,

Choose Cthulhu 1: Zew Cthulhu

Powieści H.P Lovecrafta od lat inspirowały ludzi do tworzenia na ich podstawie własnych produktów. Dzięki temu mamy gry planszowe (Arkham Horror i tym podobne), gry fabularne, a za sprawą Black Monk Games otrzymaliśmy również książkę paragrafową, którą miałem okazję przeczytać i zrecenzować ją dla Was. Jak więc przedstawia się paragrafówka w świecie Lovecrafta? Przekonajcie się sami! Zapraszam.

Paragraf Cthulhu

Gry paragrafowe nie są na polskim rynku niczym nowym. To samo tyczy się książek „planszówkowych” pokroju Dziennika 29. Chociaż prym w tej dziedzinie wiedzie Fox Games, Mnisi wytoczyli dość niespotykane działa w odpowiedzi na ofensywę Lisów.

Pierwsze co odróżnia Choose Cthulhu 1: Zew Chthulhu od komiksów paragrafowych i Dziennika, jest fakt, że Zew jest książką paragrafową. Nie mniej, nie więcej. Jest to najzwyczajniejsza książka, do której zaimplementowano mechanikę pochodzącą z komiksów paragrafowych.

Dla niewtajemniczonych wyjaśniam, jak to działa. Wyobraźcie sobie, że w zwykłej książce macie bohatera, którego losy śledzicie od punktu A do punktu Z, zgodnie z tym, jak to zaplanował autor. W książce paragrafowej to my jesteśmy mistrzem opowieści. Dzięki mocy użyczonej nam przez autora jesteśmy w stanie naginać losy bohatera poprzez wybieranie czynności, jakich ma się podjąć protagonista. Dzięki takim zabiegom niekoniecznie uda nam się „rozegrać” idealną historyjkę. Możemy natrafić na zakończenie, które może nas wcale nie zadowolić. Z drugiej jednak strony, taki finał zgotowaliśmy sobie sami przez dokonywanie złych wyborów, dlatego możemy o to obwiniać tylko siebie.

Zew Chthulhu wcielamy się w rolę Francisa Waylanda Thurstona, pracownika jednego z Uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych XX w. Do naszych rąk otrzymaliśmy list, w którym zostaliśmy poinformowani o tajemniczej śmierci ciotecznego dziadka, również profesora. Nasz cioteczny dziadek, prócz tego, że wykładał na Uniwersytecie, badał sprawę kultu Cthulhu. Jak pewnie się domyślacie, zabawy z Przedwiecznym nie idą w parze z długim i szczęśliwym życiem. Co więc robimy? Opcje mamy tak naprawdę dwie. Zapoznać się ze sprawą i ją najzwyczajniej w świecie olać, bo przecież życie jest najważniejsze, prawda? Drugą opcją jest wsiąknięcie w dochodzenie i rozwikłanie zagadki na własną rękę. Musimy jednak uważać, bo czekać będą na nas liczne niebezpieczeństwa.

Budowanie napięcia

W recenzji chciałbym się skupić nad trzema aspektami książki. Pierwszy z nich jest spójność historii, drugą są same wybory i ich wpływ na fabułę oraz, finalnie, czy „chcę więcej”.

Jak wyżej wspomniałem, niebezpieczeństwa będą czekać na nas prawie w każdym kluczowym momencie i jest to nawiązanie do spójności z fabułą. Książka, z racji, że wykorzystuje funkcję paragrafów, wybija czytelnika z „rytmu”. Co za tym idzie, musimy mocno się pilnować, żeby nie wyrwać się z transu czytania. Na szczęście historia jest na tyle ciekawa, że nie miałem z tym większego problemu, ale… Problem leży w budowaniu napięcia.

Podczas naszej przygody będziemy starać się rozwikłać, co badał nasz cioteczny dziadek. Zwiedzimy miejsca nie tylko w Stanach Zjednoczony, ale również odwiedzimy inne zakątki świata. Im bardziej będziemy wgłębiać się w sprawę, tym książka będzie robić się coraz ciekawsza. I jest to fajne, gdyby nie fakt, że w krytycznych momentach trzeba odpuścić.

Nauczony przez kilka nieudanych prób, jak grać, z łatwością fabułę mogłem dociągnąć do jednego z kilku zakończeń. Jest to bardzo, ale to bardzo fajne, ponieważ zakończenia, prócz tych jasno określonych jako „złe” (bo umieramy albo tracimy poczytalność), są również neutralne oraz pozytywne. Nawet nie jestem w stanie określić, trochę po gameingowemu, które zakończenie można nazwać „perfect endingiem”. Czyli takim najbardziej idealnym i zgodnym z zamiarami autora.

I choose you, Cthulhu!

Jak to w paragrafówce bywa, wybory mają wpływ na toczoną historię. Jak więc wybory w Choose Cthulhu mają wpływ na jej przebieg?

Podczas początkowej fazy rozgrywki, tudzież fabuły, mam wrażenie, że wybory sprowadzają się do prostego „gdzie chcesz pojechać”. Nie zauważyłem jakiś znaczących wyborów, które pozwoliłyby mi zostać w miejscu startowym i pchnąć opowieść dalej.

Bardziej zaawansowane wybory otrzymujemy wraz z zagłębianiu się w jakiś wątek. Dostajemy wtedy możliwość do badania przedmiotów, rozmawiania z konkretnymi osobami, udania się w jasno określone miejsce, a nawet zdarzyło mi się symulować chorobę! No i oczywiście w krytycznym momencie mamy możliwość odpuszczenia sobie dochodzenia i pójścia innym tropem.

Wybory są bardzo specyficzne i mają wpływ na spójność opowiadania. Przede wszystkim widać to jak na dłoni, że jeśli dokonujemy właściwych wyborów, to wszystko trzyma się przysłowiowej kupy. Jeśli jednak odwalimy coś, co książka piętnuje, całość nie będzie miała sensu do momentu, jak przegramy albo wrócimy do początku opowieści. Nie jest to, może fajne doświadczenie, ale ciężko jest stworzyć tak „flow” wyborów, aby idealnie wszystko ze sobą współgrało. Także tu jestem wyrozumiały i tylko o tym wspominam.

Zew czy Ziew?

W końcu mogę skupić się na ostatecznej ocenie i odpowiedzeniu na finalne pytanie. Czy Choose Cthulhu 1: Zew Cthulhu od Black Monk Games mi się podobało? Czy fabuła mnie wciągnęła? Czy chcę więcej. Odpowiedź brzmi: tak, tak i tak.

Pomijając babole, które wspomniałem wyżej, czyli odpuszczanie w krytycznych momentach i harmider fabularny, jak dokonujemy złych wyborów, to bawiłem się bardzo dobrze. Fabuła mnie wciągnęła i, mimo iż czułem wkurw, że trafiłem do psychiatryka… znowu, to chciałem cisnąć dalej. Dowiedzieć się, co będzie, jak zrobię to. Nawet po zakończeniu książki, gdy miałem banana na twarzy, wróciłem za chwilę do niej z powrotem, bo byłem ciekaw, co się stanie, jak jednak zrobię coś innego i jakie to będzie miało konsekwencje na zakończenie.

Suma sumarum, jestem bardzo zadowolony z doświadczenia, jakie zapewniła mi ta książka. Powiem więcej, spoilerując, już na sierpień planowana jest kolejna odsłona Choose Cthulhu oraz inny projekt we wrześniu. Mam nadzieję, że w miarę szybko uda mi się dostać je w swoje łapki, bo czuję po pierwszej części niedosyt. Jeśli jesteście fanami Lovecrafta, Cthulhu lub paragrafówek, to myślę, że warto spróbować capnąć to Cthulhu za macki i samemu na własnej skórze przekonać się, czy „Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn”.

Dziękujemy wydawnictwu Black Monk za przekazanie gry do recenzji.

Plusy:

  • Wciągająca historia,
  • Mnogość zakończeń,
  • Czuć niedosyt po zakończonej „rozgrywce”,
  • Dobrze oddany klimat powieści Lovecrafta.

Minusy:

  • Dokonywanie złych wyborów sprawia, że historia może wydawać się niespójna,
  • Książka cierpi na syndrom odpuszczania sobie drążenia wątku w kluczowych momentach.

Więcej na: Black Monk

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments