, ,

Azul: Mistrz Czekolady

Jest takie powiedzenie, że jak ktoś nie je czekolady, ten donosi. Prosta selekcja przyjaciół, z której serdecznie polecam skorzystać. Nic więc dziwnego, że w końcu powstała gra (przynajmniej ja wcześniej żadnej nie poznałem), która opowiada o produkcji tej cudownej słodyczy. Dziwi jednak to, że stało się to dopiero teraz. No okej, mówimy o abstrakcyjnej serii Azul, w której układamy kosteczki we wzorki, by jak najlepiej zapunktować, więc ciężko tu mówić o jakimkolwiek temacie, ale jednak.

Azul: Mistrz Czekolady to tytuł oparty w całości na mechanice podstawowego — pierwszego Azula. Żeby nie napisać, że jest to ta sama gra ze zmienioną kolorystyką kosteczek. Jednak nie jest to do końca prawda, o czym za chwilę. Za wydanie gry na polskim rynku odpowiada wydawnictwo Rebel. Autorem gry jest Michael Kiesling, który poza tym, że stworzył pozostałe wersje Azuli, to również popełnił Park Sawanna. Pojedyncza partia najczęściej trwa do 30 min, a najmłodszy gracz powinien mieć w okolicach 8 lat. Co więcej, tytuł bardzo dobrze nadaje się na wprowadzenie graczy w świat gier planszowych — wiem, co mówię. Dzięki niemu mogę od czasu do czasu zagrać z żoną, która wielką fanką planszówek nie jest.

Wykonanie

Trzeba przyznać, że wysoka jakość wykonania to jeden z wyróżników serii Azul. Tak samo jest w tym przypadku. Dostajemy kilkadziesiąt żywicznych płytek, w podziale na pięć wzorów. W Mistrzu Czekolady, jak pewnie się domyślacie, zamiast płytek, które będziemy układać na ścianach, będą pralinki, które będziemy wrzucać do pudełek — oczywiście wg wzorów. Poważna robota. Niemniej jednak trzeba przyznać, że ta wersja może znaleźć wielu zwolenników, bo powiedzcie mi, ile osób z zamiłowania kładzie kafle na ścianie, a ile napawa się obecnością (w dowolny sposób) słodyczy? No właśnie. Poza płytkami w pudełku za wiele nie ma, ale wszystko jest wykonanie porządnie. Dostajemy grube plansze graczy, na których będziemy zaznaczali punkty zwycięstwa i układali swoje wzorzyste pudełka z pralinkami; żetony fabryk, na których będziemy wykładać praliny, by je stamtąd pobierać do swoich pudełek; oraz zacny lniany woreczek, z którego będziemy dobierać płytki, by wyłożyć je do fabryk. Pudło jest wypełnione plastikową i użyteczną (chociaż elementów dużo nie ma, więc lekkie nadużycie) wypraską.

Mechanizmy

Gra jest banalnie prosta pod względem zasad — dobieramy z jednej fabryki (lub ze środka) płytki w wybranym kolorze, resztę zrzucamy na środek stołu i dobrane pralinki układamy w jednym wierszu (które mają od 1 do 5 miejsc), a nadmiar zrzucamy na tzw. podłogę, co da nam minusowe punkty. Jeżeli na koniec rundy wypełnimy dany wiersz, to jedną płytkę przenosimy do pudełka (resztę odrzucamy, by w kolejnych rundach ponownie wypełniać te wiersze) i punktujemy — kluczem do zwycięstwa jest zbieranie czekoladek w grupy, aby tworzyły linie w pionie i poziomie z jak największą liczbą innych czekoladek. Oprócz tego punkty zdobywamy za ułożenie w pudełkach wszystkich pralinek z danym w kolorze, uzupełnienie całego wierszu lub kolumny w pudełku. 

Oczywiście jest jeszcze kilka szczególików, jak żeton pierwszego gracza i konsekwencje (oraz moment) jego pobrania, czy całościowy temat podłogi i sposób układania w pudełkach, ale myślę, że w samej recenzji nie ma sensu schodzić do takiego poziomu szczegółowości. 

Mechanizmy, które opisałem powyżej, definiują praktycznie całą grę. Jest prosto, ale nie jest prostacko, bo jest sporo przestrzeni do kombinowania w układaniu i szukaniu punktów. Jednocześnie jest na tyle przystępnie, by mogły się w tym odnaleźć osoby, które nigdy wcześniej w żadne nowoczesne gry planszowe nie grały.

Opcjonalnie

W ramach urozmaicenia gracze mogą wykorzystać podczas rozgrywki drugą stronę plansz, na których pudełka nie mają zdefiniowanych wzorków kolorów czekoladek. Daje to większą swobodę przy ich układaniu. Dalej funkcjonuje jednak zasada, że w jednym wierszu możemy ułożyć jeden kolor tylko raz.

Nową rzeczą w Mistrzu Czekolady jest dwustronność fabryk. Fajny bajer, zwiększający trochę regrywalność — szczególnie przy mniejszej liczbie graczy, bo kafli biorących udział w rozgrywce jest mniej, przez co częściej dostajemy różne rewersy. A co na nich jest? Ano ikonki mówiące nam, w jaki sposób powinniśmy dodatkowo zadziałać z pralinkami w tych fabrykach — czy dołożyć dodatkową (w standardzie wykładamy cztery), czy konkretną itd. Ciekawe, ale nie rozbijające banku. Z pewnością to nie jest powód, by kupować Mistrza Czekolady, gdy mamy podstawowego Azula.

Losowość, regrywalność, skalowalnie i negatywna interakcja

Losowość kształtuje się na poziomie wyłożenia czekoladek do fabryk i jest podobna dla wszystkich — z tą różnicą, że im dalej w kolejce rundy jesteśmy, tym mamy mniejszy wybór, a przy decyzji o pobraniu żetonu pierwszego gracza mamy raczej szczątkowe informacje, jakie kolory mogą pojawić się w fabrykach w kolejnych rundach, a tym bardziej nie wiemy, jakie będzie ich rozłożenie na poszczególnych kaflach. Nie jest to jednak nic, co wpływałoby negatywnie na ocenę tego aspektu. 

Regrywalność jest dość spora, bo rozłożenie wspomnianych czekoladek jest różne. Zwiększamy ją wykorzystując drugie strony plansz graczy i rewersy fabryk. Wciąż robimy te same i powtarzalne rzeczy, bo gra jest dość prosta, więc potrafi się ona znudzić, ale wydaje się, że jednak trochę zdążymy się w nią nagrać. 

Skalowanie wypada bardzo dobrze — więcej graczy oznacza więcej fabryk. Przy mniejszej liczbie graczy mamy trochę większą kontrolę nad tym, które płytki będziemy w stanie pobrać, bo jednak na swoją turę czekamy krócej i mniej osób jest w stanie zabrać nam to, co sobie upatrzyliśmy. Najprzyjemniej grało mi się w dwie osoby i myślę, że mocno rekomendowałbym właśnie taką liczbę graczy ze względu na kontrolę gry, która jest wtedy największa.

Negatywna interakcja występuje jedynie na poziomie podbierania płytek lub ich zostawiania, co może skończyć się długą podłogą (i dużymi minusami) u przeciwnika. Można grać jednak bardzo pokojowo, ale w moim przypadku raczej się to nie zadziało. Lubimy sobie dogryzać. 

Podsumowanie

Azul: Mistrz Czekolady to tylko trochę inna wersja podstawowego Azula. Jeżeli posiadasz pierwowzór, to praktycznie nie ma argumentów, by kupować nowego. Natomiast, jeżeli miałbym wybierać między tymi dwie wersjami a nie posiadałbym żadnej, to wziąłbym bez zastanowienia Mistrza Czekolady. Z trzech powodów: opcjonalnego trybu z rewersami fabryk, dlatego, że jest to wersja limitowana oraz przede wszystkim, ze względu na wygląd płytek. Azul jest to gra dla osób wchodzących w hobby, jednak myślę, że również bardziej zaawansowani gracze znajdą w niej dużo przyjemności, bo jest najzwyczajniej w świecie sprytna. Jednocześnie myślę, że jeżeli gracie praktycznie tylko w duże tytuły, to nie jest to gra dla was, bo oczywiście można by potraktować Azula jako fillera — przerywnik od kolosów, tylko pytanie, czy w takowe grywacie. Polecam wszystkim pod rodzinne granie.

Dziękujemy wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.

Więcej na boardgamegeek.com | Wydawnictwo Rebel

Grę kupicie tutaj:

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie aleplanszowki_11.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie image-1.png
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie ceneo.png
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie fb_postfoot.jpg
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments