Wielkie bitwy to temat niejednej gry. Wciąż wałkowany, bo przecież łatwy do zaadaptowania i nośny, jeżeli chodzi o konfrontację dwóch stron – dwóch graczy. Najczęściej jest poruszany w bitewniakach czy skomplikowanych grach wojennych z milionem znaczników, pól i pojęć, jednak pojawia się również w grach planszowych, na przykład w szybkich abstraktach taktycznych.
War Chest to gra taktyczna dla 2 albo 4 graczy autorstwa Trevora Benjamina oraz Davida Thompsona. Oryginalnie została wydana przez AEG, a w Polsce przez Lucky Duck Games. Pojedyncza rozgrywka powinna zamknąć się w 30 – 45 min.
W grze wcielimy się w dowódców armii, którzy poprowadzą wojska do zwycięstwa w jakiejś wyimaginowanej lub inspirowanej prawdziwymi zdarzeniami bitwie. Tak dosyć mocno nadinterpretując, bo tak naprawdę będziemy przesuwać żetony (pokerowe) po planszy i zdejmować żetony przeciwnika, by zająć odpowiednie pola i wygrać.
Rozgrywka
Oddziały na planszy będą reprezentowane przez wspomniane żetony (lub jak kto woli sztony). W grze występuje 16 rodzajów oddziałów i jest ona stworzona w taki sposób, że bardzo łatwo jest aplikować nowe – np. z dodatków. Na początku rozgrywki każdy z graczy wybiera cztery oddziały, którymi będzie walczył. Każdy z nich ma specjalną zdolność taktyczną i/lub atrybuty i restrykcje, które powodują, że jednostki są na swój sposób wyjątkowe. Mamy więc Łuczników (którzy strzelają na dwa pola nad innymi jednostkami), Kawalerię (wykonującą przy jednej aktywacji ruch i od razu atak), Kopijników (którzy mogą się przemieścić o 1-2 pola, ale tylko w jednej linii, a potem zaatakować) i Zwiadowców (którzy mogą się pojawić przy innej sojuszniczej jednostce, a nie koniecznie na polu kontroli). Każdy oddział ma swoją specjalną zdolność i każdego w grze używa się zupełnie inaczej. Daje to olbrzymią dawkę regrywalności poprzez wybór innych typów jednostek do swojej armii przy kolejnych rozgrywkach.
No okej, ale jak się gra? Wykładamy karty oddziałów przed sobą, po dwa żetony każdej jednostki wrzucamy do wora, a resztę kładziemy obok kart – będziemy mogli je rekrutować – do woreczka wrzucamy również tzw. sztony “królewskie”. W czasie gry będziemy dobierać żetony – do trzech i je naprzemiennie zagrywać (inicjatywa ma znaczenie i będziemy mogli ją przejąć, by np. ustawić się w odpowiedni sposób i w następnej rundzie zacząć, by wyprzedzić ruch oponenta).
Każdy żeton oddziału można zagrać na wiele sposobów:
- jako odkryty, by wystawić nowy oddział lub wzmocnić (czyli położyć na innym, by był wytrzymalszy, jeżeli już go mamy na planszy (może być tylko jeden oddział danego typu na planszy),
- odrzucić zakryty, by przejąć inicjatywę, rekrutować (czyli dobrać szton z karty na odrzuty, by potem wylądowały w worze) lub spasować (by wyczekać sytuacji korzystniejszej),
- odrzucić odkryty, by aktywować dany oddział (np. odrzucamy Najemnika, by aktywować tego, który jest na planszy), czyli ruszyć go, zaatakować, przejąć nim kontrolę nad Pozycją (czyli polami, które są kluczowe, by wygrać) lub użyć akcji taktyki (czyli najczęściej lepszego ataku lub ruchu).
Trzeba przyznać, że po raz kolejny przekonałem się, że w prostocie jest siła i dzięki tak banalnym zasadom i wielu możliwościom taktycznym (pomimo tego, że tylko dobieramy żetony i je zagrywamy lub odrzucamy – nic więcej), gra nabiera głębi. Decyzje, które podejmujemy, są mega ważne, a jednocześnie nie jest to tak suchy pojedynek umysłów jak klasyczne Szachy, bo losowość w postaci doboru żetonów zmniejsza zdecydowanie próg wejścia. W dodatku ta losowość jest stosunkowo kontrolowalna, bo to my decydujemy, jak dużo sztonów danego typu jest w worze (wszak je rekrutujemy).
Wykonanie
Wykonanie tej gry jest najwyższej klasy. Oczywiście, nie mamy tu wielu elementów, ale jednak ciężkie sztony pokerowe (z prostymi i czytelnymi symbolami oddziałów) robią wrażenie. Gdy do tego dodamy plastikowy insercik (z przykryciem) na te sztony, bardzo porządne pudło (fajnie zamykane na magnes), przyjemne w dotyku worki, z których będziemy dobierać żetony oddziałów i porządną grubą planszę – jest zacnie. Jedyną rzeczą, do której mógłbym się przyczepić, ale tylko trochę, to liche karty, ale nie będziemy ich praktycznie w ogóle tasować (chyba że wybierzemy taki sposób wyboru jednostek), a tym bardziej miętolić w dłoniach, bo przez całą grę leżą grzecznie na stole i informują nas tylko o zdolnościach jednostek.
Regrywalność
Mamy 16 oddziałów do wyboru i w rozgrywce 2-osobowej udział weźmie jedynie 8 – w dodatku co rozgrywkę mogą się one wymieniać, a gra w chociaż trochę innym zestawieniu mocno zmienia rozgrywkę. Myślę, że opcji jest bardzo wiele, a w dodatku – każda rozgrywka jest inna, bo mamy inny dobór z wora, no i oczywiście możemy podjąć inne decyzje przy zagrywaniu sztonów. Myślę, że jeżeli War Chest się spodoba, to szybko nam się nie znudzi.
Skalowanie
Takie gry są przeznaczone dla dwóch osób i mimo że w czterech (2v2) gra się przyjemnie i praktycznie nie ma się do czego przyczepić, to ma się wrażenie, że tryb na 4 osoby jest wrzucony, aby był. Siadamy ze swoim sojusznikiem naprzeciwko siebie (a przeciwnicy naprzeciwko siebie), każdy z graczy dobiera po trzy jednostki, a sama mapa jest większa. Gra się praktycznie w to samo, oprócz tego, że trzeba się z kimś dogadywać (xD) i mamy większy downtime.
Podsumowanie
War Chest to bardzo dobra abstrakcyjna gra bitewna pokroju Neuroshimy Hex – dużo od niej prostsza (bo nie trzeba znać specjalizacji całej armii, a tylko poszczególnych jednostek), równie głęboka taktycznie, a przystępniejsza dla odbiorcy. Jakość wykonania jest świetna i gra mimo prostoty dobrze wygląda na stole. Myślę, że tytuł zasługuje (o ile jej jeszcze nie ma) na swoją scenę turniejową w naszym kraju — wydawca powinien się zdecydowanie zaopiekować tym tematem. Podsumowując, polecam każdemu, kto lubi szybkie i zgrabne gry taktyczne dla dwóch osób.
Dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games za przekazanie gry do recenzji.
Zalety
- proste zasady i dużo decyzji taktycznych
- płynność rozgrywki, niski dowtime (na dwie osoby)
- świetne wykonanie i czytelność elementów
Wady
- czasami bitwy mogą się dłużyć – jak się gra na wyniszczenie
Więcej na boardgamegeek.com | GramywPlanszówki | Lucky Duck Games
Grę kupicie tutaj:
Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.