Gry z serii Pandemic powinien kojarzyć każdy, kto grywa w planszówki od jakiegoś czasu. Pomysł na kooperacyjną mechanikę w przypadku tej gry okazał się tak nośny, że wydano już bodajże siedemnaście gier opartych na „silniku” Pandemic.
Na wszelki wypadek przypomnę w wielkim skrócie – mówimy o grach, w których na mapie pojawiają się kosteczki/znaczniki/figurki wg wylosowanych z kart lokacji, które musimy usuwać/leczyć/pokonywać, zanim ich liczba przekroczy ustalony limit. Wtedy dzieją się tzw. Złe Rzeczy – wirus się jeszcze bardziej namnaża, otwierają się bramy do innych wymiarów, czy podbijana jest kolejna prowincja Rzymu. Niezależnie od settingu i zmian w zasadach obserwacja, jak dane zagrożenie namnaża się na mapie i wspólna, kooperacyjna walka z nim bardzo, ale to bardzo wciągają.
Tym razem na warsztat wzięto świat Gwiezdnych Wojen, dokładniej – erę Wojen Klonów, ze szczególnym uwzględnieniem świetnego serialu animowanego.
Jakość wydania
Gra wydana jest ślicznie. Mamy powlekane karty, które spokojnie przeżyją bez koszulkowania, żetony dobrej jakości czy figurki…ach, figurki! Otrzymujemy chmarę droidów B1, które zastępują klasyczne kosteczki z wirusami – rewelacyjnym pomysłem było przygotowanie kilku wzorów tychże, dzięki czemu nie mamy wrażenia, nomen omen, armii klonów na mapie. Figurki bohaterów i antybohaterów są w porządku. Zabezpiecza je dopasowana wypraska, co jest ważne, bo niemal każda z nich ma jeden, a czasem cztery miecze świetlne. Komponenty dobrze mieszczą się w pudełku, które jest dość solidnie zrobione. Piątka z plusem i specjalne odznaczenie za droidy. Warto wspomnieć, że każda karta posiłków jest inna, używa postaci i obiektów z uniwersum.
O co tu chodzi?
Każda nasza partia Wojen Klonów to walka z konkretnym Złoczyńcą, którego wybieramy na starcie. Zanim do tej walki dojdzie, musimy wykonać określoną liczbę misji (ich liczba determinuje poziom trudności naszej gry); w wykonywaniu misji przeszkadzać nam będą droidy bojowe i blokady, czyli lokalna wariacja na temat podstawowej mechaniki Pandemika.
Jak to zatem wygląda w tej odmianie? Mamy (śliczną) mapę z obszarami odzwierciedlającymi planety świata Gwiezdnych Wojen. Wcielamy się w herosów uniwersum (Yoda, Obi-Wan, Mace Windu, Ahsoka, Anakin, ale także Luminara Unduli czy Aayla Secura). Oczywiście każda z postaci ma swoje unikalne zdolności – darmowy dodatkowy ruch, przeniesienie innej postaci czy manipulowanie kartami. Tym razem nie odniosłem wrażenia, że któraś z postaci jest zupełnie niepotrzebna, a różnie z tym w Pandemikach bywało.
Karty oddziałów w Wojnach Klonów to nasze posiłki; mamy cztery główne rodzaje i kilka kart specjalnych. Większość kart umożliwia proste dodanie jednego obrażenia przy walce z siłami Konfederacji, oprócz tego możemy niektóre karty zużywać, aby uzyskać dodatkowy ruch, czy zapobiec jakimś obrażeniom. Garstka najmocniejszych kart reprezentuje popularne postaci, jak np. nasze ulubione droidy C-3PO i R2-D2 – te karty są jednorazowe, ale zapewniają najlepsze efekty.
Nowością dla niektórych może być kość służąca do określania sukcesów lub otrzymanych obrażeń. Intrygująca zmiana w grze, gdzie z założenia wiele można było policzyć.
Reasumując – po początkowym setupie zaczynamy rozgrywać właściwe rundy. Ruch danego gracza zaczyna się od odświeżenia swoich kart posiłków, następnie możemy wykonać do czterech akcji.
Możliwości jest kilka:
- Lot – przenosimy się na obszar połączony z naszym obecnym białą linią. Możemy używać kart transportu do zwiększenia zasięgu ruchu.
- Wezwanie posiłków – dobranie jednej karty oddziałów z talii, przy okazji – limit kart w ręku wynosi siedem.
- Atak – usuwanie droidów, blokad, czy bitwa z głównym złoczyńcą. Tutaj używamy kości, która determinuje nasze podstawowe obrażenia. Możemy je zwiększać, zagrywając karty (jeżeli inny bohater jest na tym samym polu, również może aktywować swoje karty, aby nam pomóc) czy używając umiejętności.
- Podjęcie misji – w danym momencie w grze będą zazwyczaj dwie aktywne misje, polegające zazwyczaj na udaniu się do określonego obszaru i uzyskaniu określonej liczby sukcesów. Na kartach z misjami pojawiać się będą symbole różnych oddziałów – możemy ich użyć do zwiększania naszej puli sukcesów. Jeżeli uda się nam misję wykonać, odsłaniamy kolejną kartę misji. Niektóre z tych kart mają efekty rozpatrywane podczas ich dobierania, ale także podejmowania czy kończenia. Urozmaica to i tak już ciekawą rozgrywkę. Aby odblokować finał, czyli walkę z głównym złym, musimy ukończyć wszystkie misje z talii.
- Użycie zdolności bohatera – aktywujemy darmową, nieliczoną do limitu czterech akcji w rundzie zdolność z karty naszego protagonisty.
Po wykonaniu swoich akcji, gracz uaktywnia Złoczyńcę. Wspomnijmy tutaj, że mamy czterech złych do wyboru (coś mi się wydaje, że zostawiono zapas na dodatki), każdy z nich ma unikalne zdolności i tryb działania. Asajj Ventress, zalecana do pierwszych rozgrywek podwładna hrabiego Dooku, będzie poruszać się do planet ze znacznikami misji. Generał Grievous zwiększy liczbę inwazji i zwiększy obrażenia otrzymywane przez nasze postaci. Maul ma specjalny wskaźnik siły, która wpływa na poziom zagrożenia. Wreszcie sam Hrabia Dooku pojawia się z dwoma innymi złoczyńcami, którzy będą ścigać po planszy bohaterów…
Będzie dużo akcji – każdy złoczyńca ma swoją talię akcji z różnymi efektami i mechanikami. Możemy, a nawet musimy co jakiś czas między misjami usuwać złoczyńcę z planszy; w przeciwnym wypadku może dojść do szybkiego końca.
Gdy wykonamy ruchy złego lub złych, następuje typowo pandemiczna runda – tutaj jest to inwazja. Zależnie od wskaźnika poziomu inwazji, wyciągamy odpowiednią liczbę kart z planetami, które określą nam, gdzie powinniśmy umieścić nowe droidy. Na planetach, gdzie są już przynajmniej trzy figurki, dołożenie czwartej uruchamia mechanikę okupacji – kładziemy figurkę Lucrehulka blokady. Uniemożliwia ona podejmowanie misji na danej planecie, zatem warto likwidować je jak najszybciej. W przeciwieństwie do klasycznego Pandemika, „wirusy” czyli tutaj – droidy – nie rozmnożą się na sąsiednie systemy, ale wierzcie mi, łatwo nie będzie, jeżeli sobie odpuścimy temat kontrolowania ich liczby na mapie.
Oczywiście, doprowadzenie do Okupacji zwiększa Wskaźnik Zagrożenia, który też może rosnąć na skutek działań Złoczyńcy, ale zmieni się również w przypadku braku figurek czy w sytuacji, gdy wskaźnik Inwazji jest na ostatnim polu, a powinniśmy go poruszyć. Weterani serii na pewno kojarzą to fajne narastanie zagrożenia i mechaniki powodujące czasem kaskadową utratę szans na wygraną – tutaj dzięki figurkom w klimacie jeszcze lepiej to odczujemy.
Na imię mam Solo, tryb solo
Ten śródtytuł nigdzie nie będzie pasować tak dobrze, jak do tej gry :). Gra ma oczywiście tryb solo – kontrolujemy w nim po prostu dwie postaci. W sumie… to tyle – gra się identycznie. Jak każda gra z tej serii, Wojny Klonów bardzo dobrze się skalują. Powiem wręcz, że w tym przypadku jakoś fajniej się gra solo kontrolując małą drużynę jedi – na tyle, na ile nie przepadam za tym trybem w planszówkach, to mogę potwierdzić, że zabawa jest na identycznym poziomie.
Ocena gry
Star Wars – Wojny Klonów to dla mnie najlepsza gra na mechanice Pandemic. Powiem wprost – być może „klasyczna” mechanika mi się przejadła, a może bardziej podoba mi się odległa galaktyka, ale nie sięgnę już chyba po „podstawkę”, mając do wyboru taką space operową „skórkę” na znaną mechanikę.
Gra wykonana jest świetnie, żeby nie powiedzieć fantastycznie. Droidy wykonane w kilku wariantach robią grę, reszta jest na super poziomie. Będzie na pewno klimatycznie.
Mechanicznie – jeżeli macie dość Pandemika, to nic wam nie pomoże. Dla mnie to jest na tyle mocny strzał, że serio wymienię ten zasłużony, ale jednak zmęczony podstawowy wariant na ten gwiezdnowojenny. Odświeżyło mi to chęć na ten tytuł znacznie bardziej niż wersja Cthulhu czy Upadek Rzymu.
Będziemy się dobrze bawić, zwłaszcza poznając kolejnych złych i ich odmienne zachowania, wymagające zmiany nawyków – czy też niewyrabiania sobie nawyków i adaptacji do stanu mapy. Kooperacja ta potrafi być emocjonująca, natrafimy tu na sytuacje typu „mamy dwa ruchy, potrzebujemy trzech, żeby nie przegrać”, będziemy ze skupieniem i nerwami obserwować toczącą się po stole kostkę… zdecydowanie jest lepiej, płynniej i bardziej losowo – ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie spodziewałem się takiego kopa po tym tytule.
Należy oczywiście wspomnieć, że tak jak w przypadku wielu gier kooperacyjnych, w Pandemiku łatwo jest wpaść w tryb „wszyscy słuchają jednego optymalizatora” – jeżeli macie jakąś dominantę w swoim gronie, być może nie będziecie się świetnie bawić. Nie zmienia to faktu, że kooperacyjna walka ze złem daje wiele satysfakcji i gwarantuje dużo dobrej zabawy.
Podsumowując – jeżeli na waszej półce są trzy Pandemiki, sprzedajcie je i bierzcie ten. Jeżeli nie macie żadnego – marsz do sklepów. Jeżeli zastanawiacie się, który będzie najbardziej klimatyczny – jak wyżej. Jeżeli zaczynacie podróż z planszówkami – ten tytuł jest bezpiecznym i klimatycznym wejściem w hobby.Jeżeli zaś przejedliście się mechaniką znaną już mocno bardziej wciągniętym graczom, a nie jesteście fanami Gwiezdnych Wojen – to zamilczcie na wieki.
Dziękujemy wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.
Plusy:
- jedna z bardziej klimatycznych gier na tym silniku,
- Świetne mechaniki Złoczyńców, nie pozwalające na schematyczne granie,
- Kapitalne wykonanie (zwłaszcza cieszą różnorodne figurki droidów),
- (dla niektórych) więcej Pandemika…
Minusy:
- (dla niektórych) więcej Pandemika,
- na upartego – tylko czterech Złoczyńców (aczkolwiek liczba misji będzie to kompensować).
Więcej na: boardgamegeek.com | Gramywplanszówki.pl | Rebel
Grę kupisz tu:
Erpegowy Mistrz Gry od lat 90, niestroniący od innych rozrywek przy stole (Eurasy są super, ale Ameri nie gardzi). Przygodę z planszą zaczął od Magii i Miecza (pierwsze wydanie Sfery) i gier Encore. Jeżeli chodzi o RPG, to woli prowadzić, knuć i wymyślać przygody, uczestnictwo, w których pozostawia swoim graczom. Nie lubi zbyt krótkich gier. Jak partia to cały wieczór, a nie jakieś tam 30 minut, czy 3 rundy. Lubi się czepiać – zwłaszcza jakości dodruków;) Ulubione gry to Scythe, Brass i Horror w Arkham. Uwielbia Fantasy, SF – przede wszystkim książki, ale seriale się zdarzają.
Czy na przykład kiedy ahsoka lub anakin jest na misi ich umiejętności można użyć na przykład ahsoka wykorzystuje 2 karty żeby zadać obrażenia a anakin zamienna swoje karty fioletowe na czerwone
Czy ktoś może mi wyjaśnić jak dokładnie działa umiejętność obi ona
Złoczyńca Hrabia Dooku gra razem z generałem Grievous oraz Asajj – czy wtedy należy używać również talii tych złoczyńców?
Hej,
nie, złoczyńcy działają tylko jako dodatkowe „pionki” dla Hrabiego; niektóre karty z jego talii uaktywniają ich:) /sir acid