Cyberpunkowa tematyka na stałe zagościła w naszych codziennych rozmowach. Zawdzięczamy to przede wszystkim grze, którą niedawno wydał CD Project Red, która zanim się pojawiła, ogromna część świata graczy pokładała ogromne nadzieje. Jak to wyszło, chyba wszyscy wiemy, lecz koncepcja dystopii eksponującej niesamowite zdobycze technologii wraz z ich negatywnymi konsekwencjami, choć znana w kulturze wcześniej, przyjęła się na tyle, że można uznać to za sukces polskiego studia.
Jednocześnie od około roku Lucky Duck Games wydaje gry detektywistyczne, opatrzone podtytułem Millenium, Kroniki Zbrodni, których akcja odbywa się w różnych epokach – roku 1400, 1900 i 2400. Można byłoby się zastanawiać, dlaczego w kontekście tej ostatniej nie pokuszono się raczej o świat charakterystyki post-apokaliptycznej, ale – choć mógłby być to zabieg interesujący – uważam, że w przypadku Kronik, a także nieco zmieniającej się z gry na grę, mechaniki, cyberpunkowa dystopia jest strzałem w dziesiątkę.
Zanim przejdziemy do rzeczy, zaznaczę, że nie będę tu recenzował fabuły, postaram się także nie zdradzać żadnych wątków fabuły. Wobec tego skupimy się bardziej na wykonaniu, komponentach i odpowiedzeniu sobie na pytanie: Czy mi się podobało?
Kroniki Zbrodni 2400 – co w pudełku?
Może jeszcze krótkie info o tym, co NA pudełku. A jest na nim bardzo klimatyczna grafika w odcieniach błękitu. Zestaw kolorów wyeksploatowany przez gatunek, ale bez względu na to – naprawdę mi się podoba.
W środku mamy głównie karty – mniejsze, większe, ale wciąż same karty. Myślę, że ze względu na jakość wykonania plansz (które są robione z kartonika), także można je zaliczyć do kart. Poza tym instrukcja i to wszystko. Czy obrażam się o niskiej jakości plansze? Absolutnie nie, bo gra nie jest regrywalna, a dzięki temu kosztuje mniej. Jak dla mnie to dobry układ.
Przygotowanie gry
Przed przystąpieniem do rozgrywki kładziemy na stole planszę na dowody rzeczowe i planszę na implanty – większość z nich zdobywamy wraz z rozwojem danego śledztwa. Umieszczamy na stole planszę z lokacją (potem je dokładamy, także dobrze przygotować sobie stół, który to wszystko pomieści). Rozkładamy też kolejne rodzaje kart, w tym kartę kruka – to właśnie on będzie naszym zwierzęcym towarzyszem w tej części Kronik (w 1400 był to np. pies).
Rozgrywka
Przede wszystkim ściągamy na nasze urządzenie aplikację Kroniki Zbrodni/Chronicles of Crime. Nie da się ukryć, że lwia część tego, co będziemy robić, rozgrywa się na ekranie smartfona. Może to powodować wystąpienia syndromu lidera – jedna osoba trzyma urządzenie, druga kombinuje. Za każdym razem był to dla mnie największy problem, ale jego rozwiązaniem może być gra w niewielkiej grupie – dwuosobowej lub nawet solo. W przypadku gry na dwie osoby szanse na awanturę są mniejsze niż w przypadku spotkania się czterech samców alfa…
Scenariusze w aplikacji są cztery, a do tego jeden króciutki scenariusz wprowadzający. Wszystkie kluczowe decyzje podejmujemy na ekranie urządzenia. Karty są jedynie dodatkiem i pozwalają ułatwiać zapamiętywanie tropów, na które wpadliśmy i wykonanych akcji. Są pomocne także w umieszczaniu kart postaci na planszach lokacji, przez co wiemy, gdzie mamy się udać, aby pogadać z daną postacią.
Karty mają na sobie kody QR, które musimy skanować w przypadku chęci podróży do innej lokacji, rozmowy z kimś, użycia implantu, przebadania/wybrania konkretnego dowodu, zadania pytania cybernetycznemu krukowi.
Aplikacja daje nam znać, na co mamy patrzeć w przypadku konkretnych komunikatów – karty mają przypisane numery, które mamy zrewidować w danym miejscu w historii, w którym obecnie się znajdujemy.
Kolejną funkcją aplikacji jest możliwość przeszukiwania miejsca, w którym się znajdujemy. Możemy to zrobić zarówno z okularami 3D, jak i bez nich (okulary nie są dołączone do gry, trzeba je sobie kupić – istnieje sporo tanich, plastikowych zamienników, które dadzą lepszy efekt – przynajmniej po tym, jak oceniałem po zdjęciach okulary od Lucky Duck). Choć nie wiem, jak to działa w przypadku Kronik Zbrodni 2400, to orientuję się, jak to działa w przypadku innych aplikacji, także mogę polecić, bo to fajne doświadczenie.
Podróżowanie, przeszukiwanie pomieszczeń i rozmowa ze świadkami zabiera nam cenny czas. Cenny, bo jeśli będziemy korzystać z niego w sposób mało rozsądny, otrzymamy niższą ocenę za śledztwo. Czas, w którym prowadzimy śledztwo ma też wpływ na to, czy będziemy mogli wykonać jakieś akcje – np. przedyskutować coś z jakąś postacią.
Poza czasem, innowacją, którą mamy w Kronikach Zbrodni 2400 jest energia głównej bohaterki, Kalii Lavel (teraz skumałem, że piszę o jej imieniu i nazwisku po raz pierwszy). Jest ona częściowo cyborgiem, co pozwala jej na używanie implantów, ale i podróż do cyberprzestrzeni (to też nowość w stosunku do innych części serii Millenium). Energia uchodzi z nas, a dzieje się to w momencie skanowania karty implantów i przemieszczania się do wirtualnego świata. Możemy jej wskaźnik ładować, ale zajmuje to sporo czasu, więc musi być to robione rozważnie.
Cyberprzestrzeń
Wchodzenie w cyberprzestrzeń to ciekawe urozmaicenie, ponieważ w tym miejscu możemy spotykać się z awatarami (można to skojarzyć trochę z klimatami z Avatara Camerona – pewnie są lepsze porównania, ale klimat cyberpunku/science-fiction jest mi raczej obcy).
Wchodzenie w cyberprzestrzeń i przemieszczanie się po niej nie wykorzystuje w ogóle czasu, więc możemy trochę oszczędzić (w normalnych warunkach taka podróż to aż 20 minut!). Poza tym nie można tego robić zawsze, z różnych przyczyn. Trzeba także uważać, aby nie przeszarżować z cyberprzestrzenią, bo będziesz wyglądał jak 15 lat temu Twoi koledzy po 12 godzinach sesji w Counter Strike’a, opuszczając kafejkę internetową. Kto tam był, ten się w cyrku nie śmieje.
Gra kończy się w momencie, gdy uznamy, że znamy wszystkie odpowiedzi. Klikamy wtedy odpowiedni przycisk w aplikacji i musimy odpowiedzieć na pytania kluczowe dla scenariusza. Nie spieszcie się, bo nieraz zdarzyło mi się uznać, że czas kończyć, po czym nie wiedziałem nawet, o czym te pytania są, a co dopiero, by znać na nie odpowiedzi. Po zakończeniu możemy poznać prawidłowe rozwiązanie lub nie poznawać go w ogóle – warto to zrobić, jeśli nasze odpowiedzi były dalekie od prawdy. Wynik obliczany jest na podstawie odpowiedzi, ale i czasu.
Ocena
To już ostatnia część serii Millenium. Wydaje mi się, że w stosunku do reszty jest najbardziej innowacyjna. Jest tu dużo ciekawych mechanik, które nie pojawiały się wcześniej.
Grafiki jak zwykle są zrobione w klimacie. Pod tym względem nie ma się do czego doczepić. Ale jest jedna rzecz, która w przypadku Kronik Zbrodni nie daje mi spokoju i ciężko mi się z nią pogodzić. Narzekałem na to za każdym razem, gdy robiłem recenzję tej franczyzy, także możecie się domyślać, o co chodzi.
Aplikacja – bardzo dużo dzieje się właśnie w niej. Można chyba powiedzieć, że to bardziej gra komputerowa/mobilna z dodatkiem kart. Jest to pewien problem, głównie dlatego, że jeśli gramy na smartfonie, ciężko się nim dzielić z wszystkimi, a przynajmniej wydaje się to być nieporęczne. Jest dużo okazji do sporów, które w normalnych grach planszowych nie występują. Każdy chce wszystko zobaczyć, decydować w kwestii tego, co obecnie chcemy skanować. Ekran jest niewielki, dlatego mamy tutaj idealne warunki do kłótni.
Rozwiązanie? Granie niewielką liczbą osób, albo i samemu. Na pudełku mamy napisane, że gra jest od 1 do 4 graczy, ale jeśli jesteś mocno niezależną jednostką i w głębi duszy masz wrażenie, że przy takich zabawach wiesz wszystko najlepiej, weź sobie jedną osobę, która jakoś będzie Cię znosić lub graj sam. Serio. Inaczej nie skończycie partii.
Scenariusze są ze sobą nierzadko powiązane, także warto grać jedną ekipą, żeby wszyscy mogli pewne rzeczy skojarzyć i docenić. Czas jednego scenariusza to około 90 minut, ale często zdarza się tę granicę przekroczyć. Wystarczy jeden zastój, zły trop i mamy katastrofę. Ale to oczywiście nic złego – jedynie nasza ocena końcowa, którą dostajemy za nasze osiągnięcia w danym scenariuszu, na tym cierpi.
Czy polecam Kroniki Zbrodni 2400?
Tak, przy czym trzeba zaakceptować fakt, że to nie do końca gra planszowa. I tyle. Zagadki są ciekawe, można dużo pokombinować. Jest git.
Plusy:
- dobrze przemyślane zagadki,
- bardzo ładna oprawa wizualna,
- nowe mechaniki,
- dobry stosunek jakości do ceny
Minusy:
- w dużej mierze gra mobilna,
- występuje silny syndrom samca alfa,
- niska jakość plansz – to byłby minus, gdyby nie ostatni z plusów, także nie biorę go pod uwagę.
Dziękuję wydawnictwu Lucky Duck Games za przesłanie gry do recenzji.
Grę możecie kupić tutaj:
Przedsiębiorca, miłośnik rzeczy, które nikogo nie obchodzą. Czasem coś tam pogra, ale z reguły przegra…