, ,

Rzut Oka – Dylematy Króla

Spokojnie, spokojnie – recenzja też będzie, ale chciałem koniecznie podzielić się z wami moimi odczuciami po pierwszych siedmiu królach… tzn. po pierwszych siedmiu rozgrywkach, czyli w okolicach połowy kampanii. Nie będę się zbytnio rozpisywał – bo nie będę miał czego w recenzji opisywać, więc będzie szybko, lecz zgrabnie.

Dylematy Króla, to licytacyjna gra legacy, czyli tytuł, w którym będziemy niszczyć/wyrzucać elementy (głównie karty), naklejać naklejki na planszę itd. Nie jest to oczywiście pierwsza gra tego typu, wcześniej pojawiły się już takie gry jak Pandemic Legacy, Aeon’s End Legacy, czy nawet Risk Legacy. Autorami są Hjalmar Hach oraz Lorenzo Silva, za polskie wydanie odpowiada wydawnictwo Galakta, natomiast w oryginalne, na świat został wypuszczony przez Horrible Guild. Gry legacy to specyficzny typ gier i chociaż mechanicznie mogą się od siebie różnić, to jednak mają jedną główną wspólną cechę – jedna rozgrywka wpływa na kolejną. I to często dość znacząco.

W grze Dylematy Króla wcielamy się w przedstawicieli rodów szlacheckich – książąt lub margrabiów, którzy zasiadają w radzie, będącej wsparciem dla króla. Umówmy się, to my rządzimy królestwem, a król realizuje to, co rada ustali.

Głównym mechanizmem gry jest wspomniana już licytacja. W trakcie gry będziemy dociągać tzw. karty dylematów, które będą stawiały przed nami pytania, na które będziemy mogli odpowiedzieć TAK, lub NIE. Każdy z tych wyborów będzie dawał nam generował konsekwencje – zmiany współczynników królestwa – wpływ, dobrobyt, bogactwo, wiedzę oraz morale (których położenie będzie wpływać na punktowanie na koniec rozgrywki, zgodnie z tajną kartą celu); doklejenie naklejki kroniki (dającej informację o pozytywnych/negatywnych skutkach decyzji oraz o tym, o czym pamięta lud), otworzenie koperty oraz dołożenie jej zawartości do talii dylematów (co otwiera nowy wątek fabularny – lub rozwija obecny – i nowe problemy dla królestwa). Póki co, wątki fabularne nie były jakoś szczególnie głębokie, nie mielibyśmy moralnych oporów przed podjęciem żadnych decyzji, patrzyliśmy praktycznie głównie na to, co nam się opłaca przegłosować i do tego dążyliśmy. Oczywiście staraliśmy się jakoś wejść w skórę przedstawicieli rodów, ale jednak kończyło się chłodną kalkulacją. Jednak wraz z kolejnymi rozgrywkami historie opowiadane za pomocą nowych kart (i naszych decyzji) są coraz ciekawsze i liczę na to, że wybory zaczną nas kopać po głowach, a nie lekko szturchać.

Olbrzymie znaczenie ma to, kto doprowadzi do przegłosowania danej opcji – stanie się liderem – czyli najczęściej zagłosuje największą liczbą żetonów władzy (bo tym głosuje, a dostajemy je również przy głosowaniu, gdy pasujemy). Ma to swoje konsekwencje przy rozpatrywaniu wyników głosowania. Fajną instytucją jest również rola Arbitra, który rozstrzyga remisy i przyjmuje wobec tego każdą ilość gotówki. Zawsze również można spasować i wzmocnić władzę lub przejąć żeton Arbitra, ale czy ciągłe umywanie rąk jest rozwiązaniem…

No właśnie. Duża część gry dzieje się nad stołem – próbujemy przekonać do swojej racji, czasami płacimy łapówki, kłamiemy, ale też zwyczajnie negocjujemy i namawiamy do “dobrej zmiany dla królestwa”. Przez co gra o wiele bardziej (najpewniej, bo gramy tylko w trzy osoby – pieprzona pandemia) – zyskuje przy większej liczbie graczy, a wydaje się, że jest to gra uszyta na 5 osób – nieparzyście i dużo. Mimo tego bawimy się dobrze.

Zdarzył się również pewien błąd – otóż uśmierciliśmy pewną postać, by ta sama, na kolejnej karcie doprowadzała do jakiejś sytuacji. Zdaję sobie sprawę, że przy tej mechanice, byłby trudno ustrzec się takich problemów, ale jednak niesmak lekki pozostał. Innym problemem są dla mnie postaci, które “żyją” na kartach dylematów i przeżywają kolejnych (i kolejnych, i kolejnych) królów, bo ciągle wtasowujemy nowe karty i czasami zdarza się sytuacja, że gdzieś ta jedna, z prawie-początku historii jest wyciągana dopiero po kilku grach. Niby można to jakoś wytłumaczyć krótkim życiem króla (lub ich długim), ale w tak wielu przypadkach, byłoby to trochę naciągane.

Póki co jest dobrze. Jest to jedno z najlepszych legacy, w które udało nam się zagrać. Mechanizmy są proste, mimo że instrukcja odstrasza długością i sztucznym skomplikowaniem, gra płynie, nowe koperty są otwierane jedna za drugą. Tytuł ma olbrzymi potencjał, jednak zobaczymy, co będzie na końcu, dlatego już teraz zapraszam was do pełnej recenzji, która najpewniej pojawi się już w styczniu 2021 roku.

Dziękujemy wydawnictwu Galakta za przekazanie gry do recenzji.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments