, , , ,

Na dnie morza

Na skrzydłach (Wingspan) to więcej niż gra — to fenomen, który w 2019 roku przetoczył się przez nasz planszówkowy światek i na zawsze go zmienił, wciągając tysiące, jak nie setki tysięcy ludzi do hobby i rozpalając wciąż silny trend gier przyrodniczych. Gra sprzedała się w milionach egzemplarzy, doczekała się trzech dodatków i wersji na PC, konsole i smartfony. Stonemaier Games nie miało wcześniej i pewnie długo nie będzie mieć takiego sukcesu.

Jest rok 2025. Po ptakach i, o czym już więcej nie wspomnę, smokach, przyszedł czas na ryby. Finspan, wydany u nas przez Rebela pod tytułem Na dnie morza, oferuje z grubsza to samo — świetnie wykonaną grę o nie za wysokim progu wejścia z masą ilustracji i walorami edukacyjnymi. Czy Stonemaier Games dało radę poprawić pierwowzór, czy może te całe ryby to tylko jeden wielki skok na kasę? Tego dowiesz się z tej recenzji.

Wygląd

Strona wizualna była jednym z głównych atutów oryginału, Na płetwach nie mogła więc pod tym względem pozostać w tyle. Pudełko jest stylowe i dobrze wygląda na półce, plansze graczy są przyjemnie kolorowe (brak tu planszówkowych beży i brązów), a karty cieszą 130. unikatowymi ilustracjami. Ogromnym plusem jest tu też ikonografia, która jest perfekcyjnie klarowna. Dodam, że gra jest przyjazna ludziom z trudnościami w odróżnianiu kolorów — można działać na samych symbolach.

Brakuje jednak jednej rzeczy — efektu „wow”. 

Na skrzydłach mieliśmy kolorowe jajeczka, tak śliczne, że aż chce się sprawdzić, czy na pewno nie ukryto wśród nich pudrowych cukierków. Tutaj mamy kartonowe żetony i drewniane pioneczki. Najbardziej boli zmarnowany potencjał — ta ikra mogła być przecież gumowa, na wzór jagód z Everdella, a narybek z twardego plastiku. Niestety podniosłoby to cenę gry, a twórcy zaoszczędzili nawet na samych kartonie — żetony ikry/narybku są dwustronne. Doceni to każdy fan praktycznych rozwiązań, ja jednak lubię życie i często wybiorę uczucia ponad praktyczność.

Mechanika

Jak ktoś chciał tanim kosztem poczuć się wyjątkowym w 2021 roku to mówił, że nie lubi Wingspana, bo jest „losowy” albo „za trudny dla rodzin, za łatwy dla gejmerów”. Inni podnosili też kwestię balansu. Każdy pewnie zgodzi się, że gdzie jak gdzie, ale właśnie w mechanice jest miejsce na poprawę. Jak do tego podeszli twórcy Na skrzydłach ryb

Najpierw zasady:

Gra trwa cztery „tygodnie” po sześć rund na jeden, co oznacza, że każdy gracz wykona 24 tury i gra się skończy.
W swojej turze gracz może zrobić jedną z dwóch rzeczy:

  1. Zagrać kartę ryby — wybrać jedną ze swojej ręki, zapłacić koszt (odrzucenie innych kart/ikra/narybek/pożarcie) i położyć na jednym miejscu na swojej planszy.  Plansza podzielona jest na trzy strefy (głębokości) i karty mają ograniczenia co do tego, w której strefie mogą zostać zagrane. Co ciekawe, karta może zostać położona na innej rybie, jeśli zagrywana ryba jest dłuższa (czasem jest to wymagane jako koszt).
  2. Zanurkować — plansza gracza jest podzielona nie tylko na strefy, ale też ma trzy kolumny w różnych kolorach (podział czysto mechaniczny). W ramach nurkowania gracz wybiera jedną z kolumn i dostaje bonusy za strefy, w których ma jakieś ryby i za ryby ze zdolnościami przy aktywacji. Pierwsza kolumna służy do zdobywania kart, druga do pozyskiwania ikry, a trzecia do zamieniania ikry w narybek i przemieszczania narybku oraz ławic po planszy.

Gdy każdy z graczy wykona swoje sześć tur, wszyscy otrzymują punkt za cel tygodnia (np. 1 punkt za każdy żeton ikry/narybku na planszy), a ci gracze, którzy zdobyli tych punktów najwięcej, dostają jeszcze dodatkowe trzy. Po czwartym tygodniu gracze aktywują zdolności końca gry ze swoich kart i otrzymują punkty za:

  • zdolności końca gry
  • punkty na kartach
  • zjedzone ryby (ryby przykryte innymi kartami, po 1 za każdą)
  • narybek i ikrę
  • ławice (tworzone poprzez umieszczeniu 3 żetonów narybku na jednym polu)

Wygrywa oczywiście ten, co zdobędzie najwięcej punktów i to by było na tyle.

Gra jest wybitnie pasjansowa — jedyna interakcja z innymi graczami to walka o pierwsze miejsce w celach tygodnia i okazjonalne karty ze zdolnościami oddziaływującymi na wszystkich graczy. Losowość została ograniczona wyłącznie do kart — nie ma kości z zasobami ani tajnych celów. Wszystko jest zbalansowane do perfekcji. Nie ma jedynej słusznej drogi i każdy ruch możemy sobie dokładnie policzyć.

Oplus_131072

Dusza

No właśnie. Gdy Elizabeth Hargrave tworzyła Na skrzydłach, robiła to z potrzeby połączenia swoich dwóch pasji. Zebrała dane na tematy ptaków w tabelę, która ponoć miała 596 rzędów i 100 kolumn, i na podstawie tych danych wymyśliła/dobrała mechanizmy. Ilość jajeczek, które można położyć na karcie ptaka w grze, jest zależna od tego, ile składa on jaj w czasie swojego życia, miejsce na planszy, na którym można położyć kartę, wynika z naturalnych siedlisk, koszt zagrania karty jest określono na podstawie tego, czym ptak się żywi itd. 

Gdy David Gordon i Michael O’Connell projektowali ♪ Na morza dnie ♪, robili to w ramach zlecenia od Stonemaier Games. Musieli wykorzystać mechanizm budowy silniczka/zbierania kart z pierwowzoru i z pomocą badaczy znaleźć ryby, które jakoś tam będą pasować, a przy okazji ładnie wyglądać. I nie ma nic złego w pracowaniu jako game designer, a najlepsze gry są zazwyczaj tworzone przez profesjonalistów, w tym jednak przypadku straciliśmy tę iskrę, która stała za sukcesem oryginału. 
Nie jestem ichtiologiem, ale sami twórcy podkreślają, że mamy tutaj do czynienia z uproszczeniami na uproszczeniach. Cechy ryb zostały sprowadzone do długości (która, jak sami twórcy podkreślają, nie określa prawdziwej wielkości, ani która ryba w rzeczywistości pożera którą) i głębokości, na których zazwyczaj żyją. No i do okazjonalnych specjalnych właściwości, które liczą się tylko do konkretnych celów. Reszta informacji jest co najwyżej w opisach i nie mają wpływu na rozgrywkę. Brakuje mi też Tajnych Zadań — w Na skrzydłach uwielbiam zbierać np. ptaki z kolorem w nazwie, tutaj takich przyjemności nie doświadczę.

Podsumowanie

Na dnie morza to dopracowana, przemyślana, czytelna i świetnie zbalansowana gra. Jeśli bardziej interesują cię ryby niż ptaki, a w Na skrzydłach przeszkadzał ci słaby balans/przesadna losowość, to może to być gra dla ciebie. Jeśli jednak oczekujesz motyli w brzuchu to poczekaj na edycję o robakach — Na skrzydłach owadów, Na trawie, czy jakkolwiek to tym razem zatytuują.

Plusy:

  • Fenomenalnie napisana instrukcja
  • Przemyślana i zbalansowana mechanika
  • Świetna szata graficzna i czytelne ikony
  • Dobre tłumaczenie instrukcji, nawet mimo wycięcia dwóch akapitów (obserwuję was tłumacze)

Minusy:

  • Niewykorzystany potencjał ryb jako inspiracji dla mechanik
  • Jeszcze mniej interakcji między graczami niż w oryginale
  • Brak „czegoś więcej”
  • Trochę gorsze tłumaczenie ciekawostek na kartach

Gra została przekazana recenzentowi w ramach współpracy barterowej.

Więcej na boardgamegeek.com | Planszeo

Grę możecie kupić:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Nowości w sklepie
Przejdź do sklepu:
Najnowsze posty
Szukaj