, ,

Paper Tales

Dziś mamy do zaprezentowania wam recenzję drugiego tytułu ze stajni Funiverse. Po raz kolejny twórcy w instrukcji zapewniają nam, że będzie to legendarne przeżycie. A raczej, że będziemy grać i tworzyć legendę. Będziemy budować królestwo, będziemy wyprawiać się na epickie wyprawy, będziemy wreszcie tworzyć potężne armie, które przeprowadzą szereg niesamowitych potyczek. Czy tak będzie?

Paper Tales to gra karciana przeznaczona dla 2-5 graczy w wieku przynajmniej 12 lat. Autorem gry jest Masato Uesugi. Pojedyncza rozgrywka powinna zmieścić się w godzinie, a przy wprawionej grupie, spokojnie wystarczy połowa tego czasu.

ZAWARTOŚĆ

Zanim przejdziemy do mojej opinii dotyczącej przyjemności z rozgrywki – zajmiemy się wykonaniem i zawartością pudła. Jak to na karciankę przystało – elementów mamy niewiele, jednak co innego sugeruje, dość spore pudełko – niestety w większości wypchane powietrzem. No okej, ale skupmy się na tym co jest, a nie na tym, czego nie ma. Wydawca do pudełka wrzucił przede wszystkim karty – dość lichej jakości, przez co, jeżeli mamy zamiar w Paper Tales trochę pograć, to warto wrzucić je od razu w koszulki. Jako, że kart jest dość sporo, to powinniśmy spodziewać się, że znacznie koszulki zwiększą ich objętość – co pozytywnie wpłynie na wypchnięcie z pudełka wspomnianego powietrza. Cały zestaw kart podzielony jest na dwie części – wielką talię kart jednostek, które będziemy rekrutować i którymi będziemy walczyć, oraz karty budynków – całe 5 na gracza, więc jak widać – wielkie te nasze królestwo nie będzie.

Ilustracje na kartach mogą się podobać, albo nie. Mnie się nie podobają kompletnie, ale znalazłem głosy, gdzie było wręcz przeciwnie. Są one narysowane w specyficzny sposób, jakby z kolejnych warstw papieru, nakładanych na siebie, tworząc przy tym efekt 3D. Ciekawe, ale w moim odczuciu paskudne.

ROZGRYWKA

Jak obietnice z instrukcji o legendarności mają się do rzeczywistości? Ano średnio. Niestety, chociaż powiem wam, że to niewielki problem. Jeżeli w ogóle można nazwać to problemem. Czasami mam wrażenie, że nie ma potrzeby zbytniego wciskania klimatu tam, gdzie on w ogóle nie pasuje lub tam, gdzie nie jest on kompletnie potrzebny. Ale do rzeczy.

W grze będziemy zdobywać punkty legendy, które tak po prawdzie można nazwać punktami zwycięstwa. Będziemy je zdobywać za różne rzeczy. Najbardziej oczywistym źródłem przychodu tych punktów są zwycięskie bitwy, jednak na tym nie koniec. Jednostki, które będziemy rekrutować mają specjalne zdolności, które już same ze sobą fajnie działają, ale jeżeli dobrze pokombinujemy, to złożymy naprawdę mocarne kombosy, które będą mogły nam mocno pomóc w zapunktowaniu lub zrobieniu dobrego podkładu pod to w przyszłych rundach.

Gra dzieli się na szereg faz, które każdy z graczy będzie wykonywać równocześnie. Odniosłem lekkie wrażenie, że mimo znaczących różnic, Paper Tales można porównać do 7 cudów świata, bo gra przypomina jakby „starszego brata”, mimo znacząco młodszego wieku.

Zaczniemy od draftu kart, w jego klasycznej formie (dobieramy 5 kart, jedną zostawiamy, resztę przekazujemy dalej). Już na tym etapie (a może przede wszystkim na tym) powinniśmy poważnie zastanowić się nad strategią jaką obierzemy. Jak dobrze zapoznamy się z kartami, to szybko zorientujemy się, że opcji jest kilka. Mamy surowce, żetony przemijania, siłę jednostek, ich koszt. Te wszystkie rzeczy mogą się między sobą kombować i wpływać na naszą korzyść. Wszystko zależy od naszego pomysłu na tę i kolejne tury. Właśnie – tury. Mamy ich cztery i mam wrażenie, że ich trochę za mało.

Po drafcie musimy zdecydować, gdzie dana karta będzie leżeć (wykładamy je w kwadracie 2×2). Ma to olbrzymie znaczenie, przy rozgrywaniu bitew – karty na przedzie reprezentują nasze wojsko biorące udział w bitwach, natomiast te z tyłu – nie.

W granice naszego „królestwa” przybędą zwykli ludzie, mieszkańcy miast i wiosek; ale również potwory. I tak obok handlarza spotkać będzie można Lewiatana, a na spacer po lesie z rycerzem, przebiegnie się Mantikora – słodko.

Kolejnym krokiem będą wspomniane bitwy, w których będziemy porównywać siłę jednostek z pierwszego rzędu. Walczymy tylko ze swoimi sąsiadami, więc na nich powinniśmy się skupić, przy budowaniu odpowiedniej siły na froncie. Za każdą zwycięską bitwę dostajemy punkty legend, więc warto przynajmniej trochę w siłę zainwestować.

Bo bitwach, będziemy musieli skupić się trochę na gospodarce. Najpierw trochę zarobimy podczas fazy dochodu, następnie coś zbudujemy – do wyboru mamy całe pięć kart budynków, a następnie zorientujemy się, że czas płynie, nasi mieszkańcy się starzeją lub umierają i to dość szybko – na tyle szybko, że nie zdążymy się do nich przyzwyczaić, a nawet pożegnać. Smutne 🙁

 

PODSUMOWANIE

Jak widzicie, gra za wiele ze wspomnianymi legendami nie ma wspólnego, ale co z tego? Dzięki sprytnej mechanice, ciekawymi zależnościami między kartami, wieloma możliwościami kombowania – Paper Tales powinna być ciekawą propozycją dla fanów mocnych – mechanicznie karcianek.

Bardzo dobrze skaluje się przy każdym zestawie osobowym – świetnie działa zarówno w pojedynku dwuosobowym, jak i przy pełnym składzie. Rozwiązania mechanicznie nie są może niczym odkrywczym i nie zwalają mnie z siodła, jednak muszę przyznać, że gra mi się spodobała – na tyle, by z chęcią wrócić do niej kolejny raz, gdy ktoś mi ją zaproponuje.

Jeżeli macie jakieś pytania co do samej rozgrywki, to zapraszam do kontaktu mailowego lub w formie komentarza pod wpisem.

Dziękujemy wydawnictwu Funiverse za przekazanie gry do recenzji.

Plusy:

  • Dużo możliwości łączenia umiejętności kart, co daje dużo satysfakcji;
  • Intuicyjnie, szybko i prosto;
  • Kilka dróg do zwycięstwa;
Minusy:

  • Nie tworzymy legendy;
  • Grafiki nie porywają, ale to kwestia gustu;
  • Słabej jakości karty i dużo powietrza w pudełku.

Więcej na: boardgamegeek.com | Funiverse

Grę kupicie tutaj:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments