Nanga Parbat to dla alpinistów i zainteresowanych tematyką ośmiotysięcznik, trzeci na liście najwyższej śmiertelności, góra nazywana „ludojadem”. Dla mnie, oczywiście, jest to przekręcona nazwa „Nanda Parbat”, siedziby pewnego stowarzyszenia z jednego z komiksowych światów.
Jest to także nazwa małej, dwuosobowej, krótkiej gry wydanej u nas przez FoxGames, opowiadającej o Szerpach budujących obozy dla alpinistów i polujących na zwierzęta zamieszkujące góry. Gry, która dostała nominację do nagrody Golden Geek w swojej kategorii w 2021 r. Czy słusznie? Spróbujmy to ocenić.
Wykonanie
Niewielkie pudełko skrywa planszę główną, planszetki graczy oraz multum (ponad sto!) drewnianych meepli. Plansze są wykonane dobrze i sprawiają wrażenie solidnych, co dobrze wróży w przypadku pakowania gry bez pudła, luzem, do wakacyjnego plecaka.Meeple natomiast bardzo szybko kradną serce. Nie mówię o tych standardowych – mamy tutaj bowiem trochę typowych sześcianów czy figurek ludzi – ale o kapitalnie pomyślanych i wykonanych meeplach zwierząt. Cieszy mnie taka precyzja, ciekawie też dobrano kolory fauny, na którą będziemy polować na zboczach wielkiej góry.
O co tu chodzi
Plansza główna składa się z toru oraz tabeli punktacji i „właściwej” góry, podzielonej na sześć regionów, które z kolei składają się z sześciu sektorów każdy. Na początku gry rozmieszczamy losowo zwierzęta (sześć różnych gatunków), kładąc po jednym zwierzaku na każdym sektorze. Pomiędzy regionami przemieszcza się jeszcze przewodnik; nasze działania możliwe są tylko w regionie, przy którym przebywa jego figurka.
Gracz w swoim ruchu „chwyta” zwierzaka z dowolnego sektora w takim aktywnym regionie i zastępuje go swoim meeplem wspinacza. Złapany osobnik ląduje na naszej planszetce, na obszar danego gatunku. Przewodnika przenosimy do regionu, którego numer zgadza się z numerem sektora, z którego zdjęliśmy dane zwierzę.,
Te trzy ruchy – schwytanie, umieszczenie wspinacza i przeniesienie przewodnika są obowiązkowe. Opcjonalnie możemy w swojej kolejce zbudować obóz albo wymienić zwierzęta, żeby punktować. Obóz postawimy, gdy mamy minimum trzech wspinaczy w jednej linii – zamieniamy meeple wspinaczy na figurki namiotów. Zwierzaki wymieniamy na punkty w dwóch trybach – określoną liczbę figurek jednego rodzaju, bądź też po jednym zwierzaku różnych gatunków (minimum trzy). Punktowanie zorganizowane jest tak, że o najlepsze pola trzeba się ścigać z przeciwnikiem, a do tego mamy ograniczoną ilość dostępnych do tego działania żetonów.
Łatwo, prosto, szybko przyjemnie – do tej pory. Możemy bowiem uaktywniać schwytane zwierzęta, żeby wykonywać akcje specjalne. Umożliwi nam to na przykład przeniesienie przewodnika na pożądany region, czy zamianę dwóch różnych meepli miejscami. Tutaj gra się trochę komplikuje, bo nagle okazuje się, że możemy dość mocno kombinować przy tym tytule. Oczywiście, nie będzie miejsca na wielogodzinne snucie planów czy dyplomację, ale jak na takie maleństwo, zobaczyłem zaskakująco dużo opcji i możliwości – przy zachowaniu obiecanych 30 minut na grę, a często jedna partia zajmie mniej.
Ocena gry
Nanga Parbat to kolejny mały tytuł, z którego ogrania jestem zadowolony. Nieco abstrakcyjna minigra strategiczna, gdzie mamy proste zasady, ale trochę kombinowania, może nam skutecznie udowodnić, że warto w nią zagrać.
Tytuł zmieścimy do plecaka, kosztuje niewiele, wykonany jest dobrze. Idealna gra na wakacje? Tak, pod warunkiem, że weźmiemy coś jeszcze;) Dlaczego? Pomimo ciekawej konstrukcji, tytuł ten nadal jest bardziej abstraktem niż grą z klimatem. Nie mogłem bowiem przez wszystkie partie testowe pozbyć się wrażenia, że nie widzę tej góry. Nie pasuje mi trochę tematyka, „skórka” nałożona na konstrukcję gry. Zdobywanie szczytów kojarzy się mi z jakimś postępem, przesuwaniem się w stronę szczytu. Tutaj mamy skaczącego po planszy przewodnika, stawiamy obozy gdzie popadnie, bez dodatkowych zasad… Bardziej mi to przypomina zarządzanie jakąś alpinistyczną bazą podstawową, na polanie czy równinie pod górą. Jednym słowem, o ile bardzo mogę docenić prostotę, płynność i ciekawy pomysł, to włożenie mechanizmów takiej gry w ramy wysokogórskie uważam za lekki błąd. Jeżeli Wasza partnerka/partner czy znajomy będzie czuły na takie rzeczy, to o wiele bardziej będzie chętna/y na granie w 7 Cudów Pojedynek czy inne dwuosobowe tytuły, gdzie klimat lepiej sklejono z grą. W przeciwnym razie czeka Was sporo ciekawych, lekko ćwiczących mózg partii.
Dziękujemy wydawnictwu Fox Games za przekazanie do recenzji.
Zalety
- prosta do nauczenia i opanowania
- czytelne zasady
- mała, szybka
- dobrze wykonana (zwłaszcza meeple zwierzaków)
- można grać zupełnie na luzie, ale jest zapas na gimnastykę mózgu
- w tej cenie rewelacyjny stosunek rozrywki do wyłożonych pieniędzy
Wady
- nietrafiony nieco klimat
- na upartego – przydałby się woreczek do losowania zwierząt na starcie.
Więcej na boardgamegeek.com | Fox Games
Grę kupicie tutaj:
Erpegowy Mistrz Gry od lat 90, niestroniący od innych rozrywek przy stole (Eurasy są super, ale Ameri nie gardzi). Przygodę z planszą zaczął od Magii i Miecza (pierwsze wydanie Sfery) i gier Encore. Jeżeli chodzi o RPG, to woli prowadzić, knuć i wymyślać przygody, uczestnictwo, w których pozostawia swoim graczom. Nie lubi zbyt krótkich gier. Jak partia to cały wieczór, a nie jakieś tam 30 minut, czy 3 rundy. Lubi się czepiać – zwłaszcza jakości dodruków;) Ulubione gry to Scythe, Brass i Horror w Arkham. Uwielbia Fantasy, SF – przede wszystkim książki, ale seriale się zdarzają.