No i znowu w tekście pojawia się temat Zombie. Sam ten fakt pokazuje, że jest to zjawisko dość popularne w dzisiejszym świecie i w produkcjach, które obecnie powstają — wciąż. Tym razem zaprowadzę was ponownie w świat gier fabularnych.
Ulice Śmierci, to gra fabularna, która ma w założeniu opowiadać o przetrwaniu w zniszczonym świecie opanowanym przez wspomniane Zombie. Gracze wcielą się w Ocalałych, czyli ludzi, którzy jako nieliczni jeszcze nie zostali zarażeni. I postarają się zrobić wszystko, by tak zostało — a jednocześnie będą musieli zdobyć pożywienie, sprzęt i lekarstwa.
Od Autora – Jarosława Yarina Bomby otrzymałem podręcznik wprowadzający do systemu – tzw. Starter. Z założenia, produkty tego typu, mają na celu zachęcić nieprzekonanych lub zainteresować tych, którzy w ogóle z grami fabularnymi nie mieli styczności. Czy Starter Ulic Śmierci spełnia te wymagania? Czy jest to w ogóle porządny erpeg?
Zacznijmy od tego, co mi się podoba. Zasady wydają się przystępne i stosunkowo proste. Gra oparta jest o Cechy, Umiejętności oraz współczynniki mocno określające grę jako surwiwalową — Udźwig, Odporność, a nawet Punkty Akcji. Dość dużą część podręcznika poświęcono odnawianiu PA, czy Odporności, oraz spożywaniu pokarmu i odpoczynek. Wszystko to dość mocno się ze sobą spina i działa. Jest to gra mocno taktyczna, oparta na walce lub unikanie zagrożenia i przeszukiwaniu terenu. Zbyt wielkiego nacisku na narrację, wyszukaną fabułę i ciekawe opisy tu nie znajdziemy. Jak to w grach opowiadających o przetrwaniu bywa, bardzo ważnymi elementami jest to co i jak się niesie ze sobą — czyli udźwig, sprzęt i jego modyfikacja.
A teraz co mi nie leży. Gra w tym wszystkim dość mocno czerpie z gier komputerowych. Punkty Akcji niczym z rasowych — starych i turowych cRPG, takich jak Fallout (oczywiście przedstawionych w trochę innej formie); jednorazowe (zablokowane do odpoczynku) umiejętności, czy dość mocno (mimo wszystko) abstrakcyjne traktowanie Udźwigu (10 lekkich przedmiotów o Ciężarze „0” jest równych Ciężarowi jednego przedmiotu o wartości „1”, czyli 10 pistoletów waży tyle, co jedna apteczka — tylko dlatego, że spluwa mieści się w jednej ręce, a apteczka w dwóch). Mamy również różne rodzaje Zombie, które mają swoje statystyki. Dostajemy Szwędaczy, Truchła, Biegaczy, Mocarzy itd. Jak to jest możliwe, że ze zwykłych ludzi powstały różne rodzaje zombiaków, które można sklasyfikować? Nie jest to do końca to, czego szukam w grach fabularnych — to znajduję w planszówkach przy najlepszych dungeon crawlerach.
Podręcznik nie jest niestety stworzony dla osób, które nigdy nie miały styczności z RPG. Nie mamy praktycznie opisu, czym te gry fabularne są. Gracze muszą dowiedzieć się o tym z innych źródeł, a jednak moim zdaniem, powinni to znaleźć w Starterze. To samo tyczy się scenariusza, na którego początku, co prawda dostajemy krótki opis sytuacji, którą może przeczytać Graczom Prowadzący (swoją drogą, dlaczego na siłę zmieniamy normalnego Mistrza Gry na Prowadzącego, skoro MG pasuje?), jednak przy kolejnych pomieszczeniach dostajemy jedynie wypunktowane, co znajdziemy w tym pomieszczeniu, jakie Zombie chodzi w okolicy i jacy Bohaterowie Niezależni są gdzie ukryci. Osoby, które nie miały wcześniej styczności z RPG, mogą się zgubić.
Sam scenariusz też za ciekawy nie jest. Uwaga, bo będą spoilery. Mamy kilka wyzwań, typu rozwalić kilku umarlaków, otworzyć zamknięty bagażnik, czy przeszukać pokój. Fabuły tam nie znajdziemy. Może właśnie dlatego autor nazywa spotkania przy grze Wypadami, a nie Sesjami. Gra polega na łażeniu, przeszukiwaniu, mordowaniu zombie i przetrwaniu. Nie miałem okazji zagrania kilku sesji, ale mam wrażenie, że na dłuższą metę, to może być bardzo nudne. No, chyba że w podręczniku głównym dostaniemy więcej narzędzi i zachęt do fabularyzacji swoich wypadów.
Wielka szkoda, że podręcznik nie jest w ogóle przyjazny osobom niezwiązanym z hobby. To właśnie do nich powinien być zaadresowany. Szczególnie dlatego, że system jest taki, a nie inny — czyli prosty mechanicznie, a nieoparty o fabułę (czyli o tą najbardziej wymagającą część RPG). Wszystkie elementy wskazują na to, że Ulice Śmierci mogą spodobać się fanom gier komputerowych oraz planszowych — bo znajdą tam elementy zaczerpnięte z tych gier — mogą poczuć się jak u siebie w domu. Niestety brak wyjaśnień, krótkie opisy i mało przykładów wskazują na to, że jest zupełnie inaczej.
Niemniej, jednak jeżeli graliśmy już trochę w gry tego typu (lub Prowadzący grał) i będziecie wiedzieli jak wkręcić się w klimat Ulic Śmierci, będziecie w stanie wytłumaczyć sobie proste przecież zasady, więc jest szansa, że bardzo ten system polubicie. Forma pozwala grać w tzw. jednostrzały — czyli pojedyncze, niezwiązane z sobą fabularne sesje, które nie łączą się w spójną całość.
Mimo że miałem duże nadzieje dotyczące tego produktu, to mocno się zawiodłem — głównie dlatego, że Starter nie jest tym, czym powinien być. Sam system RPG ma jednak dość spory potencjał — szczególnie dla fanów Zombie i pojedynczych, niezobowiązujących spotkań. Starter mnie jednak mocno odrzucił — a powinno być wręcz odwrotnie.
Dziękujemy autorowi za przekazanie podręcznika do recenzji.
Zalety:
- Klimat surwiwalu i postapokalipsy Zombie;
- Przystępne i dość proste zasady;
- Świetne ilustracje.
Wady:
- Brak wyjaśnienia czym RPG jest, mało opisów, mało przyjazne świeżakom przykłady;
- Jak dla mnie, za dużo gier komputerowych i planszowych w grze fabularnej, ale to kwestia gustu.
- Mocno przeciętny scenariusz wprowadzający — jeżeli tak mają wyglądać przeciętne sesje, to nie jest to produkt dla mnie.
Więcej na: Facebooku.
Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.