W ostatnim czasie przeżywamy prawdziwy renesans wszystkiego. Swoje rekordy popularności biją gry planszowe, do łask wróciły także tradycyjne RPG-i, a ostatnimi czasy zauważyć możemy dodatkowo wyraźny wzrost zainteresowania grami paragrafowymi. Te ostatnie doczekały się już premier klasyki gatunku spod znaku Fighting Fantasy czy Lone Wolf. Wydawcy bynajmniej na tym nie poprzestają, przez co z każdym kolejnym miesiącem słyszymy o kolejnych premierach tytułów tej kategorii.
Swoją cegiełkę postanowiło dołożyć także wydawnictwo Black Monk, które zajmuje się już wydawaniem serii gier paragrafowych Choose Cthulhu, pozwalających nam odkryć na nowo znane już opowiadania Howarda Philipsa Lovecrafta. Jednak tym razem, przy wsparciu polskiego autora Beniamina Muszyńskiego, mamy do czynienia nie tylko z przekładem zagranicznego tworu, ale pełnoprawnym autorskim produktem naszego rodzimego wydawcy. I trzeba przyznać, że autor pokazał tutaj najwyższą możliwą klasę.
Widmo nad Arkham to dwutomowa gra paragrafowa rozgrywająca w fikcyjnym mieście Arkham. Wcielamy się w rolę podstarzałego bibliotekarza, Eli Cartera, który zostaje wpleciony w mroczną intrygę przygotowaną przez pradawną organizację Przedwiecznych, chcącej zrealizować swój plan dotyczący zagłady świata. Całość to alternatywna wersja dobrze nam znanej z opowiadań mistrza lokalizacji, z taką tylko ciekawostką, że Howard Philips Lovecraft naprawdę istnieje w świecie przedstawionym przez autora tej gry. Jego dzieła są pilnie strzeżonym zasobem biblioteki, w której pracuje nasz bohater. Nietypowe rozwiązanie, ale doskonale korespondujące z całą otoczką fabularną gry i doskonale pasuje do całości zamysłu Beniamina.
Cała historia zawarta została na przestrzeni 1000 paragrafów i dysponuje imponującą liczbą przeszło 100 zakończeń. To niespotykana na naszym rynku skala i trzeba przyznać, że choć z pozoru karkołomne w pierwszym kontakcie przedsięwzięcie Beniamina Muszyńskiego może obiecywać gruszki na wierzbie, tak po kilkukrotnym ukończeniu tej pozycji trwam w niebywałym zachwycie nad pracą autora. Mamy tu bowiem długą, rozbudowaną, nieliniową i niesamowicie przemyślaną i poprowadzoną linię fabularną, której nie powstydziłaby się dobra książka, film czy gra komputerowa. Mało? Sama gra to nie tylko proste odbijanie się od paragrafu do paragrafu, gdyż znajdziemy tutaj skomplikowane zagadki, mini śledztwa, czy też trudne decyzje do podjęcia, od których niejednokrotnie zależeć będzie możliwość dalszej kontynuacji rozgrywki. Słowem – ogrom.
Ciekawym i dobrze wykorzystanym mechanizmem są tak zwane notatki. Zdobywamy je w czasie eksploracji czy też rozmów z licznymi postaciami niezależnymi. Numer takiej notatki odhaczamy na specjalnie przygotowanej karcie rozgrywki. Jeżeli któryś z paragrafów będzie odwoływał się do posiadanej przez nas notatki, wówczas zostajemy przekierowani do fabularnego odnośnika z tym związanego. Co w przypadku, gdy takiej notatki nie posiadamy? Spokojnie, gra nie ulega zakończeniu, a płynie sobie niezależnym nurtem i może być bez większych przeszkód kontynuowana. Bardzo proste, sprytne i przywodzące mi na myśl rozwiązanie zastosowane w Tainted Grail.
Czas pojedynczej rozgrywki zamyka się w okolicach 1 do 2 godzin, w zależności od naszego tempa rozgrywki, zdolności dedukcyjnych i ważeniu ryzyka przy podejmowaniu decyzji. Warto zaznaczyć, że za pierwszym podejściem zobaczymy raczej niewiele i Widmo nad Arkham nastawione jest na jej kilkukrotnie powtarzanie. Pomijając początek, który z czasem może odrobinę nużyć, dalsza część zabawy związana z ponownym odkrywaniem tajemnic i niespodzianek przygotowanych przez autora, to już naprawdę kapitalne doświadczenie. Dawno nie bawiłem się tak dobrze przy grze tego typu i mam nadzieję, że nie jest to ostatnie słowo Beniamina Muszyńskiego w tej kwestii i że już wkrótce ujrzymy kolejne fantastyczne gry spod jego pióra.
A skoro o piórze mowa, to warto zaznaczyć, że poza naprawdę przemyślanymi powiązaniami i logicznym ciągiem przyczynowo skutkowym poszczególnych paragrafów, mamy tu do czynienia z naprawdę dobrym wykorzystaniem języka. Opisy są rozbudowane i nad wyraz lekkie, nie brak im również lingwistycznej finezji. Tym większa jest zatem przyjemność obcowania z takim dziełem, bo poza walorami typowo rozrywkowymi, zadbano tutaj także o to, aby nasze doznania literackie także nie zostały zaniedbane.
Wykonanie jest fenomenalne. Dwa ogromne tomy wydane w twardej oprawie, wypełnione od deski do deski paragrafami, fantastycznymi ilustracjami – prawdziwa uczta dla oka. Za całość trzeba co prawda zapłacić dość słono, bo ceny oscylują w granicach 200 zł, ale uwierzcie mi, że warto jak diabli – szczególnie gdy uwielbiacie taką formę rozrywki.
Nie wyobrażam sobie więc innej sytuacji, jak przyznać tej grze stempel zajebistości. To najlepsza gra paragrafowa z jaką miałem do tej pory styczność. Fantastyczne doświadczenie udowadniające, że taka forma zabawy to doskonały plan na długie wieczory. To także prawdziwa perełka dla Mistrzów Gry, gdyż całość stanowi gotowy i kapitalny scenariusz dla wielowątkowej mini-kampanii fabularnej osadzonej w systemie Zew Cthulhu. Chylę czoła i liczę na to, że wkrótce otrzymam więcej tego typu doświadczeń. Teraz każda inna gra tego typu smakować będzie zupełnie inaczej.
Dziękujemy wydawnictwu Black Monk za przekazanie gry do recenzji.
Plusy:
- Fantastyczny klimat opowieści
- Rozbudowana i rozwidlająca się intryga
- Językowy wzór dla innych gier paragrafowych
- Mnogość zakończeń
- Decyzje i ich konsekwencje
Minusy:
- Wielokrotne powtarzanie początku może po jakimś czasie nużyć
Więcej na: Black Monk
Grę kupisz tu:
Miłośnik dźwięków niebanalnych, wielbiciel horroru, zagorzały kinoman i stroiciel trzęsień ziemi. Z planszówkami powiązany od 2015 roku. Niepoprawny „ameritrashowiec-masochista”, który każdą nową grę kooperacyjną chce zaczynać od najwyższego poziomu trudności. Zawsze odczuwa, że powinien tworzyć jeden projekt więcej i ogrywać jeszcze jedną pozycję ze swojej półki.
Do jego ulubionych tytułów należy niemal wszystko co związane z „Mitologią Cthulhu” i szeroko pojętą narracją w grach bez prądu. Znany jest także z najbardziej pamiętnych zdrad w „Grze o Tron” w swoim towarzystwie. Jeżeli nie trafi na naprawdę dobre gry „euro”, to stara się nie pamiętać o ich istnieniu.