Za nami ciężki rok. Ten zapowiada się lepiej, ale problemy logistyczne i produkcyjne, które dotknęły również branżę planszówkową spowodowały mocne opóźnienia. Co prawda, każdego roku robiłem takie listy i każdego roku pisałem o tym, że na niektóre gry wciąż czekam, jednak mam wrażenie, że w 2020 znaczna część tytułów, albo zdążyła na farcie przed samymi świętami, albo przesunięta została na rok 2021. Do spadków z listy możemy zaliczyć Mezo (Portal Games – zapowiedziane na luty 2021), Ankh (które najpewniej zostanie wydane przez Portal Games, jednak mówi się o tym, że dopiero w 2022 – czekamy na PortalCon), Clash of Cultures (brak polskiego wydawcy, ma wyjść w Q1), Reavers of Midgard (Portal Games), Wiedeński Łącznik (również Portal Games – premierę zapowiedziano na maj 2021).
Niemniej jednak w 2020 roku pojawiło się na rynku bardzo dużo dobrych tytułów, omówmy jednak tylko te, na które czekaliśmy na początku, co opisaliśmy w tym tekście.
Spodziewajcie się również oczywiście listy najlepszych gier 2020 roku oraz najbardziej wyczekiwanych gier 2021 roku – jednak to dopiero za kilka tygodni!
Topka – Najbardziej wyczekiwane gry 2020 roku.
Barrage
Autorzy: Tommaso Battista, Simone Luciani | Wydawca: Portal Games | BGG
Gekon: Jedna z gier, na której premierę czekałem od zeszłorocznego Portlaconu. Już wtedy sprawiała wrażenie mózgożernego wyzwania i podczas kolejnych partii tylko utwierdzała mnie w przekonaniu, że to jedno z lepszych euro. Ciemne grafiki idealnie wpisują się w industrialny klimat. I choć nie jest to czystej krwi steam punk to paradoksalnie mózgi parują nad stołem. Ciasny worker placement, gdzie trudem jest wykonać zaplanowane akcje. Mechanika spływu wody i tam zatrzymujących ją na kolejnych progach. Kanały, które nie dość, że pozwalają zdobyć energię, a dalej punkty zwycięstwa to jeszcze skutecznie zmienią tor biegu wody. Co ciekawe wprowadza to sporo negatywnej interakcji, co niespecjalnie często zdarza się w przypadku tego typu euro. Dużo planowania na planszy gracza i kołach produkcji. Gra raczej skierowana do zaawansowanych graczy, którzy lubią wyzwania, ale o tym zdaje się już informować gabaryt i ciężar pudła. Miałem początkowo obawy, czy gra dorośnie do rangi Brassa, bo siłą rzeczy pierwsze skojarzenia będą z tym właśnie tytułem, ale w mojej opinii nie będą robiły sobie konkurencji. W mojej opinii to najlepsza gra zeszłego roku.
Tainted Grail: Upadek Avalonu
Autorzy: Krzysztof Piskorski, Marcin Świerkot | Wydawca: Awaken Realms | BGG
trx: Awaken Realms nie wydaje słabych gier. Ich tytuły są przynajmniej dobre, dlatego wydaje mi się, że branie ich KS to pewniak – oczywiście, jeżeli jesteś fanem danego rodzaju gier. Tainted Grail: Upadek Avalonu ciężko nazwać zwyczajną grą – jest to opowieść. Gra, w której to właśnie klimat jest najważniejszy, fabuła pcha nas do przodu, a mechanika dość sprytnie pomaga nam w tej przygodzie. Mamy do przeczytania setki stron świetnej mrocznej historii w paragrafach, które zostały ze sobą genialnie połączone i bardzo dobrze napisane. Początkowo trudna i nieintuicyjna walka, w której używamy kart i musimy je połączyć za pomocą konkretnych kluczy i symboli, z czasem stała się prosta i dynamiczna. Nie jest to jednak gra dla wszystkich. Oj nie. Zdecydowanie powiem, że jest to gra dla tylko niektórych – dla ameritrashowców, lubiących kooperacje i mroczny klimat. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, bo pewnikiem pojawi się recenzja, ale już teraz mogę powiedzieć, że gra wpadnie wysoko do mojej listy ulubionych gier.
Spirit Island
Autor: R. Eric Reuss| Wydawca: Lacerta | BGG
Wojtek: Jedna z najbardziej grzanych gier ostatniego czasu, w wersjach obcojęzycznych dostępna od trzech lat, wjechała z przytupem na wigilijnego karpia w języku Mickiewicza i Sasina, wydana z niemałym trudem przez rodzimą Lacertę. Czekaliśmy na nią, bo chcieliśmy asymetrycznej kooperacji bez użerania się z samcem alfa, szybkiej rozgrywki bez losowości, a nade wszystko ogromnej regrywalności. Od razu zaznaczę, że recenzja Spirit Island jest właśnie w produkcji, spoilerując, prawie wszystko z tego dostaliśmy, więc powinniśmy być zadowoleni: to bardzo dobra, ale nie dla każdego, regrywalna, ale piekielnie trudna, bez gracza alfa, ale jeśli macie bardziej ogranego przy stole, musi przejąć dowodzenie, choćby nie chciał, asymetryczna – o, tak, do tego stopnia, że jeśli wybierzecie na starcie nieuzupełniające się duchy do zabawy, czeka was niezła ścieżka zdrowia. Ogólnie – tytuł nie zawiódł, kawał solidnej planszówki, i zapewne znajdzie się na mojej top liście niesławnej pamięci 2020 roku.
Viticulture
Autorzy: Morten Monrad Pedersen, Jamey Stegmaier, Alan Stone | Wydawca: Phalanx Games | BGG
Gekon: Byłem jednym z wielu, którzy czekali na polskie wydanie Viticultre na polskim rynku. Było nie było, jej pierwsza odsłona miała miejsce już w 2013 r. W grze możemy wcielić się w właścicieli winnic w słonecznej Toskanii, którzy zarządzając dostępnymi zasobami, pracownikami, czasem staramy się produkować jak najwartościowsze wino. I prawdę powiedziawszy w pudełku otrzymujemy wszystko zgodnie z zapowiedzią. Dość ładne elementy, może nie powalają na kolana, ale całość wydania łącznie ze stylem grafiki stanowi spójną całość. Gra wydaje się, całkiem dobrze oddaje specyfikę zarządzania winnicą, daje kilka dróg zdobywania punktów i sporo wyborów, i jest bardzo poprawna. I to chyba największy zarzut ode mnie. To taki standardowy worker placement, rzetelny, zaprojektowany zgodnie ze sztuką, ale brakuje w nim tego Czegoś, żeby się nim zachwycić. Szczególnie wtedy, gdy produkcja wina nie jest naszą wielką pasją. Może na wrażenia też wpłynął krótki tor punktacji, który nie przypadł mi do gustu? Ogólnie mam mieszane odczucia, bo to niewątpliwie solidna gra i nie odmówię proponowanej partii, ale nie podbiła mojego serducha. Pozostaje jeszcze sprawdzenie z dodatkiem.
Lockup: Opowieści ze świata Roll Player
Autor: Stan Kordonskiy | Wydawca: Ogry Games | BGG
Łukasz: Co prawda nie doczekaliśmy się jeszcze polskiej premiery, ale w redakcji mieliśmy już okazję przetestować i zrecenzować Lockupa. Jak pisałem na początku zeszłego roku, oczekiwałem po nim knucia, blefu oraz powiewu świeżości w gatunku worker placement. Z radością melduję więc, że ani trochę się nie zawiodłem. Gra doskonale wpasowuje się w uniwersum Roll Playera, choć oparto ją na zupełnie innym modelu rozgrywki. W pomysłowy sposób realizuje przy tym swój temat i miesza mechaniki pozornie niekompatybilne. Z wielką chęcią powracać będę do fantastycznego więzienia Kulbak, by… znowu z niego nawiać.
Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.