,

Gra o Tron – Gra Planszowa (ed. 2)

Kto nie czytał książki Martina lub nie oglądał serialu „Gra o Tron”, niech pierwszy rzuci kamieniem. No dobra, pewnie kilku się znajdzie, ale czy wielu? Zarówno książka, jak i serialowa jej adaptacja w ostatnich latach zdobyły olbrzymią popularność. Nic dziwnego – są zajebiste. Nic dziwnego również, że na licencji świata Pieśni Lodu i Ognia powstają coraz to nowe gry. Jeżeli chodzi o planszóweczki, prawa wydawnicze posiada moje ulubione wydawnictwo – Fantasy Flight Games, a w Polsce – Galakta. W związku z tym, że świat jest masakrycznie popularny, twórcy postanowili doić kurę znoszącą złote jaja i produkować wszystko co się da. Na szczęście rzadko się zdarza, że jest to coś słabego (oczywiście wyjątki się zdarzają).

Gra o Tron

Gra o Tron – Gra Planoszowa, doczekała się drugiej edycji i to właśnie ją będę recenzować w poniższym tekście. Jest to gra strategiczna z elementami dyplomacji, intryg itp. A raczej gra dyplomatyczna z elementami strategii. Albo jedno i drugie – zależy od podejścia graczy. W naszym gronie, olbrzymia część rozgrywki dzieje się nad strołem. Sojusze są zawierane, by turę później zostały złamane jakimś wyuzdanym ciosem pod żebro. Ale o samej rozgrywce trochę później. Teraz czas na kilka suchych faktów. W grę siądziemy w ekipie od 3 do 6 graczy, jednak poniżej 5 (bez dodatku dla 4) nie ma raczej co siadać. Gra mocno traci z kilku powodów. Po pierwsze, słabo się skaluje. Po drugie, mniejsza ilość sojuszów, które można złamać (lub ich brak).

Twórcą jest Christian T. Petersen, czyli gość od takich hitów jak Twilight Imperium, Star Craft, czy Star Wars: Armada. Nie powiem, podziwiam gościa.
Podczas rozgrywki wcielimy się w Lordów najważniejszych rodów Westeros, czyli Lannisterów, Baratheonów, Greyjoy’ów, Starków, Tyrellów lub Martellów. Gra każdym z nich jest znacząco inna. Najważniejszą różnicą jest startowa pozycja na mapie. To ona definiuje z kim utworzymy pierwszy sojusz i z kim będziemy konkurować o zasoby, no i najważniejsze – z kim będziemy walczyć.

W pudle

Okej, to co znajdziemy w środku? Sporo rzeczy. Na pierwszy rzut gruba i nieintuicyjna instrukcja. Do tego stopnia ciężka, że zagraliśmy kilka razy, zanim zagraliśmy poprawnie. Mimo, że 3 osoby czytały instrukcję, za każdym razem robiliśmy coś źle. W samej grze jest dużo szczegółów, o których trzeba pamiętać, więc w sumie się nie dziwię, że robiliśmy coś nie tak. W pudle znajdziemy jeszcze elementy należące do rodów, czyli: żetony władzy (symbolizujące bogactwo danego rodu), żetony rozkazów (które będziemy kłaść na plansze, by zmieniać sytuacje na niej), żetony wpływów (pokazujące naszą pozycje w poszczególnych elementach – jak blisko jesteśmy objęcia władzy w królestwie, jak silną mamy armię i poważanie u lenników oraz czy nasza sieć szpiegów potrafi skutecznie działać), żetony stolic, (których będziemy bronić za wszelką cenę), karty rodów (używane podczas walk), figurki armii (piechurów, rycerzy, okrętów oraz machin oblężniczych – imitujące rzeźbione piony). Oprócz tego znajdziemy żetony neutralnych fortów, które możemy zdobyć podczas rozgrywki (jak dużo i jakie, zależy od liczby graczy) oraz planszę, która przedstawia mapę Westeros – dodam, że świetnie i klimatycznie zrobioną.

Wszystkie elementy (a specjalnie ominąłem kilka mniej ważnych) bardzo dobrze wykonane. Tutaj, jak zwykle przy grach od Fantasy Flight Games oraz Galakty, mogę przyczepić się jedynie do braku solidnej wypraski, którą prześmiewczo zastępuje karton. Dodam, że w przeciwieństwie do innych gier od w/w wydawnictw, tutaj nie ma szans, że zmieścimy wszystkie elementy, gdy wspomniany karton jest w pudle. Naprawdę się starałem. Musimy go wypieprzyć, bo wieko się nie domknie. Gra już ma swoje lata i wtedy widocznie nie myśleli o koniecznej przestrzeni w pudełku, ale to jest chyba jednak żart. Nawet, jeżeli da się wszystko schować, to chyba nie powinno to być takie trudne.

Rozgrywka – na planszy, czy nad stołem?

Masz sojusz? Złam go. Ale nie teraz, jeszcze nie teraz. Za chwilę… gdy najbardziej zaboli i gdy ty, najwięcej na tym ugrasz. Na tym polega właśnie Gra o Tron. Większość rozgrywki dzieje się nad stołem. Jest to zabawa w zawieranie sojuszy, manipulowanie, wykorzystywanie oraz łamanie tych sojuszy w odpowiednim momencie. Tak negatywnej interakcji dawno nie widziałem. GoT może niszyczyć przyjaźnie, dlatego powinniście do tej gry siadać tylko z odpowiednimi ludźmi. Takimi, którzy nie obrażą się za to, że miałeś im pomóc, a pomagasz ich przeciwnikowi. Zdrada w Grze o Tron boli. Ale ma boleć. Dzięki temu, rozgrywki wspominiane są przez wiele dni po grze, a emocje, które pojawiły się przy planszy są odczuwane jeszcze dłużej. Dalej jest to jednak strategia i multum rzeczy dzieje się na samej planszy. No to może przejdziemy do samej rozgrywki.


Każda tura (poza pierwszą) zaczyna się od Fazy Westeros, w której to odkrywamy trzy karty. Mają one dosyć spory wpływ na rozgrywkę. Mogą nam one powiedzieć, że ma nastąpić werbunek wojsk, zmiana zaopatrzenia (czyli może zmienić się jak wiele armii możemy mieć). Po wyciągnięciu odpowiedniej karty może dojść również do licytacji, która zmieni naszą pozycję na poszczególnych torach wpływów. Mechanika pozwala na dokonywanie zdrad, ponieważ podejmujemy decyzje – wydajemy rozkaz – równolegle i w dodatku niejawnie. W Fazie Planowania, każdy z graczy kładzie zasłonięte żetony rozkazów. W Fazie Akcji jednocześnie będziemy je odkrywali. W jednym momencie każdy dowiaduje się co knują przeciwnicy. Oczywiście nie wszystko jest jasne. Bo, o ile rozkaz marszu (ruchu i ataku) można rozszyfrować, tak wsparcia (pomoc innym wojskom w bitwie), czy najazdu (spalanie sąsiadujących rozkazów) niekoniecznie. W kolejności zgodnej z torem Żelaznego Tronu każdy z graczy realizuje wybrane przez siebie rozkazy. No i własnie teraz możemy się przekonać, jak dla naszych znajomych mało ważne są słowa, sojusz, alians lub przyjaźń.

Wszystko spoko, ale…

To wszystko dotyczy gry w sześć osób. Lekkie problemy zaczynają się gdy do stołu siądzie mniej osób. Przy pięciu problem jeszcze nie jest odczuwalny, jednak gdy jest ich jeszcze mniej, to cała zabawa znika. Najważniejszą wadą gdy na mniej osób, jest to, że mamy mniejsze możliwości, jeżeli chodzi o zawieranie sojuszy i gierkę manipulacyjną. Moim zdaniem jest to najważniejszy element tej gry, do którego jest uszyta cała mechanika, więc jeżeli nie mamy knucia – nie mamy Gry o Tron. My z reguły gramy w komplecie (a nawet jesteśmy umówieni, że bez sześciu nie siadamy), jednak jeżeli nie macie pełnej ekipy do grania, to nie macie po co tej gry kupować. Jest jeden dodatek dla czterech graczy, jednak w niego nie grałem i niestety nie wypowiem się, czy załatwia sprawę – podobno zmienia rozstawienie graczy (co też ma znaczenie przy mniejszej liczbie graczy – niektóre rody w podstawce mają trochę łatwiej).

Grande Finale

Gra o Tron to jedna z moich ulubionych gier. Do niedawna była ulubioną, jednak zagrałem w pewien przygodowy horror i moje życie się odmieniło. Jeszcze Gry o Tron ze szczytu nie zrzuciłem, ale po rozegraniu kolejnych scenariuszy może się to stać (celowo nie zdradzam tytułu, bo recenzji jeszcze nie uczyniłem). GoT jest to świetna gra strategiczna z mechaniką niejawnych równoległych rozkazów, która świetnie wspiera założenia gry, czyli manipulowanie i łamanie słabych sojuszy. Uwielbiam knuć, uwielbiam wbijać kumplom nóż w plecy – oni uwielbiają robić to samo – świetnie się przy tej grze bawimy. Wolę nie cytować, jakich słów po rozgrywce w GoT używamy w stosunku do siebie, ale mogę zapewnić – nie są to miłe słowa. Nie jest to gra dla rodzin, dzieci i ludzi, którzy uwielbiają imprezówki lub inne lżejsze gry. Jest to dość ciężki tytuł, po którym mózg może parować. Nie ze względu na trudność zasad (chociaż szczególików jest sporo), a przez to, co się dzieje nad stołem – kłamstwo. Jedna rozgrywka trwa u nas około 4 godzin, więc jeszcze znośnie. Jak dla mnie jest to kamień milowy, jeżeli chodzi o poziom planszówkowego wkręcenia się w rozgrywkę. Po zagraniu (w odpowiedniej ekipie) w Grę o Tron, już nic nie będzie takie samo. EMOCJE! To nic, że gra nie skaluje się idealnie, że niektórzy mówią, że niektóre rody mają łatwiej. EMOCJE! I na pohybel malkontentom!

Jeżeli macie jakieś pytania co do samej rozgrywki, to zapraszam do kontaktu mailowego lub w formie komentarza pod wpisem.

Dziękuję sklepowi Aleplanszowki.pl za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.
0

 

   stopwatch  embryo
3-6 Graczy  ok. 3 – 5h. 14 +
Plusy:

  • Świetne uniwersum;
  • Klimat;
  • Kłamstwa, manipulacja i knucie;
  • Mechanika wspierająca powyższe;
  • To dalej świetna strategia;
  • EMOCJE!
Minusy:

  • Kiepska skalowalność;
  • Brak wypraski

Więcej na: boardgamegeek.com | Galakta

Grę kupicie tu:

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
harry
22 grudnia 2016 12:17

Chciałem kupić, ale nie uzbieram 5 czy 6 osób. Może w przyszłości 🙂 Ideą gry jest faktycznie zawieranie sojuszy i zdrady, co lepiej sprawdzi się przy większej liczbie graczy. Dziękuję za recenzję i pozdrawiam!

Kamil Traks
22 grudnia 2016 12:23
Reply to  harry

Tak, to jest główny trzon tej gry. Niby strategia, a przede wszystkim gra o polityce, intrygach i manipulacji. Jak uzbierasz ekipę, to kup. Warto.