Pierwszy raz od bardzo dawna wrzucenie przeglądu zawartości pudełka gry, będzie rzeczywiście bardzo cenne. Nie dość, że w Polsce prezentowana gra jest totalną nowością, to również na świecie niewiele osób w nią zagrało. Są oczywiście fotki w necie, ale wcale nie ma ich za wiele. No nic. Jestem tym szczęśliwcem, który nie dość, że rozpakował swój egzemplarz recenzencki, to również udało mi się już w niego zagrać. O wrażeniach z gry w Virtu od Portal Games możecie przeczytać na naszym profilu na Facebook. Recenzję niebawem dostarczy wam Wojtek.
Virtu to eurasek, mimo że nie do końca na niego wygląda. Głównie dlatego, że jest pięknie wykonany, a dużym wyróżnikiem tego tytułu — poza mechaniką rondla, jest area control i dużo negatywnej interakcji — tak, w tym eurasku będziemy się tłuc. Mamy pięć stronnictw — każde dostaje swoje drewniane żetony, wojskowych i szpiegów, oraz dworzan w postaci kart, tytuły, które można kupić i miasta w postaci kafli. Ilustracje na kartach mają bardzo przyjemną kreskę.
Muszę przyznać, że gra została dopieszczona. Widać, że różnym szczegółom poświęcono dużo czasu. Ikonografia jest czytelna i jasna, mapa jest bardzo przejrzysta i bardzo ładna. Kart nie będziemy tasować, ani miętolić w dłoniach, więc nie ma sensu ich koszulkować — są też raczej dobrej jakości.
Są dwie rzeczy, do których można się przyczepić. Kolorystyka wyczerpanych kart, która przy słabym oświetleniu, w niektórych przypadkach utrudnia nam jednoznacznie stwierdzić, których nie możemy już użyć. Tutaj wygrał chyba design, a przegrała użyteczność (zerknijcie na kilka fotek dalej). Drugą rzeczą, ale to już będzie czyste czepialstwo, jest to, że kafle miasta mogłyby wskazywać konkretną miejscowość, a nie ogólną mapę Włoch. Tyle.
Wykonanie jest naprawdę wysokiej jakości i jak patrzę na cenę tej gry, to jeżeli sam gameplay się spina — a o tym w recenzji — to nic, tylko brać.
Elementy będziemy przechowywać w woreczkach strunowych, których producent kilka dodał — za co jesteśmy mu bardzo wdzięczni. Nie ma oczywiście żadnego insertu — szkoda, bo elementów trochę jest, ale mamy za to dość akceptowalną cenę.
Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie gry do recenzji.
Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.