Piksele zawładnęły królestwem gier! Niezależne produkcje, które goszczą na naszych komputerach, coraz częściej sięgają po tzw. pixel art, styl graficzny, który ma w nas wywoływać wspomnienia z rozgrywania klasyków lat 80-tych i 90-tych na maszynach typu Commodore lub w DOS-ie. Zapewne jest tu jeszcze jeden powód – grafika w tym stylu jest po prostu tańsza. Tak czy inaczej – trend kilka lat temu zagościł także do niektórych gier karcianych – i stąd właśnie zdecydowałem się na recenzję drugiej części (niezależnego dodatku) gry Boss Monster, o podtytule Następny Poziom. Czy warto się tą grą zainteresować?
Pierwsze wrażenia
Wszystko tu jest stylizowane na lata 80-te. Masa nawiązań do kultowych produkcji, pudełko kolorystyką nawiązujące do gier na NES, w dodatku wyglądające na odrapane – zupełnie jakbyśmy znaleźli je na strychu po 30 latach rozłąki. W środku jest instrukcja, pomoc objaśniająca graczom zasady w ekspresowym tempie oraz masa kart – komnat, bossów, bohaterów, czarów. Wszystkie z nich posiadają pikselową grafikę nawiązującą do klasyków – od Mario po Metroid i Pokemony. Wyszukiwanie takich smaczków samo w sobie jest bardzo interesujące. No – tylko, że nie po to tę grę kupujemy – ale raczej, aby w nią zagrać. A jak wygląda rozgrywka?
Jaki jest cel gracza?
Historia, która jest naszym tłem, jest mocno odwrócona w porównaniu do standardów epickich opowieści z gier, na których ta pozycja bazuje. Nie wcielamy się bowiem w rolę bohatera, który ma pokonać potwora, uratować księżniczkę, wybudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna. Ot, nie. Tym razem wcielamy się w rolę potwora, który jest ostatnim bossem w grze. Naszym celem jest rozwalanie śmiałków, którzy próbują nam przeszkadzać w naszym, i tak już podłym, życiu. W tym celu budujemy komnaty, które mają za zadanie powstrzymywać takich delikwentów. Jeśli któryś dostanie się do ostatniej komnaty – otrzymujemy zranienie. Jeśli zginie, próbując się tam dostać – jego duszę.
Rozgrywka
Gra jest przeznaczona dla 2-4 osób, w wieku od 13 lat, a czas trwania jednej partii to ok. 30 minut (tak jest napisane na pudełku, jednak czas jest uzależniony od liczby graczy, w 2 osoby spokojnie da się zdążyć w 20 minut). Na początku gry losujemy sobie bossa, którym będziemy. Każdy ma inny poziom Punktów Doświadczenia (od niego zależy kolejność zagrywania wśród uczestniczących w grze), a także inną moc specjalną (tzw. Awans), która uaktywnia się po zbudowaniu 5 komnat z przeszkodami. Poza tym dobieramy z potasowanych stosów karty czarów i komnat. Te pierwsze gramy, aby głównie przeszkadzać innym graczom, drugie – aby przeszkadzać w dotarciu do nas bohaterom. Z każdą turą pojawia się dwóch nowych bohaterów, którzy przedzierają się przez nasze komnaty w poszukiwaniu bossa (nas) i skarbów, które dostaną, gdy nas pokonają. Każdy z bohaterów posiada swój poziom życia, który jest redukowany wraz z przekroczeniem każdej komnaty. Poza tym efektem, komnaty posiadają także specjalne właściwości, które utrudniają lub ułatwiają nam rozgrywkę. Grę wygrywa osoba, która jako pierwsza zdobędzie 10 dusz, a w międzyczasie nie otrzyma 5 obrażeń.
Ocena ogólna
Mogłaby to być gra jak wszystkie inne krótkie karcianki. Jest jednak w niej coś, co sprawia, że gra się ciekawiej. Na pewno na uwagę zasługuje grafika, ale także zabawne nazwy samych kart i ich opisy. Niejednokrotnie zdarzyło mi się poczuć wesołość (nie nazwę tego ubawem) po obejrzeniu którejś karty. Należą się wielkie brawa dla twórców, którzy tak kreatywnie podeszli do swojej roboty, ale także dla polskich tłumaczy, którzy gdyby podeszli do tłumaczenia dosłownie, mogliby spaprać całą sprawę. Tak się nie stało i za to wyrażam swój najwyższy szacunek. Zasady są proste do zrozumienia, a jeśli nie chce nam się czytać instrukcji, możemy po prostu obejrzeć przygotowany przez wydawcę 4-minutowy filmik, który wyjaśnia szybko wszystkie niuanse i pozwala praktycznie od razu rozpocząć grę. Nie ukrywam, że daleko tej grze do ideału, jednak nie jest to też gra przeciętna, a w pewnym kontekście idealna – dla mnie, ponieważ gra się w nią szybko, losowość nie przeszkadza aż tak bardzo, a nowi gracze prędko pojmą zasady. Pozycja prawie obowiązkowa dla fanów szybkich, prostych karcianek, wielbicieli gier na konsole czy po prostu pokolenia wychowującego się w latach 80-tych czy 90-tych.
Ja uważam, że warto.
Dziękujemy wydawnictwu Muduko za przesłanie dodatku do recenzji.
Plusy:
Plusy:
- klimatyczne wydanie,
- zabawne przypisy,
- proste zasady
Minusy:
- trochę zbyt dużo losowości,
- gra się bardzo przyjemnie, ale nie jest to urwanie tyłka.
Grę możecie dostać tutaj.
Przedsiębiorca, miłośnik rzeczy, które nikogo nie obchodzą. Czasem coś tam pogra, ale z reguły przegra…