Mówi się, że rozmiar nie ma znaczenia. Tak przynajmniej żony zapewniają swoich mężów – na początku małżeństwa. Najpewniej co drugi ameritrashowiec jest zupełnie innego zdania, bo przecież im więcej (większe), tym lepiej. No, chyba że zdecydowanie za bardzo podbija to cenę.
Tym dywagacjom będziemy musieli sprostać po zakupie dodatku Zombicide – Nie zazna spokoju, kto przeklęty. Jest to już kolejny duży dodatek do fantaziakowej wersji gry – pasuje zarówno do Czarnej Plagi, jak i Zielonej Hordy. No okej, ale ile można? Dostaliśmy przecież Kompanów i Wrogów, a jeszcze wcześniej Wulfsburg – o mniejszych rozszerzeniach dających nowych Ocalałych, przeciwników i abominację już nie wspomnę.
Czy kolejny dodatek jest nam potrzebny? No dobrze, sprawdźmy, co jest w środku.
Jak otworzymy pudło, razu wylewa się na nas tona plastiku, ale do tego w Zombicajdach się przyzwyczailiśmy. Najbardziej charakterystycznym elementem i chyba głównym powodem stworzenia tego rozszerzenia jest Nieumarły smok. Wielki, przez co mocno utrudniający schowanie całej zawartości do pudełka – a jestem wielkim przeciwnikiem plastikowych wyprasek od CMON, które oddzielają każdą figurkę od siebie – co zmusza do wkładania ich pojedynczo – oczywiście zwiększając czas rozkładania i składania gry. Dlatego w chwili otwarcia pudełka pozywam się tego zbędnego plastiku.
No okej, ale wróćmy do smoka, sama jego wielkość jest oczywiście wypaśna i przez to wygląda świetnie (jednak sam plastik nie jest zbyt cudowny – wygląda chińsko, ale za to jest twardy) na planszy, co jednocześnie pokazuje jego skalę w stosunku do innych przeciwników, czy Ocalałych. Jest jednak tak wielki, że zasłania pół planszy i przypadkiem możemy go szturchnąć. W samej grze jest już trochę lepiej – gość może stanąć tylko na środkowym polu kafla, więc jak się porusza, to przeskakuje pomiędzy kaflami, a nie polami. Tłucze mocno jak na kogoś depnie, natomiast przede wszystkim wysrywa kolejnych zombie. Zabić go można balistą (maszyną oblężniczą, którą również otrzymujemy w tym rozszerzeniu) i w zależności od momentu i odsłoniętej karty podatności – wybranym rodzajem broni, np. czary, czy artefakty.
To wszystko przekłada się na to, że mocno podnosi poziom trudności. Jak go pokonamy (a potrzeba mu wbić 2 obrażenia lub jeden celny strzał z balisty), to tak naprawdę go przepędzamy do momentu wyciągnięcia kolejnej karty ze smokiem. Za każdym razem jak się pojawia, to dociągamy nową kartę podatności (wskazującej, na to, jakiej broni smok się boi), i jak zabijemy go tyle razy, by odrzucić wszystkie karty podatności, to w końcu mordujemy go na amen i już nam nie będzie psuł krwi – jednak jak się spodziewacie – proste to nie jest.
Oprócz głównego bossa mamy dwa rodzaje zwykłych przeciwników, którzy bardzo fajnie urozmaicają rozgrywkę i zmuszają do jeszcze większego taktycznego kombinowania. Widmowi Szwendacze nie są podatni na zwykłą broń i zabić ich może jedynie czar lub magiczny oręż, natomiast Rój Szczurów aktywuje się za każdym razem, gdy wyciągniemy kartę Roju Szczurów przy namnażaniu – co powoduje, że ruszają się bardzo dużo i szybko (bo o 2 pola) – i okazje się, że szczury są groźniejszym przeciwnikiem niż Zombie. Figurki obu rodzajów przeciwników są wykonane porządnie w standardzie Zombicide, a Widmowi Szwendacze dodatkowo zostali wydrukowani w kolorze niebieskim, by podkreślić ich duchową naturę.
Rozpisuję się na temat przeciwników, jednak powiem tyle, że na nich będę musiał zakończyć przedstawianie zawartości pudełka, bo niestety nic poza nimi ten dodatek nie wnosi – nie ma żadnych nowym misji (nawet na starych kafelkach), ani przedmiotów, ani Ocalałych (no okej, tych dostaliśmy sporo w poprzednich dodatkach) i powiem szczerze, że lekko się zawiodłem. Rozszerzenie Nie zazna spokoju, kto przeklęty kosztuje niewiele mniej od innych dużych rozszerzeń, a mam wrażenie, że zawartości jest dużo mniej.
I tutaj wracamy do początku – czy rozmiar ma znaczenie. Czy tak wypaśny smok jest w ogóle potrzebny? Nie, nie jest. Mógłby być mniejszy, ale za to fajnie robi skalę. Ten dodatek jest przeznaczony dla wiernych fanów Zombicide – dla ludzi, którzy kupują wszystkie rozszerzenia, bo Nie zazna spokoju, kto przeklęty nie wprowadza niczego innowacyjnego, tylko kilku nowych przeciwników – jakby poprzedni wam się znudzili. Rozszerzenie podnosi poziom trudności, więc przeznaczony jest również dla doświadczonych graczy. Jak dla mnie – mógłby być – i mogłoby go nie być.
Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie dodatku do recenzji.
Zalety:
- Dodatkowi przeciwnicy w Zombicide zawsze spoko.
- Wielki Nieumarły smok.
Wady:
- Który przesłania pół planszy i jest przesadnie wielki, przez co podnosi jedynie cenę dodatku.
- I nic więcej.
Kilka słów na temat nowego systemu ocen.
Więcej na: boardgamegeek.com |Portal Games
Grę kupicie tutaj:
Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.