Dwa lata temu trx popełnił recenzję Kanagawy – nastrojowej gry strategicznej. Przekonaliśmy się, że nie jest to tylko śliczna wydmuszka, która poza piękną fasadą nie ma nic do zaoferowania. Pięknie wykonana, a przy tym bardzo grywalna, z prostą mechaniką nadającą się nawet dla niedzielnych graczy. Niemniej jednak i dla koneserów gier przy stole rozgrywka może przysporzyć kilku chwil przyjemności.
W branży planszówek dwa lata to dość sporo i wiele gier zostało już zapomnianych, rzuconych w kąt lub sprzedanych do lombardu (true story!). Ale nie Kanagawa — w związku z tym autorzy pokusili się nawet o stworzenie dodatku. Yokai, bo taki tytuł nosi, wymaga podstawowej wersji gry. W niedużym pudełku, które jest równie ładne, co te z podstawką, dostajemy tak samo genialnie wykonane Karty Lekcji — sztuk 54 (3 motywy po 18 kart), 11 kafelków Dyplomów, które będzie można zdobywać w trakcie rozgrywki oraz 3 pionki tytułowych Yokai, które będą nam uprzykrzać życie (albo my, za ich sprawą, uprzykrzymy je komuś innemu). Komponenty wykonane są bardzo starannie, podobnie jak te w podstawce: karty i Dyplomy wykonane są w tym samym stylu, a plastikowe pionki Yokai przypominają trochę butelki albo wazony, co również komponuje się z przypominającymi maselnice pionkami pędzli. Całość dodatku nie zajmuje nawet połowy pudełka. Elementów jest na tyle niewiele, że spokojnie zmieściłyby się z podstawką (zwłaszcza że bez niej nie mają racji bytu), ale wypraska nie jest do tego dostosowana, więc niestety część kart będzie luzem.
Rozgrywka nie zmienia się znacząco wraz z wprowadzeniem dodatku. Nadal jesteśmy uczniami wielkiego mistrza, którzy słuchają swojego nauczyciela i ucząc się nowych technik, tworzą wspaniałe obrazy, by zadowolić starego artystę i zachwycić samego cesarza.
Cóż zatem takiego nowego dostajemy? Może jest tam jakaś nowa mechanika? Owszem, pojawiają się Yokai — złośliwe demony, które psują harmonię naszych wspaniałych dzieł. Na Kartach Lekcji znajdują się dwa nowe symbole: Yokai i przesunięcia Yokai. Ten pierwszy oznacza, że z puli musimy wziąć psotnika do siebie, a jeśli w puli nie ma żadnego, to zabieramy go innemu graczowi. Nie ma się z czego cieszyć, ponieważ Yokai zabiera nam punkty zwycięstwa, jeśli pozostanie z nami do końca rozgrywki. Kolejny zabiera jeszcze więcej, a przy trzech jest to prawdziwy dramat i właściwie można pożegnać się ze zwycięstwem. Na szczęście są też karty z przemieszczaniem Yokai, które pozwalają nam podrzucić go komuś innemu. Daje to szansę na wprowadzenie do gry nowych strategii polegających nie tyle na udoskonalaniu swojego dzieła, ale rzucaniu kłód pod nogi innym. Negatywna interakcja! To jest to, co dodaje rumieńców grze (i sprawia, że czasami ktoś musi później spać na kanapie w salonie). Wywołuje to większe emocje, na których brak narzekał trx przy podstawce. Nie poprawia to, mimo wszystko, rozgrywki dwuosobowej, gdzie kart przewija się mniej, więc Yokai zmieniają miejsce rzadziej i z góry wiadomo, do kogo trafią.
To tyle, jeżeli chodzi o nowości w mechanice. Kolejnym elementem są nowe Karty Lekcji z motywami Latawców, Parasolek i Latarni (lampionów, a nie takich ulicznych). Są namalowane w tym samym stylu, co te w podstawowej wersji gry, ale rzuciło mi się w oczy, że o ile latawce dość fajnie wpasowują się w surowy pejzaż na kartach i komponują się z innymi motywami, o tyle latarnie wiszą sobie w powietrzu, jakby artysta zapomniał domalować resztę. Parasole też są, tak trochę, sztucznie wklejone w tło. W podstawce, przypomnę, mieliśmy jako motywy: ludzi, zwierzęta, budynki i drzewa. Tu się wszystko ładnie komponowało, a mam wrażenie, że parasole i latarnie są zrobione na siłę. Można było się tu pokusić np. o bramy Tori, które ładnie komponowałyby się z pozostałymi motywami, albo no nie wiem… łodzie? Myślę, że spece od japońskiej sztuki coś by wymyślili.
I tu pojawia się kolejny mankament. Nowe karty nie powiększają nam talii. Instrukcja mówi, że musimy złożyć nową talię z dwóch motywów z podstawki i dwóch z dodatku. Odkładamy do pudełka również dyplomy związane z odrzucanymi motywami i dokładamy te z dodatku. Trochę szkoda, ale rozumiem, że ilość kart w talii ma znaczenie dla balansu gry. Niemniej zawsze bardziej cieszą mnie dodatki, które coś dodają, a nie podmieniają. A co jeśli komuś się nie podobają nowe motywy i chciałby grać z podstawowymi, ale z mechaniką Yokai? Hah… nie da się, bo symbole Yokai są tylko na nowych kartach. Pech.
Podsumowując (albo tl;dr) dodatek jest utrzymany w podobnym, przyjemnym stylu co podstawka (nie licząc – moim zdaniem – trochę drętwego wkomponowania parasoli i latarni). Daje dodatkową mechanikę Yokai z negatywną interakcją, która może mieć dość duży wpływ na końcowy wynik, więc wzbudza więcej emocji przy grze. Jeśli jesteś fanem Kanagawy i od czasu do czasu lubisz poczuć się jak japoński artysta, to ten dodatek na pewno Cię nie zawiedzie. Jeśli jednak podstawowa wersja gry nie przypadła Ci do gustu, to dodatek raczej nie zmieni Twojego nastawienia.
Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przesłanie egzemplarza dodatku do recenzji.
Plusy:
- Bardzo ładne wykonanie. Łatwy setup;
- Nowa mechanika negatywnej interakcji;
- Dodatek nie komplikuje zbytnio rozgrywki.
Minusy:
- Nowe motywy są trochę na siłę.
- Dodatek nie rozszerza talii, tylko podmienia jej część;
- Nadal słaba skalowalność na 2 graczy.
Więcej na: boardgamegeek.com | Portal Games
Grę kupicie tu:
Zajarany erpegami od czasów podstawówki. Poprowadzi albo zagra we wszystko, byle było z kim. Przygodę z porządnymi planszówkami zaczął wiele lat temu od Battlestar Galactica. Potem było kilka lat przerwy, aż w końcu pojawił się Trx ze swoimi kolorowymi pudłami i się zaczęło. Chętnie zagra w grę z klimatem, ciężkim eurasem też nie pogardzi, niemniej w jego sercu króluje Chaos… w Starym Świecie. Poza tym uwielbia Gwiezdne Wojny, Cthulhu i dobre memy.