, ,

Mass Effect: Gra Planszowa

Gdzieś na szczycie listy moich komputerowych gier wszech czasów, obok pierwszego Baldura czy FFVII, siedzi Mass Effect. Wiem, że nie jestem jedyny. Seria, no ok, powiedzmy trylogia, zapisała się na stałe w annałach, mało kto jej przynajmniej nie kojarzy. Słusznie, bo to jest kawał dobrego, filmowego wręcz SF, które opowie nam historię, której detale zależne będą od nas. Trylogię przeszedłem dwa razy i nie wiem, czy na tym się skończy. Część czwarta służyć będzie jako przykład, dlaczego nie powinno się kosztem projektu „zrobimy lepszą strzelankę od Bungie” psuć zarówno ME, jak i DA, ale to inna opowieść.

Wykonanie

Tymczasem, oczekując na cud w stylu nowej gry z serii, otrzymaliśmy planszówkę: kooperacyjną, taktyczną, z fabułą. Wbrew ciężarowi serii, spakowaną w dość skromne, niewielkie pudło. Wiadomo, że nie o to chodzi, ale pierwsze wrażenie jest nieco niepokojące – chcąc nie chcąc możemy mieć obawy, ile gry w grze dostaniemy, zwłaszcza po setce czy dwóch godzin przegranych na komputerze.

Standardowe, niewysokie pudełko początkowo nie wzbudziło mojego zaufania, aczkolwiek to oczywiście moja wina – spodziewałem się czegoś cięższego. Zawartości jest jednak sporo, znajdziemy w środku niemal dwieście żetonów, sześć figurek (dwie wersje Sheparda, Tali, Wrex, Liara, Garrus), fajne, ciężkawe kości K6 (czternaście), duże plansze graczy i mapa kampanii czy dwie niewielkie talie kart. Te ostatnie są cienkie, ale wzbudzają zaufanie. Zestaw uzupełnia Księga Misji (na której będziemy toczyć grę – rozkłada się ona w mapy misji), Księga Opowieści, zawierająca akapity z fabułą oraz… mająca 42 strony instrukcja. To nie błąd – ale podręcznik do gry jest dość „luźny”, stara się dokładnie ilustrować przykłady zasad i pojęć z gry, nie oszczędzano na rozmiarze czcionki – i chwała wydawcy za to.

Wykonanie komponentów jest dobre, papier jest dobrej jakości, gra posiada insert z pokrywą, wszystko jest tutaj w jak największym porządku, nie mam do czego się przyczepić.

O co tu chodzi

Mass Effect: Gra Planszowa opowiada historię rozgrywającą się podczas trzeciej części komputerowego pierwowzoru. Na planecie Halagaz rozbija się jednostka organizacji Cerberus, która przez burzę nie może używać łączności dalekiego zasięgu. Na pokładzie są cenne dane. Naszym zadaniem będzie ich zdobycie lub zniszczenie – ewentualnie zabezpieczenie jednostki do przybycia floty.

Kampania gry to trzy do pięciu misji, zależnie od tego, czy zdecydujemy się wykonać opcjonalne Misje Towarzyszy – każdy z nich ma jedną, a osiągnięcie celu takiego zadania odblokuje specjalną zdolność danego członka drużyny. Same misje ułożone są w trzech blokach, mamy trzy do wyboru na starcie, potem cztery, na końcu trzy, pomiędzy nimi możemy wykonywać wspomniane zadania opcjonalne. Kampania pomyślana jest tak, że po rozegraniu misji możemy wybrać jedną z dwóch kolejnych – nie ma pełnej swobody (i słusznie, bo to w końcu jest określona historia i nie możemy nagle przeteleportować się na rufę, jeżeli zaczęliśmy od przebijania się do wnętrza dziobu okrętu).

Po wybraniu zadania otwieramy Księgę Misji na określonych przez scenariusz stronach; lewa część otwartej księgi opisuje warunki misji, przeciwników, z którymi się zderzymy, i czasem pojawią się zasady opcjonalne. Prawa strona to mapa taktyczna aktualnego zadania.

Niezależnie od liczby graczy przy stole każda misja wykonywana jest przez cztery postaci – skład możemy zmieniać do każdej misji. Rozstawiamy figurki, przeciwników, dodatkowe żetony na mapie – symbolizujące drzwi, cele misji, wieżyczki czy łup. Szykujemy Talię Zagrożenia (Cerberus lub Żniwiarze) i ruszamy do boju.

Gracz rozpoczynający jako pierwszy rzuca pełną pulą kości – dwanaście sztuk (później, zależnie od tego, jak wykonujemy misje możemy dostać jeszcze dwie). Następnie przydziela trzy z nich do pól akcji na karcie swojego bohatera – mamy oczywiście Ruch (dwa lub trzy pola, zależnie od wyniku na K6), akcje związane z misją, czy ożywienie innego członka drużyny. Do powyższych dochodzą umiejętności podstawowe – na przykład Tali ma swojego drona, który może hakować wieżyczki; sam Shepard może wzmacniać akcje drużyny swoim Rozkazem.

Wracając jeszcze do kości – możliwe wyniki poza Ruchem to Akcja, Akcja Wzmocniona (czasem potrzebna do niektórych umiejętności, czasem „po prostu” wzmocni nasze działanie), Akcja Podstawowa – kostki z takimi wynikami rozliczamy od razu i je przerzucamy.

Na planszach członków drużyny widać również sporo umiejętności dodatkowych, które odblokowujemy zazwyczaj zbierając doświadczenie na misjach; czasem otrzymamy je na skutek fabuły czy innych działań.

Ruch gracza kończymy dobierając Kartę Zagrożenia, która zazwyczaj wygeneruje nam więcej przeciwników na mapie, czasem uaktywni wieżyczki, czy otrzymamy Eskalację – swoisty zegar w każdej misji (po paru przetasowaniach kart, przyspieszonych przez Eskalację czy nie, kończy nam się czas i misja kończy się porażką).

Kolejny gracz może zachować jedną niezużytą kość i rzuca pozostałymi. Po wykonaniu akcji przez cały zespół, przesuwamy żeton pierwszego gracza, odnawiamy tarcze (kapitalny pomysł!) i lecimy dalej.

Ciekawym nawiązaniem do gier komputerowych są działania Idealisty i Renegata. Jak to działa? Oprócz normalnej ścieżki misji, możemy sobie albo utrudnić działania (przykładowo, hakujemy na jakimś polu pod ostrzałem wroga) albo wykonać je bardziej agresywnie (po prostu coś zniszczyć czy być biernym względem niektórych rzeczy dziejących się na mapie). Zależnie od obranej ścieżki, otrzymamy nieco inną fabułę, a mechanicznie – wybory Idealisty nagradzają nas dodatkową kostką (maksimum dwie), Renegata – żetonami, które umożliwiają zmianę wyniku na swoich kościach.

To generalnie, nie licząc oczywiście wszystkich zasad walki i interakcji wszystko z mechanicznego mięsa. Jakie wrażenia mamy przy samym graniu?

Jak się w to gra

Grę rozkładamy błyskawicznie, zasady są proste do opanowania i czytelne. Pojęcia linii strzału, czy mniej oczywiste różnice wysokości terenu działają bez problemów, nie trzeba za często zaglądać do grubej instrukcji.

Mass Effect: Gra Planszowa dysponuje fabułą, którą odkrywamy w kolejnych akapitach, ale nie ukrywa, że chodzi przede wszystkim o taktyczne starcia na heksach. Jak na skalę i gatunek gry czułem, że jest ok – oczywiście jako fan serii chciałbym więcej klimatu, ale nie czułem się niedopieszczony.

Drzwi, wieżyczki, więksi i mniejsi przeciwnicy, a także drobne dodatkowe mechaniki w obrębie każdej misji zapewnią nam sporo frajdy, nie przerywając jej milionem zasad, a mapa, której nie trzeba układać przez kwadrans albo dwa wspomaga sprawne rozgrywanie misji. Zanim pomyślicie, że to, co opisuję brzmi za prosto i lekko, już prostuję – o ile nie jest to przekombinowany, trudny crawler, to trzeba uważać – trafiło się nam takie zakończenie, że nieco za bardzo pewnie się czując, zostaliśmy złożeni w jednej zasadniczo rundzie (a raczej – postać Sheparda, której eliminacja kończy automatycznie misję).

Przechodząc kolejne misje doznamy swoistego przeglądu mechanik i pomysłów, jakie znamy z innych gier – ale bez wrażenia, że to tylko remiks. Mass Effect nie obiecuje czegoś, czym nie jest, jeżeli znamy uniwersum, to będzie nam lepiej się grało, jeżeli nie znamy – gra nadal jest interesująca. Możemy ją sobie dawkować; jedna misja to około 45 minut (o tym zaraz), albo korzystając z tego, jak ekspresowo możemy przygotować kolejną mapę – „cisnąć” dalej.

Grać będziemy zatem sprawnie dynamicznie…i krótko. Dość krótko. Gdy okazało się, że jedyną kampanię można zasadniczo skończyć w jeden wieczór, jak ktoś się uprze, to chciałem napisać sporą, ostrą tyradę na temat tego, jak można wydać tak skonstruowany tytuł. Następnie spojrzałem na cenę i przemyślałem temat jeszcze raz. Tutaj chyba największa kontrowersja.

Po jednej stronie mamy stosunkowo krótką grę, która przy wszystkich swoich zaletach, sprawnej grupie, zajmie jeden wieczór na jeden wariant kampanii. Regrywalności oczywiście trochę dostajemy, bo jeżeli chcemy wszystko „wyklikać”, to kampanię trzeba przejść cztery razy (przynajmniej dwa jeżeli chcemy zobaczyć wszystkie opcjonalne misje Towarzyszy). Pomijam oczywiście testowanie różnych taktyk czy składów. Jednak po drugiej stronie mamy czas gry. Jest krótko, pytanie czy zbyt krótko? No ale niektóre dodatki do gier na zbieraczkach są droższe, a tutaj jednak otrzymaliśmy krótką, ale intensywną naparzankę na heksach.

Ocena

Największy problem Mass Effect: Gry Planszowej równocześnie może być jej największą zaletą. Przy stole czasem wręcz słyszałem zachwyt nad tempem jej przygotowania. Dla niektórych krótkie czasy misji mogą być wręcz zaletą. Z takimi opiniami osobiście się zgadzam. To nie jest długi na sto godzin, skomplikowany tytuł wymagający czterech godzin szkolenia, to jest gra do zagrania między większymi tytułami, czy wręcz – pojedyncze misje – gdy ktoś jeszcze do nas dojeżdża na główne danie.

Grę oceniam zatem dość pozytywnie, ale równocześnie mam pewne obawy odnośnie jej przyszłości – jest wprost stworzona do dodatków, a tych brak, nie ma nawet zapowiedzi. Nadal samo podstawowe pudełko wybroni się i będzie stanowić ciekawy wyjątek w świecie ważących po piętnaście kilo boksów. Polecam, nie tylko fanom.

TL;DR Drużynowy taktyk gotowy do gry w kwadrans z misjami długimi na trzy kwadranse. Pozornie prosty i łatwy, potrafiący jednak wymagać odpowiedniego, skoordynowanego działania na planszy. Tańszy niż dodanie sundropa w wielu grach na zbieraczkach. Działa dobrze nawet jak gramy z ludźmi nie znającymi serii.

Zalety:

  • Mass Effect na planszy!
  • szybka w rozstawieniu
  • sprawna rozgrywka
  • duża, czytelna instrukcja
  • fabuła, może nie rozbudowana, ale w klimacie i można poczuć konsekwencje niektórych wyborów

Wady:

  • dla niektórych będzie za krótka
  • nieco zbyt mała regrywalność, jeżeli nie patrzymy na cenę
  • trochę lepiej by było, gdyby do wyboru był jeden, dwóch więcej członków drużyny (może miejsce pod dodatki?)

Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie gry do recenzji.

Więcej na boardgamegeek.com | Portal Games | Planszeo

 
Zobacz nas na Facebooku

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Nowości w sklepie
Przejdź do sklepu:
Najnowsze posty
Szukaj