, , ,

Na skrzydłach smoków

Smoki. Dumne stworzenia, które pojawiają się praktycznie w każdej mitologii i religii. Występują w książkach, filmach, no i grach. Spotkanie takiego stworzenia często stanowi wielkie wyzwanie, a zgładzenie smoka przypisuje takiemu bohaterowi tytuł Pogromcy Smoków. Co jednak, gdyby zmienić podejście, zamiast przemocy wybrać naukę i zacząć je badać? Możemy to sprawdzić przy grze Na skrzydłach smoków. Notesy w dłoń i naprzód!

Na skrzydłach…

Na skrzydłach smoków to średnio-ciężka gra w stylu tableau buildera przeznaczona od 1 do 5 graczy. Średni czas rozgrywki według pudełka to ok. 90 minut i jestem się w stanie z tym zgodzić. Warto zaznaczyć, że Na skrzydłach smoków to zmieniona odsłona pierwowzoru, czyli ciepło u nas przyjętego Na skrzydłach.

W grze wcielamy się w smokologa, który na zlecenie Gildii będzie badał tytułowe smoki. Aby to zrobić, będziemy na naszej planszetce odwiedzać trzy typy jaskiń, do których zwabiamy te stworzenia.

W trakcie tury naszego naukowca będziemy mieli do wyboru jedną z trzech akcji: kopania, wabienia oraz eksploracji. Za każdą z nich zapłacimy monetę oraz (w zależności od wybranej akcji) dodatkowe surowce w postaci jajek lub konkretnego typu surowca (np. mleko lub kryształ). Względem pierwowzoru tutaj jest największa zmiana, która wpływa na rozgrywkę, a mianowicie brak losowości (dla przypomnienia kości w Na skrzydłach) i policzalność (liczba akcji uzależniona od ilości monet).

Grę będziemy toczyć przez cztery rundy, na których końcu rozpatrzymy cele bieżącej rundy. To między innymi stąd będziemy czerpać dodatkowe Punkty Zwycięstwa, która przybliżą nas do wygranej. Oprócz tego, na koniec gry zdobędziemy punkty za karty przywołanych smoków oraz ewentualne bonusy z nimi powiązane, za znaczniki na Smoczej Gildii oraz za pozostałe surowce, które zostaną nam na koniec.

Przy okazji chciałbym zatrzymać się na wspomnianej przed chwilą Smoczej Gildii. W trakcie rozgrywki będziemy czasami wywoływać efekt, w wyniku którego przemieścimy naszą kostkę na torze Smoczej Gildii. Oprócz bonusów w postaci surowców, kart etc. dwa razy na „okrążenie” będziemy mogli umieścić swój znacznik na jednym z kilku pól – między innymi na punktach zwycięstwa albo na akcji, która mocno może nam pomóc w danej rundzie. Ciekawa oraz przemyślana mechanika; bywa, że namiesza w grze.

Piękne smoki, brzydkie smoki

Nie da się uciec od porównań „wersji z ptakami”. Oczywiście grałem również w Na skrzydłach i nieuchronnie będę obie gry porównywać. 

Przede wszystkim bardzo mi się podoba podniesienie poprzeczki trudności. Na skrzydłach było dla mnie grą przyjemną, ale mocno irytującą przez losowość i trochę płytkość rozgrywki. W „smokach” udało się to wygładzić. Dzięki temu, że akcje wykorzystują teraz walutę w postaci srebrnych monet, jesteśmy w stanie lepiej kontrolować przebieg całej rozgrywki. Wciąż występują sytuacje, że ktoś nam pokrzyżuje plany, ale nie jesteśmy w stanie się zablokować przez pechowy rzut kostkami.

Druga kwestia to ponownie Smocza Gildia. Niby nic wielkiego, bo dodatkowy tor, po którym, w ramach niektórych bonusów, będziemy przesuwać kostkę. Ruch ten może nam przynieść zasób, kartę, ale też zapewni specjalne akcje jak np. pobranie dodatkowej monety, a uwierzcie mi, czasem jest to bardzo dużo. Również wspomnę, że na tym torze zdecydować się możemy na dodatkowe punkty zwycięstwa, o ile ktoś im nam wcześniej nie podbierze.

Wydawcą gry jest Stonemaier Games, a co za tym idzie, nie musimy martwić się o jakość wykonania. Karty są porządnie wykonane, kartonowe elementy grube i się nie strzępią. Miłym akcentem jest również duża ilość woreczków strunowych oraz dwie plastikowe tacki z pokrywką, których przeznaczenia do końca nie rozszyfrowałem – ja w nich trzymam jajka.

Skoro o kartach mowa, to chciałbym poruszyć kwestię grafik, które wywołały kontrowersje na popularnym portalu społecznościowym. Mianowicie jest spora rzesza osób, która uważa je za paskudne. Jeżeli o mnie chodzi, to jest to mocno przesadzone i tworzy tylko negatywny PR. Owszem, nie jest to poziom Na skrzydłach, bo artysta musiał wymyślić grafikę na nowo, ale też nie są one w żadnym wypadku brzydkie. Na pewno niektóre nazwy gatunkowe mogą się wydawać niefortunne i np. zamiast „smoczę” mamy „smoczka”, ale jest to na swój sposób urocze, a niekiedy przez zabawnie brzmiącą nazwę smoka uśmiechnąłem się.

Na koniec chcę jeszcze wspomnieć o regrywalności. Na przykład uzyskujemy ją poprzez rozdanie zadań punktujących na koniec rundy lub losując jedną z czterech gildii. Mało? Każda z gildii ma dwie wersje, co daje łącznie 8 kombinacji. Oprócz tego, oczywiście, karty są losowe, więc rozegranie identycznej partii będzie trudne do wykonania. Znużenia nie ma. Co więcej, Na skrzydłach smoków jest jedną z nielicznych gier, po których nie czuję zmęczenia i mogę bez problemu siąść kilka razy z rzędu do gry. Duża zaleta.

Ptaki, smoki czy obie?

Zapewne część z Was zastanawia się nad sytuacją, co wybrać? Na skrzydłach? Na skrzydłach smoków? Może obie? No cóż… to zależy od Was! Na skrzydłach jest zdecydowanie bardziej rodzinnym tytułem. Próg wejścia jest o oczko niżej, niż w przypadku wersji ze smokami. Dodatkowo mamy tutaj bardziej przyziemny klimat, co może ułatwić rozgrywkę osobom niegrającym. Po drugiej stronie mamy wersję ze smokami -est ona bardziej „gejmerska” i mnie osobiście bardziej przypadła do gustu. Brak losowości, policzalne akcje i troszkę bardziej skomplikowana rozgrywka pozwalająca na odpalanie kombosów, nie męcząc przy tym mocno mózgu.

Tak więc gdybym miał wybrać tylko jedną wersję, to na pewno skusiłbym się na Na skrzydłach smoków, jednak, jakbym miał przedstawić ten tytuł osobom, które dopiero zaczynają grać, to na pewno wybrałbym „wersję z ptakami” ze względu na niższy próg wejścia i bardziej realistyczny klimat.

Podsumowując…

Na skrzydłach smoków to bardzo przyjemna, bardziej rozbudowana gra od pierwowzoru. Nie występują tutaj rzeczy, które mogły przeszkadzać w pierwowzorze w postaci np. losowości. Mała ilość zasad, przejrzystość rozgrywki sprawia, że tytuł nie męczy, a wręcz zachęca do rozegraniu kilku partii z rzędów. Dużym atutem jest też jakość wykonania, ale właśnie z tego słynie Stonemaier Games – jest dobrze i porządnie.

Tak więc nie przedłużając – grę polecam, a jeżeli odbiliście się od „podstawki” przez losowość lub brak „mitycznego” klimatu, to warto dać szansę temu tytułowi.

Dziękujemy wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.

Więcej na boardgamegeek.com | Planszeo | Rebel

Grę kupicie tutaj:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Najnowsze posty
Szukaj