Mythwind, lub tłumacząc na nasz język, Mityczny Wiatr, to gra, którą miałem na celowniku jeszcze przed rozpoczęciem kampanii na Kickstarterze. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Galakta, które jest odpowiedzialne za wydanie polskiej wersji językowej, mam zaszczyt pokazać Wam, czym mnie ta gra kupiła, a jest tego trochę.
Zacznijmy od samego pudełka, bo mimo, iż na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to kwadratowe pudło, to dostajemy lekki prostokąt, ale nie powinno być problemów z przechowywaniem go na typowym kallaxie. Co ważniejsze, i mniej spotykane, w standardzie wprowadzone zostały specjalne wcięcia w pudle, które ułatwią nam wyjmowanie tacek – a jest ich sporo.
Skoro o tackach mowa, to dostajemy ich aż 5 (6 licząc z dodatkiem Nowe Perspektywy). Każda z nich jest również odpowiednikiem planszetki gracza. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie, gdyż nie musimy kombinować z woreczkami, a cała zawartość elementów przynależnych do danej postaci mieści się w jej insercie. W wersji podstawowej otrzymujemy: Rolnika, Leśnika, Rzemieślniczkę oraz Handlarkę. Dodatek rozszerzy to grono o Karczmarkę
Do każdej postaci otrzymujemy również jej dziennik, który stanowi tak naprawdę instrukcję gry daną postacią oraz, oczywiście, figurkę.
Jakość figurek, wydaje mi się, jest dość wysoka. Rzeźba oraz wielkość pozwala naprawdę uruchomić wodze wyobraźni i co bardziej plastyczni gracze z pewnością chwycą za pędzel, aby nadać postaciom kolorów – dosłownie. Tym bardziej, iż na pierwszy rzut oka nie zauważyłem nadlewek po formie, więc nie będzie nawet potrzeby czyszczenia figurek z nadmiarowego plastiku. Warto również nadmienić, że są one większe, niż w klasycznych grach figurkowych np. od CMON.
Na liczbę kart też nie można narzekać. Jak na grę przygodową przystało, samych kart wydarzeń mamy grubo ponad 150, a ich liczba rośnie wraz z dodatkami. Gdyby tego było mało to dostajemy również 80 kart przygody, trochę kafli budynków, jak również znaczniki oraz monetki (w tej wersji – tekturowe).
Jakość komponentów wydaje mi się na całkiem dobrym poziomie. Zastrzeżenia mam co do wyprasek, gdzie ciężko się wypstrykiwało elementy i niektóre są lekko nadszarpnięte. Zachwyca natomiast jakość figurek oraz samo wykonanie planszetek oraz mapy.
Już się nie mogę doczekać, aby podzielić się z Wami wrażeniami z pierwszych rozgrywek oraz samej recenzji. Do przeczytania wkrótce!
Dziękujemy wydawnictwu Galakta za przekazanie egzemplarzy do prezentacji.
Spokojny i zazwyczaj cichy, ale nie dajcie cię zmylić pozorom. Wulkan przeróżnych i najbardziej dziwacznych pomysłów. Ogromny miłośnik zwierząt, a szczególnie wilków, skąd pochodzi moja ksywka – Wilczur. Śmiertelnie chory na lenia, ale jak już się za coś biorę, to robię to porządnie. Z grami planszowymi mam do czynienia raptem od 2018 roku, ale zacząłem z ogromnym przytupem – od testów gry Nemesis. Teraz planszówki już stały się moim słodkim nałogiem, dzięki któremu poznałem naprawdę fajnych i wartościowych ludzi. W grach najważniejszy jest dla mnie fun z gry i oryginalne rozwiązania.
Bardzo ciekawie się zapowiada. Z początku nie była na moim radarze bo nie przepadam za kooperacją w grach i wydawała mi się trochę grą dla dzieci. Po tym jednak jak zobaczyłam ilu poważnych graczy jest nią zainteresowanych, przyjrzałam się bliżej i teraz wiem, że wyląduje na mojej półce. Jestem bardzo ciekawa wrażeń po rozgrywce. 🙂
Ta gra zupełnie mnie pochłonęła ostatnio bo jej celem jest… sama gra. Tyle. Żadnych punktów, wyścigów, ograniczonych rund itd. Dawno tak dobrze się nie bawiłam przy planszówce. Przyznam jednak, że dla dzieci absolutnie bym jej nie poleciła, próg wejścia jest dość wysoki, a zasady mimo, że wydają się opisane w sposób przystępny to mają wiele niuansów i mnóstwo rzeczy można zrozumieć opatrznie. Na szczęście, nawet jak coś przekręcimy i jak będziemy „źle grać” to nie ma tu poważniejszego skutku niż może dłuższe/szybsze osiąganie jakiegoś celu. Świetna gra, ale dla bardzo specyficznej grupy odbiorców, gdzie gracza cieszy sama rozgrywka, a nie np. nabijanie punktów i wyłanianie zwycięzcy.