,

Rzut Oka – The Breach

Hakerzy, nadeszła pora waszej próby. Pora wykazać się swoimi umiejętnościami. Waszym wrogiem jest Korporacja Achab. Wasz cel jest jasny. Wykraść dane przetrzymywane w ich bazie danych. Zadanie nie będzie jednak proste. Najnowocześniejszy system firewall, I.C.E., będzie reagować na każde wasze poczynania. Dla pierwszego z Was, któremu uda się zrealizować zadanie, przewidziana jest nagroda. Dla reszty… Cóż, nie chcecie wiedzieć, co się stanie, jeśli polegniecie. Zacznijmy więc The Breach!

Mechanika

The Breach to kompetytywny dungeoncrawel – a raczej net-crawler – przeznaczony dla od 1 do 4 graczy. Tytuł ten, w momencie pisania tego tekstu, fundowany jest na platformie Kickstarter. Oprócz tego Czacha Games prowadzi równocześnie własną kampanię na polską odsłonę tej gry.

The Breach będziemy się wcielać w rolę Breacherów, hakerów, którzy pod postacią Avatarów będą przemierzać sieć Korporacji Achab, aby następnie wykraść dane. Eksploracja jest tutaj dość hucznie nazwana, ponieważ mapy składają się z określonej liczby kafli (w tym z jednego, który odkładamy na bok, żeby potem podmienić go z innym) zależnej od liczby osób biorących udział w grze.

W trakcie rundy każdy gracz będzie miał do wykonania kilka akcji, a ich ilość uzależniona jest od ilości „klików”, które posiada. Akcje są typowe dla tego rodzaju gry – ruch, atak oraz obrona. I tutaj zaczyna się bardzo zmyślna mechanika. Każda karta awatara, czyli tak naprawdę naszej głównej postaci, posiada boksy w czterech kolorach oraz prowadzące od nich strzałki – element ten jest asymetryczny dla każdej postaci. Kostki akcji mają kolor odpowiadających im boksów – żółty to ruch, czerwony to atak, a niebieski to obrona. W zależności od tego, jaką akcję chcemy odpalić, to zliczamy wartości kostek w danym boksie akcji. Jeżeli w pudełku są kolory odpowiadające jego kolorowi np. żółte kostki w żółtym boksie, to liczymy je jako wartość 2. Jeżeli są w innym kolorze, to liczymy je jako pojedyncze kostki. Uzyskana wartość określi nam siłę akcji, którą chcemy wykonać. Daje spore pole do popisu przy planowaniu i eliminuje w znacznym stopniu losowość np. podczas walki.

Prócz standardowych akcji możemy również infekować pokoje. Pokoje tworzą nam dwa gniazda – wewnętrzne oraz zewnętrzne. W gnieździe zewnętrznym, według przygotowania do gry, umieszczamy duże cząstki danych, natomiast w zewnętrznym umieszczamy małe. W trakcie gry, kiedy będziemy infekować pokoje, będziemy mieć szansę na przejęcie klastera danych. Taki żeton, nie tylko przybliży nas do realizacji celu, który notabene jest wyznacznikiem wygranej, ale również ulepszy nam postać, dając dostęp do np. większej ilości akcji.

Realizacja celu tak jak wspomniałem, jest naszym zadaniem oraz wyznacznikiem końca gry. Pierwszy z graczy, który tego dokona, wygrywa. Koniec, kropka. Nie będzie to jednak proste. Danych jest za mało, a nam będą przeszkadzać programy I.C.E. – po prostu firewall. Obrońcy są różni, poprzez zwykłe wormy, poszukiwaczy, echo no i głównego brzydkiego – tzn. głównego obrońcę bazy danych. Pomniejsze programy obronne są wkurzające, ale da się z nimi żyć, z kolei XAN4TH.RAR może doprowadzić nawet do wspólnej przegranej, niszcząc dostęp do bazy.

Wspomniałem wyżej, że kości danych jest zazwyczaj mniej, niż wynika tego potrzeba. No i tutaj wchodzi negatywna interakcja. Będziemy walczyć nie tylko z I.C.E., ale też ze sobą. Po co? Osoba, która zginie, a raczej de facto zostanie wylogowana, bo zginąć nie można, będzie nastawiona na nasz atak hakerski. Jeżeli na awatarze przeciwnika znajduje się chociaż jeden znacznik wirusa, to możemy od niego kopiować jedną z posiadanych przez niego cząstkę danych. Klastry kupować też można za nagrody otrzymywane po pokonaniu I.C.E. Wprawdzie nie jest to proste, ale daje też możliwość obrania bardziej… pacyfistycznej formy rozgrywki.

Opinia

The Breach to dla mnie ciekawostka, która okazała się bardzo przyjemna w obcowaniu ze sobą, ale posiada jeszcze mnóstwo niejasności – takie uroki prototypów.

Jeżeli chodzi o zrozumienie podstawowych zasad, to są one bardzo proste, jeżeli ktoś przeczyta wpierw instrukcję. Niestety opinia moich współgraczy była dość jednogłośna, że gra jest mało intuicyjna. Trochę się z tym zgadzam, bo wertowanie instrukcji było częstą czynnością, ale wierzę, że jej finalna wersja pozbawi nas wątpliwości. Bardzo spodobał mi się również klimat gry i to on zadecydował, że w ogóle zainteresowałem się tym tytułem. Planszetki gracza są praktyczne, a ich design potrafi zapaść w pamięć – np. plansza jednego z kolorów ma dosyć ordynarną zrzynkę napoju energetycznego na literkę M. Również fajnie przedstawiają się nasze postaci oraz figurki wrogów – lecz o samych figurkach wspomnę później. No i jak dla mnie wisienka na torcie – karty, a raczej opis ich zastosowania. Jeżeli są wśród nas czytający, którzy znają język programowania, to tak jak ja się w duchu uśmiechną. Opisy kart wyglądają następująco: If (tutaj co się dzieje) then (rodzaj karty). Jest to mega nerdowskie i zarąbiście mi się to spodobało.

Co do rzeczy, których się obawiam, to między innymi drobne zgrzyty w rozgrywce oraz wykonanie figurek. Po pierwsze, każdy z graczy ma kartę pomocy. Jest to dobry zabieg, ale wypisanie ikon oraz ich nazw wiele nie pomaga, ponieważ i tak, jak ktoś nie zna gry, to będzie musiał sprawdzić to w instrukcji. Nieintuicyjna wydaje mi się również obsługa firewalla, ale może to wynikać z niejasno opisanej instrukcji. Dalej mam wątpliwości, czy aby na pewno dobrze interpretowaliśmy zachowanie każdego programu. Jeśli chodzi o figurki, to są one wykonane bardzo szczegółowo i niesamowicie się podobały, ale… Mam ogromne obawy co do jakości akrylowych części i ich wpływ na malowanie figurek. Nie będę krył, one aż się proszą, żeby nabrały koloru, ale nie mam zbytnio pomysłu, jak to zrobić, aby nie upaćkać farbą akrylowych części. A przecież też nie będę taśmami ich zaklejać, bo to nie ta skala modelu. Również obawiam się, że akrylowe elementy będą się łamać. Prototyp, który dostałem, posiadał zmasakrowane dwie figurki i jeżeli nie zostanie to poprawione, to już widzę falę hejtu i reklamacji idącą do wydawcy.

Werdykt

The Breach to zdecydowanie przyjemna gra. Pomijając buble płynące z faktu bycia prototypem, to świetnie się bawiłem i czułem klimat gry. Na pewno, gdybym ograł grę oraz miał wolne środki, to mocno rozważyłbym teraz wsparcie gry. Wiem, że kwota tak zwanego All-In jest duża, ale myślę, że już sama podstawka potrafi dać dość dużą ilość zabawy. Regrywalność jest dosyć spora, zważywszy, że różne programy I.C.E. nie zmieniają tylko figurkę na planszy, ale mocno wpływają na styl gry. Jak dla mnie gra przykuła moją uwagę i będę śledził jej losy. Jestem ciekawy, jak Ludus Magnus Studio wybrnie z jakości figurek, jak poprawiona zostanie instrukcja oraz intrygują mnie dalsze losy kampanii.

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments