze co rzuca się w oczy to dwa pojemniczki na zasoby. W końcu ktoś pomyślał, żeby rozdzielić zasoby po połowie i ułatwić życie grającym. Pudełko, w którym mieszczą się nasze drewienka, jest fenomenalnie stylizowane na gałąź. Nie dość, że jest to cholernie praktyczne rozwiązanie, to sam design sprawia, że pudełeczka dodają klimatu grze.
Drugą rzeczą, która sprawi zachwyt na stole, są same drewienka. Takie znaczniki bez żadnych przeszkód można by zastąpić plastikowymi kosteczkami w odpowiednim kolorze. Ale jednak nie! Drewno wycięte w odpowiednie kształty sprawia, że jeszcze lepiej wczuwamy się w turystów odwiedzających tytułowe parki. W dodatku, może to moje złudzenie, ale samo drewno w dotyku jest przyjemniejsze niż w innych grach.
Warto też wspomnieć o znacznikach jokerów, czyli o zwierzątkach. Tutaj zrezygnowano z jednolitego wzoru i brązowe znaczniki występują w wielu wariantach. Znajdziemy niedźwiedzia, orła, wieloryba, borsuka, jelenia. To tak szeroki wachlarz wzorów, że przekracza łączną liczbę wzorów podstawowych znaczników.
Kolejną świetną rzeczą jest między innymi metalowy znacznik pierwszego gracza. Co prawda jest to tylko moja subiektywna opinia, ale bardzo lubię, jak w grze mamy żelastwo. Czy to w formie monet, znaczników, czy czegoś innego. Metal wręcz uwielbiam.
Warto też wspomnieć o ilustracjach na kartach. Manierki czy ekwipunek swoją stylistyką reprezentują przeciętną jakość, tak karty parków to przykład wysokiego kunsztu wykonania – śliczne grafiki, dzięki nim czujemy klimat natury. Po prostu są ładne.
Gra bardzo dobrze prezentuje się na stole. Dodatkowym atutem jest również przemyślana wypraska, w której wszystko ma swoje miejsce i nic nie lata w trakcie transportu pudełka. Ba, mogę nawet zaryzykować twierdzenie, że można nim podrzucać, a elementy dalej pozostaną w swoich wyznaczonych miejscach.
Parki Po Zmierzchu
Oprócz samych Parków do recenzji otrzymałem również dodatek o nazwie Parki Po Zmierzchu. W dodatku, prócz tytułowych nocnych kart, dostajemy również dwie rzeczy, które znacząco urozmaicają rozgrywkę.
Pierwszą z nich są namioty – można z nich skorzystać w ramach wykonania akcji na kafelku, na którym taki znacznik stoi. Jedną z nich, która jest zawsze dostępna i również łączy się ze zmianami w dodatku, to pozyskanie nowych kart zadań. W podstawowej wersji można było posiadać tylko jeden cel prywatny. Dzięki biwakom, możemy mieć ich więcej, a co za tym idzie, mieć szansę na zdobycie większej liczby punktów.
Inne akcje są powiązane z kafelkami obozów, które wylosujemy. Ich warianty opierają się na oddaniu jakiegoś znacznika i pozyskaniu kilku innego rodzaju, otrzymania jakiegoś ekwipunku, wymiany zasobów, itp.
Jak już wcześniej wspomniałem, nowością są tutaj zwielokrotnione zadania. W Parkach Po Zmierzchu znajdziemy specjalną talię z zadaniami, które zastępują zestaw podstawowy. Co za tym idzie, jeżeli gramy z dodatkiem, to wchodzą zadania tylko stamtąd. Ma to duże znaczenie, gdyż zadbano, aby były dużo ciekawsze od tych z wersji podstawowej. Od teraz będziemy punktować za na przykład zestawy symboli na kartach parków. Im więcej takich zestawów zgromadzimy, tym więcej punktów dostaniemy. Co oznacza, że możemy zgromadzić ich więcej, niż grając w podstawkę. Dodajmy do tego jeszcze fakt, że takich kart możemy zgromadzić kilka, co daje możliwość pokombinowania w trakcie rozgrywki.
W dodatku rozwinięto również same karty parków. Podczas zdobywania kart, na niektórych z nich będzie widniała ikona pioruna, która oznacza wykonanie akcji natychmiastowej. A są one różne, jak na przykład dokupienie jeszcze jednej karty.
Podsumowanie
Parki oraz Parki Po Zmierzchu to zdecydowanie solidny tytuł w swojej kategorii, skierowany głównie do graczy familijnych ze względu na prostotę zasad. Akcji jest niewiele i bardzo szybko można się ich nauczyć, a sama punktacja jest łatwa do zrozumienia i policzenia.
Wykonanie gry stoi na bardzo, ale to bardzo wysokim poziomie. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że jest to wykonanie porównywalne z drogą grą z kickstartera. Wypraska, elementy oraz grafiki na kartach sprawiają, że bardzo przyjemnie obcuje się z grą. Niesamowicie szybko się ją rozkłada i utrzymuje ją w porządku. Wszystko ma swoje miejsce, a specjalnie stylizowane na naturę elementy dodają jeszcze więcej klimatu w trakcie rozgrywki.
Dodatek również wnosi wiele pozytywnego do rozgrywki. Same Parki nie wymagały ode mnie mocnego zaangażowania w rozgrywkę. Parki Po Zmierzchu sprawiły, że musiałem już włożyć więcej wysiłku w swoją grę. Już nie mogłem nonszalancko zbierać zasobów i odwiedzać tylko parki z dużą liczbą punktów. W trakcie rozgrywek z dodatkiem musiałem pogłówkować, co zrobić w obecnej turze i zaplanować kolejne. W skrócie, musiałem już obrać jakąś bardziej złożoną strategię i dało mi to więcej frajdy z gry.
Z negatywnych cech to według mnie jakość instrukcji. Znalazłem w niej wiele niedopowiedzeń. Wpływały one na rozgrywkę, gdzie można było interpretować wykonanie akcji w dwojaki sposób. Zważywszy na odbiorców, do których skierowany jest ten tytuł, takie sytuacje nie powinny się zdarzać. Wszystko powinno być przejrzyste i zrozumiałe.
Więcej wad się nie dopatrzyłem, a sama gra jest dla mnie bardzo przyjemna. Z chęcią do niej siądę, gdyby ktoś wyszedł z taką inicjatywą. Zdecydowanie jednak wolałbym grać już z dodatkiem oraz w większym gronie osób. We dwie nie czuć ciasnoty i tak naprawdę każdy sobie robi to, na co ma ochotę. Na zakończenie dodam od siebie taką anegdotkę znad stołu. Jeden z naszych współgraczy wykazał się bardzo bystrym wzrokiem. Polecam przyjrzeć się rysunkom na meeplach turystów. Sam bym tego nie zauważył, a nie powiem, że wywołało to w mojej grupie salwę śmiechu. Więcej nie zdradzę, musicie się już przekonać sami, co tam było.
Dziękujemy wydawnictwu Albi za przekazanie do recenzji.
Więcej na boardgamegeek.com | GramywPlanszówki | Albi
Grę kupicie tutaj:
Spokojny i zazwyczaj cichy, ale nie dajcie cię zmylić pozorom. Wulkan przeróżnych i najbardziej dziwacznych pomysłów. Ogromny miłośnik zwierząt, a szczególnie wilków, skąd pochodzi moja ksywka – Wilczur. Śmiertelnie chory na lenia, ale jak już się za coś biorę, to robię to porządnie. Z grami planszowymi mam do czynienia raptem od 2018 roku, ale zacząłem z ogromnym przytupem – od testów gry Nemesis. Teraz planszówki już stały się moim słodkim nałogiem, dzięki któremu poznałem naprawdę fajnych i wartościowych ludzi. W grach najważniejszy jest dla mnie fun z gry i oryginalne rozwiązania.