,

Batman Metal: DC Deck Building Game

Nie ulega wątpliwości, że kino superbohaterskie, zwłaszcza Marvela, przeżywa niesamowity boom. Nic dziwnego: w przypadku disneyowskiej wytwórni mamy do czynienia z rozrywką bardzo efekciarską, prostą i niewymagającą niczego od oglądającego. Jednak nie każda stajnia superbohaterów idzie tą drogą, czego przykładem może być DC i ich różne Batmany czy The Watchmen. Bardzo szanuję to, co zrobił Christopher Nolan z Człowiekiem-Nietoperzem, bo dzięki jego filmom można przekonać się, że ten gatunek to nie tylko mordobicie i strzelanie laserami z oczu.

Powinniśmy jednak pamiętać, że uniwersa powstały jako komiksy – a te, zarówno marvelowskie, jak i spod znaku DC, mają świetne rysunki oraz fabułę, której w filmach wydaje się coraz częściej brakować. To, co zawsze mi się podobało, jest fakt, że przy obrazkowych historiach, możemy śledzić różne, niepowiązane ze sobą historią, ani nawet światem przygody, spięte jedynie przez głównego bohatera. Tym sposobem mamy np. Amazing Spider-Man Spectacular Spider-Man. W przypadku Batmana jedną z takich odnóg jest Batman Metal, który odznacza się bardzo charakterystyczną, brutalną kreską. Znam tę serię dzięki temu, że swego czasu na okładkach pojawiły się stylizowane na ten komiks metalowe kapele – np. Ozzy Osbourne, Megadeth, Opeth czy Ghost. Jeśli jesteś fanem – polecam sprawdzić, bo robi wrażenie.

Wracając do meritum: Egmont jakiś czas temu wydał na świat kolejną część karcianki z DC – pierwszą częścią był Pojedynek Bohaterów, drugą – DC Wieczne Zło. Teraz mamy do czynienia z Batman Metal wraz z dodatkiem Batman Ninja. Nie grałem w pierwsze dwie, dlatego nie odniosę się do tego, jak wypada na tle swoich poprzedniczek. Ale mogę Wam powiedzieć, czy mnie urzekła.

Batman Metal – pierwsze wrażenia

Już po samym pudełku widać, jak będzie prezentować się graficznie ta gra. Postać, która jest tam widoczna (Batman, Który Się Śmieje – tak to przetłumaczono – chyba można było lepiej) wygląda naprawdę przerażająco. Poza nią mamy do dyspozycji posrebrzany tytuł – na kartach także znajdziemy takie drobiazgi. Możemy przeczytać też, że gra jest przeznaczona dla od 2 do 5 graczy, a ich wiek powinien przekraczać 14 rok życia (od 10-go spokojnie można grać, chyba, że obrazki będą dla dziecka straszne – ale nie ma tam żadnych brutalnych scen). Jedna rozgrywka to ok. 45 minut (wydaje mi się, że dłużej, przynajmniej o 15 minut).

Co w pudełku?

Jak to w grze karcianej, bo taką pozycją jest Batman Metal, mamy tu dużo kart, nie ma planszy. W skrócie, poza instrukcją, 202 karty. A wśród nich różnego rodzaju ataki, karty postaci i przeciwników. Poza tym, w moim zestawie recenzenckim Egmont podesłał też dodatek, Batman Ninja, który można spokojnie połączyć z podstawką, choć z wiadomych powodów kłóci się nieco wizualnie.

Grafika na kartach jest znakomita, klimatyczna, komiksowa. Część z kartoników jest posrebrzana. Jak ktoś lubi kupować gry, żeby się pozachwycać ich wyglądem, to może sobie tę pozycję kupić. Zagrać też można.

Jak przygotować się do gry?

Zasady, które pozwolą nam zacząć, są niby proste, ale jest tu sporo momentów, kiedy musimy trochę bardziej wgłębić się w instrukcję (bardziej zaawansowane zdolności pojedynczych kart). Nie jest to oczywiście zadanie karkołomne, ale uczulam, że nauczenie się tej gry to nie 5, ale od 30 do 45 minut (chyba, że ktoś grał w poprzedniczki tej gry – podobno bardzo się nie różnią).

Najpierw wybieramy sobie bohatera, którym chcemy być (potem możemy mieć ich więcej). Rozdajemy talię startową, w której poza atakami znajdują się karty Bezsilności, których najlepiej się pozbyć – zapychają nam rękę i upośledzają możliwości działania. Układamy gdzieś na stole odpowiednie stosy kart z tych, które nie zostały jeszcze zagospodarowane. Ogarniamy talię głównych antagonistów tak, aby ich trudność rosła z każdą dobraną kartą przeciwnika.

To w zasadzie tyle, w trakcie gry musimy uratować uwięzionego Batmana, równocześnie nie dając się pokonać Batmanowi, Który Się Śmieje (będzie chciał nam przeszkodzić). Z kolei rozgrywkę zakończymy, gdy pokonamy ostatniego, najtrudniejszego arcyłotra.

Tury gry

Etapy każdej rundy to kolejno (jak opisano w instrukcji):

– zagrywanie kart,

– kupowanie kart,

– koniec tury.

Zawsze dobieramy 5 kart, z czego nie musimy zagrać każdej. Ważne jest to, że przed kolejną rundą dobieramy kompletnie nowy zestaw kart. W trakcie gry możemy też kupować karty z tych, które są dostępne na rynku. Walutą są karty, a właściwie ich wartości Mocy, które są dobre widoczne (wrzucam to na zdjęciu). Kupione karty kładziemy w stosie kart odrzuconych, także w którymś momencie, gdy przetasujemy ten stos, trafią na naszą rękę. Możemy też zaatakować przeciwnika lub obronić się przed jego atakiem (oczywiście w trakcie jego rundy). Jeśli mamy odpowiednią ilość Mocy, wypada nam też zaatakować superłotra – dostajemy za niego fajne bonusy i zbliżamy się każdorazowo do końca gry.

To jest w zasadzie cała rozgrywka, przy czym oczywiście nie jest ona banalna – karty mają cały wachlarz efektów, które naprawdę bardzo różnie wpływają na sytuację na stole.

Ustaliliśmy już, że gra kończy się po pokonaniu ostatniego superłotra. Wówczas podliczamy punkty zwycięstwa. Ten, kto ma ich najwięcej… Wiadomo.

Jeszcze coś… karty Słabości są niebezpieczne. Dlaczego? Gdy dobierzemy na rękę dwie, tracimy bohatera. Możemy się ich pozbywać z ręki dzięki kupowaniu innych funkcjonalnych kart, tzw. Wyłomów.

Batman Ninja

Razem z Batman Metal dostałem dodatek Batman Ninja (chyba już o tym pisałem? Ach, tak). Oprawa graficzna również powala, ale tym razem są to zupełnie inne klimaty, mniej mroczne (choć też można im przyznać, że do cukierkowych nie należą), zwłaszcza pod kątem używanych broni czy wyglądu postaci, które wydają się bardziej… archaiczne, czy japońskie. Wiecie, o co chodzi.

Dodatek Batman Ninja podmienia superłotrów – nie korzystamy z tych metalowych. Talię superbohaterów możemy ich wymieszać dowolnie z podstawką. W przypadku reszty kart – usuwamy połowę talii Batman Metal i wtasowujemy to, co dostarcza nam Batman Ninja. Samo zagrywanie kart w przypadku pomieszania gier jest takie, jak wcześniej. Zmienia się natomiast podejście do atakowania superłotrów. W Batman Metal po pokonaniu superłotra otrzymujemy jakiś benefit. W Batman Ninja, odwracamy kartę przeciwnika, a po odwróceniu wszystkich tych kart, otrzymujemy obraz zamku, który mamy zdobyć. W sumie fajne.

Czy mi się podobało?

Jasne, uważam, że to świetna karcianka. Grafiki są naprawdę przepiękne – zarówno w podstawce, jak i dodatku. Dużym plusem jest fakt, że można sobie te gry mieszać z poprzedniczkami. Karcianka ta ma stosunkowo niewiele zasad, ale też jest trochę rzeczy, które trzeba zgłębić, zanim wypłyniemy z grą bezstresowo na głęboką wodę. Niech rekomendacją do jej zakupienia będzie fakt, że grałem w nią wiele razy i raczej nikt – niezależnie od zaangażowania w gry planszowe – nie powiedział, że to gra słaba. Polecam z czystym sercem.

Plusy:

  • dosyć proste zasady,
  • bardzo często podoba się nawet tym, którzy nie grają zbyt wiele,
  • wspaniałe grafiki

Minusy:

  • mogliby dorzucić planszę – trochę się tam dzieję, więc choćby po to, by usystematyzować, gdzie co leży.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za przekazanie gry do recenzji.

Więcej na boardgamegeek.com | GramywPlanszówki | Egmont

Grę kupicie tutaj:

Batman Metal
Batman Metal
Batman Ninja
Batman Ninja
Batman Ninja
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments