
W ostatnim czasie mam trochę więcej czasu i możliwości na ogrywanie gier rodzinnych — za sprawą dzieciaków, które rosną jak żyto w polu. Jak już nawiązanie do wsi mamy za sobą, to można przejść do rzeczy, czyli do recenzji gry Dorfromantik. Tytuł zdobył nagrodę Spiel des Jahres, więc chociażby z tego powodu zasłużył na większą uwagę. Czy zasłużenie? O tym za chwilę.
Dorfromantik to kooperacyjna gra kafelkowa dla 1-6 osób w wieku przynajmniej 6 lat. Jedna rozgrywka będzie trwać w okolicach 30 min. Autorami gry są Michael Palm oraz Lukas Zach. Za polskie wydanie odpowiada IUVI Games.

Podczas gry będziemy układać wiejski krajobraz dopasowując do siebie kolejne kafelki i punktując za wykonane zadania, a czasami zamknięte zestawy. Brzmi to trochę jak Carcassonne, jednak różnic jest trochę — największą jest to, że mamy do czynienia z grą kooperacyjną, a niektórzy nawet powiedzą, że grą solo.
Twórcy już w broszurce umieszczonej pod wiekiem pudełka informują, że ta gra ma relaksować i dawać poczucie wspólnego tworzenia wiejskiego krajobrazu. W mojej ocenie jest to trochę tłumaczenie się od samego początku przed zarzutami, że niektórym może wydawać się grą zwyczajnie nudną — bo co ciekawego może być w kooperacji kafelkowej?
Wsi spokojna, wsi wesoła, Który głos twej chwale zdoła? Kto twe wczasy, kto pożytki może wspomnieć za raz wszytki?

Wykonanie gry jest na wysokim poziomie. W pudle mamy plastikowy insert, który efektywnie segreguje wszystkie elementy. Dużo ich nie ma, ale jednak. Dostajemy sporo sześciennych kafelków, które będziemy wykładać na stół, tworząc krajobraz (na początku zwykłe i kafle misji), żetony misji oraz przestrzenie na karty i inne elementy, które pojawią się wraz z rozwojem „kampanii”. Słowo to dałem w cudzysłów, bo jest to tak naprawdę seria pojedynczych rozgrywek, podczas których pojawią się osiągnięcia do zdobycia odblokowujące nam dostęp do specjalnych kartonowych skrytek zawierających dodatkowe elementy, a nawet małe mechanizmy. Daje to uczucie odkrywania i rozwoju, co oczywiście pozytywnie wpływa na samą przyjemność płynącą z rozgrywki.
Główną część gry stanowią wspomniane kafelki. Każdy z nich składa się przynajmniej jednego elementu krajobrazu: wsi, lasu, pola, strumienia, czy torów kolejowych. Ocenę, czy są one piękne, czy nie — zostawiam wam — zapraszam do przyglądania się zdjęciom. Z pewnością nie są brzydkie, a to cieszy.

Już konie w stajnię wzięto, już im hojnie dano, Jako w porządnym domu, i obrok, i siano
Podczas rozgrywki będziemy dociągać i układać kafelki tak, by spełnić cele i wykonać misje. Razem. Tzn. jest określone to, że każdy po kolei dociąga żeton i on kładzie go na stole, ale zalecane są dyskusje, rozmowy i wspólna rozgrywka, bo przecież jest to kooperacja. Jak widzicie, w związku z tym, określenie maksymalnej liczby graczy na 6 jest dość umowne, bo może równie dobrze siąść do stołu nawet 100 osób. To, czy będzie im przyjemnie i wygodnie, to już inna kwestia. Uważam jednak, że tytuł najlepiej działa maksymalnie w dwie osoby. Chyba że gramy razem z najmłodszymi i wspólnie z rodziną spędzamy sielsko czas. To też działa. Sam miałem przyjemność gry z czterolatką i mimo tego, że się podobało, to oczywiście nie wiedziała ona jeszcze, jak dobrze zapunktować, jak, co i gdzie ułożyć, by miało to sens, dlatego uważam, że przynajmniej 6-latkowie będą w stanie skutecznie zagrać.

Na początku rozgrywki dociągamy trzy kafle misji, do których dokładamy żetony misji, które określają, jak duże strefy konkretnych typów krajobrazu musimy ze sobą połączyć, by zgarnąć żeton, a co za tym idzie PZ. Jak uda się to zrobić, to dokładamy kolejny kafelek punktacji wraz z żetonem, co powoduje pojawienie się kolejnego wyzwania, które może dać nam punkty. To całe serce gry.

Oprócz tego w trakcie gry będą pojawiać się kafle z flagami, które zmuszą nas do zamknięcia danego typu krajobrazu przed końcem rozgrywki, bo tylko dzięki temu zapunktują. Oczywiście im większy zestaw, tym więcej punktów, ale można zdobyć albo wszystko, albo nic, więc można przesadzić. Będziemy starali się również stworzyć jak najdłuższy strumień oraz torowisko, które przetną pola, wsie i lasy.

Tak jak wspomniałem, w trakcie rozgrywki pojawią się nowe mechanizmy i nowe wyzwania, które trochę urozmaicą rozgrywkę. Nie będę wam pisał o szczegółach, bo uważam, że samodzielne odkrywanie gry daje najwięcej przyjemności. Nie są to duże rzeczy, ale zważając na target, mogą okazać się dla niego przyjemne.

Losowość, regrywalność, skalowanie i negatywna interakcja
Ta gra jest bardzo losowa i nie ma zbyt wielkiej nad nią kontroli. Dociągamy jeden kafelek i dokładamy go do ułożonego wcześniej krajobrazu. Oczywiście, najważniejsze jest to, gdzie go dołożymy, ale problematyczne może okazać się to, że na serio może pojawić się seria bardzo niekorzystnych dla nas kafli. Wiadomo, jest to rodzinna gra kooperacyjna, więc problem nie jest jakiś olbrzymi, a wyzwaniem może okazać się to, by w takiej sytuacji wykrzesać jak najwięcej PZ. No i umówmy się, najczęściej jednak mamy możliwość dołożenia w jakiś korzystny dla nas sposób dany kafelek.

Gdyby nie pudełka i nowe wyzwania bałbym się o regrywalność i to bardzo. Głównie dlatego, że jest to właśnie kooperacja i w kółko robimy to samo. Oczywiście, dla fanów poszukiwania ścieżki do zdobycia jak największej liczby Punktów Zwycięstwa może być to bardzo przyjemna przygoda, ale jednak dla kogoś, kto nim nie jest, może po kilku grach okazać się dość nudne. Nudne na pewno okazać się może za to wprawionym graczom, którzy znają bardziej skomplikowane i dające więcej frajdy tytuły. Na moją czterolatkę gra świetnie działa usypiająco, więc jest idealna, by rozłożyć ją przed snem. Potem mogę dokończyć sam…
Wracając do skalowania, to tak jak napisałem, w moim odczuciu jest to gra solo lub w ostateczności do gry w parze, ale tylko z dzieckiem. Kompletnie nie czuję potrzeby rozkładania jej z dorosłym. Chyba że z nigdy wcześniej niegrającym. Ale wydaje mi się, że raczej jako rozgrzewkę przed czymś dającym więcej emocji, niż jedynie spokój.

Bo głównym problemem w moim odczuciu jest tu właśnie brak negatywnej interakcji. Oczywiście, założenie twórców jest jasne, to ma być tytuł wprowadzający i relaksujący, ale umówmy się, wspólne dokładanie kafelków na dłuższą metę może nie dać tyle przyjemności, co robienie tego samego ze sobą konkurując.

Podsumowanie
Dorfromantik to przyjemna wprowadzająca do świata gier planszowych gra kooperacyjna, która w mojej ocenie dobrze sprawdza się w 1-2 osoby. Nie masz chęci na rywalizację, jesteś zmęczony, chciałbyś odpocząć? Odpal właśnie Dorfa, bo ten da ci to, czego szukasz. Nie mniej, nie więcej.

Nie jest to tytuł rewolucyjny, nie zmieni on Twojego życia. Jest to taka krzyżówka wśród planszówek — to ma być relaks. Realizacja osiągnięć i maksymalizacja PZ są przyjemne, jednak na dłuższą metę całość może okazać się nudnawa. Nie jest to raczej gra dla wprawionych graczy, chociaż ci mogą znaleźć tam frajdę przy graniu z dzieciakami. Nie otworzyłem jeszcze wszystkich pudełek, więc to przede mną. Jeżeli pojawi się coś, co wywróci moje odczucia do góry nogami, to z pewnością o tym wspomnę. Póki co, polecam rodzinom z dzieciakami lub totalnym świeżakom.
Zalety:
- proste i działające mechanizmy
- rzeczywiście uspokaja
- banalna w nauce
- dość przyjemna dla oka
- system osiągnięć i „kampanii”
Wady:
- może okazać się za nudna lub zbyt prosta
- to jest praktycznie gra solo
Dziękujemy wydawnictwu IUVI Games za przekazanie gry do recenzji.


Więcej na boardgamegeek.com | IUVI Games
Grę kupicie tutaj:





Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić.
Dodaj komentarz