, , , ,

Nowe horyzonty

Beyond The Horizon, bo taki gra ma tytuł oryginalny, pewnie brzmi wam podobnie do niedawno wydanego Beyond The Sun i ani trochę się nie mylicie. Trochę szkoda, że wydawca nie zdecydował się na konsekwentne zostawienie angielskiego tytułu, ułatwiając tym orientację klientom, z jakim tytułem mamy do czynienia. O Beyond The Sun pisałem TUTAJ i wszystkich tych, którzy albo tekstu nie czytali, albo w grę nie grali, chciałbym poprosić, aby się z recenzją zapoznali, poniżej będę się odnosił jedynie do różnic pomiędzy tymi tytułami. Dlaczego? Bo gry są za bardzo podobne. Nie, nie jest to re-skin (zamieńmy kosmos na civkę), ale też różnic jest niewiele więcej niż w genomie człowieka i szympansa.

  • Tematyka – nie latamy po kosmosie, nie opracowujemy nowoczesnych technologii, lecz tym razem drzewko technologiczne jest kopią wielu gier cywilizacyjnych, w których zaczynamy od wynalezienia koła, kończymy na technologiach jądrowych. Poza tym działa to dokładnie tak samo jak w poprzedniczce, z drobnym może wyjątkiem: technologie czwartego poziomu mają jeszcze dodatkowe wydarzenie, więc wyścig do nich jest o większą nagrodę.
  • Budowa mapy – w Beyond The Sun obok drzewka technologicznego mieliśmy stałą mapę kosmosu z czterema (dla dwóch graczy trzema) planetami, które można było kolonizować za pomocą odpowiedniej akcji i opłacić okrętami odpowiedniej wartości. Nowe Horyzonty mocno rozwijają ten element gry: tworzymy bowiem mapę z heksowych terenów poprzez ich odkrywanie osadnikami. Odkrycie daje niewielki bonus, ale póki co, nic poza tym. Kafle składają się z dwóch części: wioski oraz miasta. Tę pierwszą budujemy poświęcając odpowiednią wartość osadników oraz odpowiedni żeton, a miasta fortyfikujemy żołnierzami (którzy zresztą do niczego innego nie służą, gdyż nie ma w tej grze bezpośrednich starć). Budowa wioski to tłusta nagroda natychmiastowa i możliwość rozwoju planszetki, miasta to wyłącznie punkty i rozwój. Ta część gry stanowi największą zmianę w stosunku do pierwowzoru, nazwałbym ją rozwinięciem dość ubogiego pomysłu.
  • Faza ekspansji – kolejność wykonywania działań jest identyczna jak w Beyond The Sun, z jednym istotnym wyjątkiem, czyli po fazie akcji mamy dodatkową, opcjonalną ekspansję, która umożliwia nam budowę wioski, miasta lub budynku. W ogóle budynki to jest koncept, który trochę podnosi mi brew, nie bardzo rozumiem, po co został wepchnięty, chyba tylko aby zasymulować negatywną interakcję. Budynki można stawiać na pustych terenach, dają bonus i rozwój, ich pozyskiwanie jest nietanie i incydentalne. Wydawać by się mogło, że pomiędzy poziomami budynków powinny być większe różnice, tak jednak nie jest. O ile na zwykłych terytoriach jeden gracz może (nie musi) postawić wioskę i ufortyfikować miasto, to na budynkach drugie miejsce może być zajęte tylko przez przeciwnika, co poniekąd niesie w sobie korzyść w postaci punktu.
  • Ustroje jako asymetria – w Beyond The Sun aby zażyć asymetrii trzeba było wybrać odpowiednie korporacje, czyli planszetki startowe. Nowe Horyzonty robią to sprytniej: wybieramy lub losujemy ustroje, które umieszczamy w odpowiednim miejscu planszetki, poszczególne poziomy odpalają się podczas rozwoju toru infrastruktury, dając zazwyczaj jakieś dodatkowe umiejki lub pasywki. I oczywiście zapewniają asymetrię.
  • Tor infrastruktury – tego w Beyond The Sun nie było, tam mogliśmy rozwijać tylko populację i rudę. To tutaj właśnie zyskamy budynki coraz to wyższego poziomu, zmienimy też ustrój na lepszy, dający więcej możliwości. Infrastruktura jest w pewnym sensie uzupełnieniem drzewka technologicznego, w tym sensie bezpieczne, że przewidywalne.

Warto czy nie warto?

Nowe Horyzonty w teorii zrobiły wszystko dobrze: drzewko technologiczne jest ciekawsze, wydarzenia dają większego kopa, zamiana planszy kosmosu na modularną mapę wydaje się mieć znacznie większy potencjał kombinowania. Fajne ustroje czy infrastruktura urozmaicają rozgrywki. Tylko że pies pogrzebany jest zupełnie gdzie indziej. Beyond The Sun to gra dokładnie taka jak jej oprawa graficzna – do bólu ascetyczna, wyszlifowana, wytestowana po to, by jej grywalność była optymalna. Jej następca poszedł w rozwój typu: dodajmy to, zmieńmy tamto. I teraz będzie paradoks: wszystkie te zmiany, gdy patrzymy na nie osobno zdają się mieć sens, są na plus. Razem niestety psują. To nie żart – Nowe Horyzonty mimo zmian w dobrym kierunku ogólnie mniej mnie kręci, bo jest niepotrzebnie cięższa, żeby nie powiedzieć ociężała. Bywały partie, w których wylosowane cele nie bardzo chciały dać się wykonać, czego w Beyond The Sun nigdy nie doświadczyłem. Bardzo interesujący przykład z cyklu terapia udana, pacjent nie przeżył.

 

Gra została przekazana recenzentowi w ramach promocji przez sklep Angry Boardgamer.

Więcej na boardgamegeek.com | Planszeo

Grę możecie kupić:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Nowości w sklepie
Przejdź do sklepu:
Najnowsze posty
Szukaj