Niektóre gry są jak zupa pomidorowa — wszyscy je lubią. Jednak nie wszyscy muszą lubić pomidorówkę. Ja lubię, ale razem z redakcją nie lubimy (każdy z osobna) poniższych gier. Te tytuły mogą się podobać, ale nam nie przypadły do gustu i nie chcemy mieć z nimi do czynienia. Temat topki został wybrany przez członków grupy Stowarzyszenie wściekłych fanów gier planszowych na Facebooku. Miłej lektury.
8. Puerto Rico
Autor: Andreas Seyfarth | Wydawnictwo: Lacerta | BGG, GramywPlanszówki.pl
Co ciekawe Puerto Rico nie ma niczego, co by mnie z definicji odrzucało — średniej ciężkości ekonomiczna gra euro o doczepionej tematyce, klasyczne przetwarzanie surowców, kilka podstawowych akcji z mechaniką na pierwszym miejscu. Jakby nie patrzeć, wiele takich gier znalazło miejsce w moim serduszku. Mógłbym pójść na łatwiznę i przyczepić się do fatalnej grafiki przedstawiającej żeglarza z wąsem i ascetycznego wydania, ale gra doczekała się odświeżenia, a mimo wszystko nadal mnie do niej nie ciągnie. Nie przekonuje mnie nawet to, że jako jedna z pierwszych zawalczyła z downtime’em, wprowadzając na stoły graczy nową mechanikę, gdzie aktywny gracz wybiera akcję, którą wykonują również wszyscy pozostali gracze. Pomysł wytrych — zdawałoby się. Obecnie znajduje się na 30. miejscu rankingu BGG, zdobyła nagrodę Gry Roku za 2008 r., a ja będę kręcił nosem na propozycję rozgrywki. Myślę, że w nieodpowiednim czasie zasiadłem do tego tytułu. Gdyby była to jedna z pierwszych moich gier, może zachwalałbym po dziś dzień, a przynajmniej doceniał. Stało się jednak inaczej, miałem już za sobą kilka poważniejszych tytułów i ten nie zaskarbił sobie moich łask. / Gekon
7. Władca Pierścieni: Podróże przez Śródziemie
Autor: Nathan I. Hajek, Grace Holdinghaus | Wydawnictwo: Rebel | BGG, GramywPlanszówki.pl
Miała być to świetna gra oparta na Władcy Pierścieni, z genialnym klimatem, scenariuszami i zazębiającymi się mechanizmami. No i aplikacja. Dostaliśmy bardzo przeciętnego średniaka z infantylnymi i naiwnymi scenariuszami (niemającymi nic wspólnego z Władcą — to może być dowolny fantaziak, wcale się niewyróżniający). Mechaniki niby działały, ale nie dawały za wiele wpływu. Aplikacja — dobra, ale zmuszająca do wyścigu i zabierająca całą przyjemność z gry. Szczerze, to nie wiem, co w tej grze może się podobać. /trx
6. Na skrzydłach
Autor: Elizabeth Hargrave | Wydawnictwo: Rebel | BGG, GramywPlanszówki.pl
Hit sprzedażowy Stonemaier Games. Nie wiem, czy była to świadoma zagrywka marketingowa, ale jeśli mnie pamięć nie myli, gra sprzedała się wcześniej, niż trafiła do sklepów. Wywołało to wśród wielu chęć posiadania swojego egzemplarza. A może spowodowało to jednak świetne wydanie, czego nie można odmówić, na czele z drewnianymi jajkami i kościaną wieżą w postaci budki lęgowej? Może niebanalna tematyka, która trafia nie tylko do pasjonatów ornitologii? Nie da się jednak ukryć, że gra lubianą jest. Dla mnie jest po prostu gra nijaka i w zasadzie trudno określić do kogo skierowana. Na grę rodzinną trochę za trudna, choć oprawa graficzna familijna. Graczy zaawansowanych raczej nie zadowoli. Niby ciekawa z mnogością kart, z drugiej strony taka talia niestety wprowadza losowość. To chyba największy zarzut ode mnie. Kolejne dodatki pokazują jednak, że jestem w mniejszości. /Gekon
5. Tajniacy
Autor: Vlaada Chvátil | Wydawnictwo: Rebel | BGG, GramywPlanszówki.pl
Czy to w barze, czy na domówce, jest spora szansa, że na takim evencie na stół może wylądować gra Tajniacy. Jest prosta do wytłumaczenia, jest sprytna, jest na dużą liczbę osób. Więc co z nią nie tak? W głównej mierze jest ona dla mnie najzwyczajniej w świecie nudna. Gier o tematyce odgadywania haseł jest trochę na rynku i robią to dużo lepiej, niż Tajniacy. W dodatku, mimo iż cholernie szanuję za Mage Knighta Vlaada Chvátil, tej gry w ogóle, ale to totalnie w ogóle nie czuję. Tajniacy to jedna z niewielu, o ile nie jedyna, gra towarzyska na wiele osób, która spowoduje, że da mi pretekst, aby szybko się ulotnić z grania. /Piotr
4. Star/Hero Realms
Star Realms, Autor: Robert Dougherty, Darwin Kastle | Wydawnictwo: IUVI Games | BGG, GramywPlanszówki.pl
Hero Realms, Autor: Robert Dougherty, Darwin Kastle | Wydawnictwo: IUVI Games | BGG, GramywPlanszówki.pl
Kwintesencja deckbuildingu, rodzina gier, która podbiła świat swą prostotą zasad, grywalnością i skłonnością do pierdyliarda rozszerzeń. Cała gra to dość gruba talia, zmieści się wszędzie, tak w plecaku na wycieczce, jak i czasowo podczas wieczoru towarzysko-planszowego. Nauczyć w to bawić się może każdy, w jakieś dziesięć minut. Zatem czy mamy do czynienia z grą idealną, wszechstronną i taką, której nie lubić nie sposób? Cóż, zaliczam się do, jak sądzę, śladowej mniejszości osób niechętnych Star/Hero Realms, nie tylko dlatego, że jestem miłośnikiem gier złożonych oraz bardzo złożonych. Rodzinka Realmsów to fast food gamingowy, zabawa, która niewiele wymaga od naszych mózgowych zwojów, zawiera zbyt dużą dawkę nieakceptowalnej losowości, przy której ja się zwyczajnie nudzę. Dla starych wyjadaczy kto wygra staje się jasne gdzieś przy trzecim, czwartym kupnie karty, reszta partii to właściwie tylko szczęśliwe doprowadzenie akcji do końca. I żeby nie było – w samo Star Realms zagrałem setki razy, tak samo jak zjadłem setki hamburgerów, przez chwilę jest miło, ale albo nic po tym nie zostaje w głowie, albo za dużo zostaje na oponce. /Wojtek
3. Brzdęk! Nie drażnij smoka!
Autor: Paul Dennen | Wydawnictwo: Lucrum Games | BGG, GramywPlanszówki.pl
Jak ten czas leci! Już trzy lata po polskim wydaniu, które wciąż posiadam, a tyle kurzu zebrałaby ta gra, gdyby nie moje dzieci, od czasu do czasu chcące tego na stole. Dokonałem swego czasu nabycia drogą kupna, zwiedziony falą tsunami zachwytów, ochów, achów i już nie powiem, czego więcej, recenzenckiej braci, a także entuzjazmowi giercowego komentariatu. Gdzieś tam wewnętrzne głosy mówiły: „Nie wchodź w to, deckbuilding to nie twój styl”, ale wszechobecna presja, nagrody i inne ekstatyczne okoliczności otworzyły mój portfel. I Brzdęk padł chyba ofiarą zbyt wysoko zawieszonych oczekiwań. To dość trywialna gra, napędzana nie do końca dopracowanym mechanizmem budowania talii praktycznie bez możliwości usuwania zeń kart, w której wygrywa najczęściej ten, kto pierwszy capnie klejnot i wróci na powierzchnię. Jedyną pozytywną emocją jest frajda, gdy ktoś bardziej pazerny na punkty nie zdąży zwiać smokowi. To chyba za mało jak na taki hype. Dla mnie nuda. /Wojtek
2. Carcassonne
Autor: Klaus-Jürgen Wrede | Wydawnictwo: Bard | BGG, GramywPlanszówki.pl
Całą mechanikę tej gry można skrócić do „ciągnę z wora i stawiam klocka”. Czytaj: nudy, nudy i jeszcze raz nudy. Przy pierwszych rozgrywkach jeszcze może bawić, ale zaraz zauważamy, że to jest gra dla dzieci, w której mamy olbrzymią losowość i znikomy wpływ na rozgrywkę. Dzieciakom zaproponuję. Nikomu innemu. /trx
1. Everdell
Autor: James A. Wilson | Wydawnictwo: Rebel | BGG, GramywPlanszówki.pl
Ach, Everdell. Przepięknie wykonana gra. Śliczne grafiki, przecudowne znaczniki surowców. No po prostu, jak się na tę grę patrzy, to aż się buzia cieszy. No niestety, nie mi. Przyznaję się bez bicia, że jest ona ładna, ale należę do obozu osób, które podczas „walk drzew” (legendarny pojedynek Everdella z Yggdrasil: Kroniki) wybrało Yggdrasila. Gra ma coś w sobie, co sprawia, że nie sprawia mi ona przyjemności. Począwszy od bezsensownego drzewa, które mi bardziej wadzi, niż upiększa rozgrywkę, a kończąc na samym, mówiąc z angielska, gameplayu. Nie zrozumcie mnie źle, ta gra zasługuje na ponad 8 oczek w serwisie BGG, tylko nie jestem targetem tej gry. Usiądę do niej, ba, nawet nie będę zbytnio przy tym marudził, ale jak już miałbym wybierać, to wolałbym już wybrać inny tytuł, który sprawi mi większą przyjemność grania. /Piotr
Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.