Karcianki stały się ostatnio dość popularne, szczególnie jeżeli chodzi o moją półkę. Stało się to głównie dlatego, że w większości przypadków gry karciane są o wiele krótsze od planszówek, które lubię, a dają stosunkowo dużo frajdy. Wiadomo – nie tyle, ile te największe i najlepsze ameri, ale mimo tego jest dobrze.
Jedną z karcianek, która trafiła na stół, jest Siege Storm: Siege Mode, czyli gra ufundowana w zeszłym roku z niemałym sukcesem na Kickstarterze. Niedawno dotarła do wspierających i przy tej okazji również do mnie – w celach recenzenckich – za co bardzo dziękuję. Autorami Siege Storma są Kamil Cieśla oraz Marcin Świerkot z wydawnictwa Awaken Realms (w tym przypadku linii dla mniejszych gier – Awaken Realms Lite).
W grze znajdziemy kilka trybów, które możemy podzielić praktycznie na 3 główne – PvP (Gracz kontra Gracz), Coop (kooperacyjny) oraz Solo. Te dwa ostatnie niewiele się od siebie różnią, wiec będę je opisywał razem.
W trybie pojedynkowym będziemy tłuc się przeciwko sobie. Wybieramy jedną z frakcji (a na KS kilka ich odblokowano), składamy własną talię (lub gramy dedykowaną dla początkujących, lub leniwych graczy) i siadamy do stołu naprzeciwko siebie. Na środku kładziemy tor przedstawiający pole bitwy, tasujemy talie, dobieramy dwie karty i jazda.
Karty możemy zagrać na dwa sposoby — jako jednostkę, która będzie przemieszczać się po polu bitwy, by w końcu zaatakować przeciwnika, włączyć się jako wsparcie (daje zniżkę w koszcie kart) lub z wrócić na pole bitwy, by korzystała ze swoje zdolności pasywnej albo zaatakowała w bardziej dogodnym momencie; lub jako kartę akcji, którą od razu odrzucimy po zrealizowaniu instrukcji. Koszt zagrania karty opłacamy odrzuceniem innych kart.
Skuteczne granie i wygrywanie wymaga wymasterowania, czyli poznania talii oraz ich cech — zarówno swojej, jak i przeciwnika. Co oznacza, że Siege Storm jest grą idealną dla osób, które lubią grać często w jeden tytuł i go poznawać. Gdy dobrze zapoznamy się z kartami, będziemy bardziej świadomi, jak działają, jakie kombosy są możliwe, jakie karty zagrywać od razu i w jaki sposób, a jakie lepiej zachować sobie na później, bo zagrają skuteczniej z innym zestawieniem. Jest to gra, której zasady są bardzo proste, jednak możliwości jest multum – przez co sprawia wrażenie, że została zaprojektowana pod zaawanoswanego gracza. Na początku oczywiście możemy grać tymi podstawowymi taliami, to cała zabawa zaczyna się, gdy złożymy coś swojego – a kart do tworzenia swoich kombinacji mamy sporo.
Dosyć ciekawym rozwiązaniem jest to, że przegrywamy w momencie, gdy wyczerpie nam się talia. Pełni ona dwie funkcjie – dobieramy z niej karty, ale jednocześnie tracimy zdrowie. Stwarza to konieczność mocnego kombinowania z kartami, które mamy na ręce. Wiemy, że im więcej dobierzemy, a potem odrzucimy, tym szybciej możemy skończyć grę. Trzeba ważyć każdą odrzuconą kartę.
Tryby Solo oraz Coop są bardzo do siebie zbliżone. Polegają one na tym, że zamiast pojedynkować się między sobą, tłuczemy Bossa – a raczej staramy się przetrwać nawałnicę jego sługusów. Lepiej mi się grało w PvP, jednak Coop ma kilka zalet. Sztuczna Inteligencja, czyli raczej skrypty Bossa, które oparte są na symbolach, są bardzo ciekawe. Poziom trudności jest wysoki. Walka z grą daje możliwość poznania talii, przed pojedynkiem z żywym przeciwnikiem. Nie jest to Aeon’s End, jednak grało mi się w tym trybie bardzo przyjemnie.
Jest to mój ulubiony rodzaj (sposób) dystrybucji gier karcianych, w których możemy składać własne talie – nie ma boosterków, które robiły z rozgrywki Pay to Win. Gra jest pełna, dostępna dla każdego w takiej samej formie. Każdy ma takie same możliwości tworzenia najlepszych rozwiązań. Oczywiście może to zagrozić tym, że szybko powstanie spis kart wygrywających i cała magia składania talii pójdzie w pizdu. Nie wiem, jak sytuacja będzie rozwijać, ale bardzo możliwe, że do sklepów wpadną dodatki.
Jakość komponentów (czyli głównie kart) wypada bardzo dobrze. Mamy wysoką jakość materiału oraz świetne ilustracje (chociaż nie zawsze). Karty szybko się nie zniszczą, chociaż wiadomo — jak chcemy, by gra posłużyła nam dłużej, koszulki się przydadzą. Nie ma jednak na nie miejsca w pudełku.
Siege Storm: Siege Mode jest bardzo dobrą karcianką przeznaczoną dla zaawansowanego odbiorcy. Mimo prostych zasad daje olbrzymią dawkę frajdy i możliwości — szczególnie, gdy wejdą kombosy, które planowaliśmy. Sześć grubych talii daje olbrzymią regrywalność. Możemy grać zarówno przeciwko sobie, jak i razem przeciwko SI, co sprawia, że jest to bardzo dobry tytuł dla ludzi nielubiących negatywnej interakcji – chociaż ja, dla samego Coopa, bym tej gry nie kupował.
Dziękujemy wydawnictwu Awaken Realms za przesłanie egzemplarza gry do recenzji.
Plusy:
- Banalnie proste zasady, które umożliwiają wiele ścieżek i możliwości — wymasterowanie trochę trwa;
- 3 tryby — pojedynek, coop i solo;
- Przygotowane talie podstawowe (6 frakcji) + możliwość ich modyfikacji;
- Wysoka jakość komponentów.
Minusy:
- Po dłuższej przerwie trzeba wracać do instrukcji, by przypomnieć sobie słowa kluczowe i specjalne zdolności taliii — bo jest ich trochę;
- Brak polskiej wersji językowej;
- Dziwne uniwersum (przynajmniej dla mnie) – chociaż to jest raczej cecha niż wada.
Więcej na: boardgamegeek.com | Awaken Realms | Polska Instrukcja
Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.