Jeżeli śledzicie nasze teksty, to wiecie, że w grudniu 2020 popełniłem Rzut oka na Dylematy Króla. Wszystkich, którzy nie zapoznali się z tym tekstem, zapraszam do lektury, bo opisałem tam całą mechanikę gry i nie ma sensu powtarzać tego drugi raz w tym tekście. Rzut oka to była szybka akcja, po kilku rozgrywkach, by jak najszybciej dać wam znać co sądzę o tym tytule – bo był dość gorący, a ja nie miałem możliwości szybkiego ogrania pełnej kampanii.
Dziś już mi się to udało. Wraz z ekipą ukończyliśmy pełną kampanię wspomnianej gry legacy. Poświęciliśmy na to 4 wieczory, razem około 20 godzin – i długość wydaje się jak najbardziej wystarczająca. Graliśmy w trzy osoby i już na wstępie mogę powiedzieć, że wiem, że o wiele lepiej grałoby się w 5 osób, a przynajmniej 4. Liczba graczy ma olbrzymie znaczenie przy regularnej grze – standardowych rozgrywkach, w których się licytujemy. Jeszcze ważniejsze jest to jednak przy wielkim finale, którego mechaniki i formy oczywiście nie mogę zdradzać, jednak trzeba to powiedzieć – mimo że nie bawiliśmy się źle – a nawet wręcz przeciwnie, zabawa była przednia, to nie jest to gra dla trzech osób. Rzadko pojawiają się jakieś tymczasowe sojusze, głosowania są raczej dość oczywiste, nie ma nagłych zwrotów akcji. W większym gronie grałoby się zdecydowanie ciekawiej. Także najlepiej, grajcie w piątkę. Wiem, że w obecnych czasach może to nie być takie łatwe, ale innej decyzji możecie po prostu żałować – szczególnie że gra do tanich nie należy.
No właśnie cena – ostatnio gry, również legacy, przyzwyczaiły nas do coraz wyższych cen. Dylematy w momencie pisania tego tekstu możecie znaleźć za ok. 300 zł, co jak przeliczy się na czas spędzony przy grze, wychodzi dość drogo. A jest to gra jednorazowa – nie ma opcji jej naprawy (przynajmniej nic o tym nie wiem), by podjąć próbę zagrania jeszcze raz – innymi rodami (a mamy ich bardzo dużo), z innymi decyzjami (nie ma opcji, by otworzyć wszystkie koperty i nakleić wszystkie naklejki). Wielka szkoda, bo po zakończeniu rozgrywki, mimo że czujemy satysfakcje z zakończenia gry, to niestety patrząc na liczbę nieużytych elementów, można się trochę zawieść. Najlepiej złóżcie się pełnym składem – i tak gra nie zostanie u nikogo w kolekcji, a koszt rozłoży się w takim sposób, że zbytnio go nie odczujecie.
Fabularnie gra wypada bardzo dobrze. Każda kolejna koperta, albo rozwija istniejący wątek, albo otwiera nowy. Są one ciekawe i angażujące, z niektórymi postaciami/tematami można się nawet zżyć. Co najważniejsze, nie jest dziecinnie, a miejscami jest nawet mrocznie i bardzo poważnie. Czujemy, że rzeczywiście nasze decyzje wpływają na to, jak królestwo wygląda. Nasze wybory mają znaczenie i to realne. Zdarzyło nam się podjąć decyzje, których skutkami była śmierć pewnych postaci – nieraz bardzo ważnych.
Wątki rozkręcają się bardzo ciekawie i mimo początkowo średniego tempa, ale dużej liczby mikro tematów, którymi rządzący muszą się zająć, wraz z biegiem czasu, gra mocno przyśpieszała, a wątki połączyły się w całość, co wskazuje na to, że gra została zwyczajnie bardzo dobrze zaprojektowana – bo kończy się spójnie w odpowiednim momencie.
W trakcie gry każda grupa napisze swoją własną kronikę Ankist – królestwa, którym będziemy zarządzać – a jest jej 128 wersji, więc całkiem sporo. Świat jest dość poważnym fantasy (bez elfów i krasnoludów) i raczej niewielką dawką magii, więc bardzo blisko mu do naszego zwykłego i brudnego średniowiecza.
Oczywiście oficjalnie to królowie rządzili królestwem, ale to my – jako członkowie rady realnie podejmowaliśmy decyzje – tylko po to, by zwiększać swój prestiż, żądzę, wpływy i bogactwo swojej rodziny, ale również to, by kolejnymi królami zostawali członkowie naszego rodu.
Królów nazywamy sami (nie pozwolę sobie wymienić przykładów z naszej gry, bo były to przypadki zabawne wewnątrz naszej grupy i mogłyby nie być dobrze zrozumiałe) i wydaje się, że rządów co niektórych nie zapomnimy długo – co ciekawe chcąc nawiązać do jakiegoś nikczemnika z kart ziemskiej historii, podkradliśmy jego imię, a król podejmował zupełnie odwrotne decyzje od jego prawdziwego imiennika – to samo miało miejsce w drugą stronę. Jeszcze długo będziemy wspominać wybranych z nich.
Gra jest dość powtarzalna (pod względem mechanicznym), jednak od czasu do czasu pojawiają się nowe mechanizmy, które mimo tego, że są bardzo przyjemną odskocznią i mocno urozmaicają zabawę, wprowadzają również przestoje i zagubienie – bo konieczne jest zapoznanie się z nowymi zasadami, które zostały często rozpisane dość obszernie, a najczęściej są to dość proste i małe rzeczy. Najbardziej odczuliśmy to przy finale, gdzie kart z instrukcją, było chyba 7 (dwustronnych), a same zasady sprowadzały się do kilku, dość prostych czynności. Mocno to nie przeszkadza, ale dla dobra płynności rozgrywki, mogłoby być to napisane zwięźlej.
Nie jestem fanem gier licytacyjnych. Często nie czuję potrzeby przebijania kolejnych ofert, czy negocjowania przy stole, by osiągnąć jakiś konkretny cel. I na początku w tym przypadku było podobnie. Mimo że gra nad stołem i negatywna interakcja, to coś, co kocham, to do licytacji jakoś nigdy nie mogłem się przekonać. Dylematy Króla spowodowały, że nie dość, że spróbowałem po raz kolejny, to jeszcze mi się to podobało. A to się często nie zdarza.
Dylematy Króla to zdecydowanie jedno z lepszych gier legacy, w które dane mi było grać. Ciężko je porównać do np. Pandemica Legacy, bo te gry, poza tym, że są elementy, które niszczymy/wyrzucamy/obklejamy, nie mają zupełnie ze sobą nic wspólnego. Sam nie wiem, którą postawiłbym wyżej, bo przy obu bawiłem się równie dobrze, a z Pandemiciem mam zwyczajnie trochę lepsze wspomnienia, bo był pierwszą grą tego typu i to on zrobił na mnie efekt wow, którego w żadnej innej, kolejnej grze legacy zwyczajnie nie dało się powtórzyć – bo niszczenie kart, nie smakuje już tak samo za drugim razem. Historię Dylemantów Króla i imiona niektórych z władców zapamiętamy na długo. Jest to gra zdecydowanie warta swojej ceny.
Dziękujemy wydawnictwu Galakta za przekazanie gry do recenzji.
Zalety:
- Bardzo ciekawa historia,
- Proste mechanizmy podstawowe i od czasu do czasu pojawiające się nowe – równie proste,
- Królowie, których zapamiętamy na długo.
- Angażująca rozgrywka.
Wady:
- Słabo się skaluje – grajcie w 4, a najlepiej w 5 osób,
Kilka słów na temat nowego systemu ocen.
Więcej na: boardgamegeek.com |Galakta
Grę kupicie tutaj:
Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.