Orichalcum to na wpół legendarny metal, który był rzekomo wytwarzany na rzekomej Atlantydzie. Oryszalk, spolszczona jego nazwa, to również najnowszy tytuł ze stajni Czacha Games, autorstwa niestrudzonego Bruno Cathali, nawiązujący do starożytnej wzmianki Platona o legendarnej krainie i jej bogactwie. Tematycznie bowiem budujemy swoją wyspę za pomocą fikuśnych kafli z lasu, wody, wulkanów, pustyni i gór, na którą uciekniemy z Atlantydy. Z wulkanów wychodzą potwory (pewnie wszystkie z azbestu), które możemy pokonać hoplitami, przy czym jeśli przegramy bitwę to hoplici żyją, a jeśli wygramy, to już nie. Innymi słowy — spięcie tematu z mechaniką jest na gumkę recepturkę i to sparciałą.
Ale pana Bruno nie cenimy za immersję, tylko za mechaniki. Oryszalk to jest kategoria gier rodzinnych, wprowadzających, dość prostych w zasadach, nietrywialnych mechanicznie i do takiego odbiorcy powinna trafić, żeby był zadowolony. Właściwie jest to wyścig, ponieważ walczymy, kto pierwszy zdobędzie pięć punktów i jednocześnie będzie miał wyspę pozbawioną potworów. Punkty dostaniemy za postawione świątynie, medaliony zrobione z oryszalku oraz tytana, jeśli akurat będzie z nami chciał pracować. Żeby tego dokonać, trzeba się jednak natrudzić. Tytan przyjdzie do nas, gdy na wyspie ułożymy trzy przypisane do niego tereny obok siebie. Ale ucieknie, gdy zrobi to ktoś inny. Świątynia — odwrotnie — tu trzeba mieć cztery różne tereny i akcję budowy. Medalion — też budowa i aż pięć sztuk oryszalku.
Ale jak budujemy wyspę? Czujnie zapytacie. I tu mamy prostą mechanikę rynku, tyle że karty składają się z dwóch części — terenu, który musimy dołożyć do wyspy oraz opcjonalnej akcji. Nimi możemy budować, walczyć z potworami, rekrutować hoplitów czy wydobywać z kopalń oryszalk (który chyba był stopem metali, ale już nie będę się czepiał klimatu). Ruchy wykonujemy bardzo szybko — cyk, karta, cyk, układamy nasze puzzle terenowe na wyspie, akcja i następny gracz. Budynki, które uda nam się postawić, mają różne zalety — modyfikują zasady gry czy wzmacniają możliwości produkcji, wada ich to blokowanie dla ewentualnej świątyni czy wezwania tytana. Walka z potworem — prościutka: rzucamy kośćmi w liczbie wysłanych do walki hoplitów plus jeden (limit to trzech wojów). Jeśli suma liczb na wyrzucie jest przynajmniej równa sile potwora — wygrywamy. Wyrzucona czaszka na kości — tym bardziej. Zabicie potwora to nagroda na przykład w oryszalku lub przychylności tytana, jego truchło trzymamy na planszy — za dwa ciała (podobnie zresztą jak dwie sztuki oryszlaku czy dwóch hoplitów) dostaniemy akcję bonusową, przyspieszającą działania — a jako się rzekło, Oryszalk to wyścig. Potwory trzeba zabijać, i to nie tylko dla nagród — ich bytowanie na wyspie blokuje nam możliwości budowy oraz zakończenia gry. Lekko przyczepiłbym się do małej różnorodności tego, co nam z wulkanów wyłazi, bo mimo pełnego worka do losowania są one dość podobne.
Gra jest ładnie zilustrowana, schludna, komponenty z najwyższej półki. Nie przepadam za plastikowymi standami do potworów, ale to moja osobista wycieczka. Rozgrywka toczy się bardzo szybko, powiedziałbym, że aż za bardzo, bo trudno nadążyć z uzupełnianiem kart czy budynków — w cztery osoby da się zejść poniżej godziny. Co do skalowania — lepiej się bawić w trzy lub cztery osoby, bo wtedy po prostu wyścig jest fajniejszy. Na dwie jest słabiej, ustalenie pierwszego gracza jest trochę dziwne, spada więcej kart z rynku i nie ma tylu emocji. Interakcji bezpośredniej prawie nie ma — przeciwnik może ci sprzątnąć kartę/teren z rynku lub przejąć tytana, i to w zasadzie wszystko, co akurat w grach rodzinnych nie musi być wadą.
Podsumowując – szybka, przyzwoita, prosta zabawa. Jest tu trochę kombinowania, ale mózg nie wyparuje przez uszy. Zasady użytkowo ogarnie siedmio-, ośmiolatek, tym bardziej że nie ma nic do czytania, sama ikonografia. Dobry tytuł do niedzielnego jabłecznika z rodziną, do wprowadzania osób nieznających nowoczesnych planszówek, chciałem napisać na randkę, ale przecież na dwie osoby działa słabiej 🙂
Dziękujemy wydawnictwu Czacha Games za przekazanie gry do recenzji.
Więcej na boardgamegeek.com | Lucky Duck Games
Grę kupicie tutaj:
Starszy pan, który kilka lat temu trochę przypadkiem zachorował nieuleczalnie na nowoczesne gry planszowe. Były szachista, stąd jego słabość do suchych gier europejskich i strategicznego mulenia przy stole. Kompulsywny miłośnik fabuł, jednak głównie literackich, pracownik mediów elektronicznych. Mąż i wielokrotny ojciec, wychowujący swoje dzieci również przy planszy.