Najlepsze gry Alexandra Pfistera

Na dniach do waszych ulubionych sklepów planszówkowych trafiła nowa/stara gra austriackiego projektanta gier Alexandra Pfistera, czyli Skymines. Z tej okazji postanowiliśmy odbyć redakcyjnie (zwłaszcza frakcja euroentuzjastów) burzę mózgów i rozstrzygnąć kompromisowo, który z dotychczas wydanych tytułów uznajemy za najlepszy i najważniejszy. Pfister to reprezentant niemieckiej szkoły projektowej, z dominacją mechaniki nad klimatem, ale, co ważne, szalenie dba o spójność tematyczną swoich produktów. Bardzo lubi wykorzystywać wielofunkcyjne karty, pozwalające graczowi na decydowanie o sposobie ich użycia. Nie stroni od gier małych, ale nawet w nich zaszywa coś, co jest nowe i ciekawe. Jak na projektanta eurosucharków nie boi się losowości w różnych jej formach. Także zapraszamy na nasz wybór dziesięciu najlepszych naszym zdaniem gier tego bądź co bądź topowego twórcy.

10. Port Royal

Autor: Alexander Pfister | Wydawnictwo: Pegasus SpieleBGG

Naszą topkę o tym euro autorze rozpoczynamy od gry, która totalnie nie wpasowuje się w kojarzone w Polsce portfolio projektanta. Port Royal to dość łatwa gra typu push your luck. W trakcie gry będziemy dociągać z talii karty, decydować się nad ich zakupem, pokonywać statki, przeganiać je. Ta prostota ma w sobie ogromną dozę przyjemności i, niestety, rozgrywki w Port Royal często cierpią na syndrom “jeszcze jednej partyjki”. Czyżby filerek mógłby stać się głównym daniem? /Piotr

9. Wyprawa do Newdale

Autor: Alexander Pfister | Wydawnictwo: LacertaBGG

Tak sobie myślę, że każdy może się zakochać. A wiecie, jak to jest z miłością, rzadko chodzi w parze z rozumem. Pfister zdecydowanie zakochał się w prościutkiej karciance O mój zboże, do której dokładał dodatki, aż wreszcie postanowił na jej bazie zbudować duży tytuł. I tak właśnie powstała Wyprawa do Newdale, która jest tak fabularnym jak i mechanicznym rozwinięciem pierwotnego pomysłu. Mamy tu zabawę opartą na prostej mechanice budowania silniczka za pomocą wielofunkcyjnych kart, tworzących ciągi produkcyjne. Siła naszych kart produkcyjnych jest złożeniem posiadanych mipli i dolosowanych w danych rundzie. Cała gra zaś stanowi pewien rodzaj kampanii – dziesięć etapów, opowiadających niewyszukaną fabularnie historię przy okazji rozgrywki. Przyjemna, prosta, bez zgrzytów – więcej w mojej recenzji. /Wojtek

8. Monster Expedition

Autor: Alexander Pfister | Wydawnictwo: AmigoBGG

Kolejna gra, która w ogóle nie jest kojarzona z euro, a co gorsza nie wyszła na naszym rodzimym rynku. A wielka szkoda, bo Monster Expedition jest niesamowicie przyjemne, grywalne oraz nie zajmuje dużo miejsca. Mimo iż kolejny tytuł w topce bije na głowę wielkością pudełka, w “Potworkach” znajdziemy kości, które będą ponownie wykorzystywane w testowaniu naszego szczęścia. Wybieramy jeden z trzech obozów, bierzemy bazowe kostki oraz te z premii z obozu, i… turlamy. Tak do momentu, aż uzyskamy satysfakcjonujący wynik, bądź skusimy. Proste? A jakie fajne! Wszystko po to, żeby schwytać jak najlepiej punktowane potwory. /Piotr

7. O Mój Zboże

Autor: Alexander Pfister | Wydawnictwo: Lacerta| BGG

Malutka gierka, która stała się zaczynem kilku innych tytułów, stworzonych przez pana Pfistera. Składa się wyłącznie z kart, które służą na wiele sposobów: mogą być budynkami produkcyjnymi, mogą być surowcem, ale też pieniądzem. Wszystko to jest umoczone w mechanikę push your luck (obstawiamy, czy uda nam się zbudować dany budynek razem z targiem, czyli ciągiem kart dla wszystkich graczy z surowcami). Co ciekawe, karty można – jeśli ma się trochę szczęścia i sprytu – układać w ciągi produkcyjne, które znacznie podnoszą wartość naszej produkcji i są najlepszym sposobem odniesienia zwycięstwa. O mój zboże jest mylącą grą – wygląda na fillerek, tymczasem to całkiem skomplikowany tytuł. /Wojtek

6. Wyspa Skye

Autor: Andreas Pelikan, Alexander Pfister | Wydawnictwo: Lacerta| BGG

Najbardziej krzywdzące dla tej gry jest porównanie do Carcassone, ale siłą rzeczy takie jest pierwsze skojarzenie. Choć osobiście lubię kafelkowy klasyk, to Wyspa Skye wynosi ten typ gier na zupełnie inny poziom. Specyficzna licytacja kafelków już wprowadza delikatny niepokój wśród mniej doświadczonych graczy. Następnie zmienne punktowanie w każdej rundzie wymusza pewien reżim prowadzenia rozgrywki i odpowiedniego dopasowania strategii. Zasady są jednak na tyle proste, że może być grą pierwszego kroku, a zazwyczaj nie jest to cecha gier tego autora. /Gekon

5. Boonlake

Autor: Alexander Pfister | Wydawnictwo: LacertaBGG

Gra w Polsce pojawiła się na początku tego roku, jako jeden z ostatnich tytułów nieodżałowanej Lacerty. Pfister, który jest projektantem lubiącym swoje własne pomysły, wielokroć je wykorzystującym w kolejnych projektach, w Boonlake zdecydował na relatywnie mało autoplagiatów, poszedł w obszary, w których raczej nie bywał. OK, są i jego znaki firmowe: kowboje, krowy, odkrywanie mocy swojej planszetki czy pływające wkoło statki oraz oczywiście wielofunkcyjne karty. Ale mamy też kapitalnie pomyślaną mechanikę rondla, napędzającego całą rozgrywkę, a także zajmowanie terenów – wszak kolonizujemy i cywilizujemy Dziki Zachód. Bardzo mi przypadła do gustu, choć spotkała się z dość mieszanym odbiorem.

Więcej w recenzji. /Wojtek

4. Blackout: Hong Kong

Autor: Alexander Pfister | Wydawnictwo: LacertaBGG

Potężna awaria energetyczna w tytułowej azjatyckiej metropolii stanowi tło fabularne. Stajemy na czele zespołu specjalistów, którzy mają za zadanie poradzić sobie z powstałym bałaganem. Jak to u Pfistera otrzymujemy kompilację kilku mechanik, oddzielnych mini gierek – mamy tu trochę rondla, zarządzanie ręką kart, a nawet kontrolę obszarów. Jeśli znamy inne gry tego autora, z łatwością odnajdziemy zapożyczenia – to największy chyba zarzut, choć gra sama w sobie broni się i potrafi dać sporo satysfakcji. Trzeba się też spodziewać specyficznej oszczędnej, a wręcz surowej grafiki, ale wydaje mi się, że idealnie pasuje do tematyki.

Więcej w recenzji /Gekon

3. Mombasa

Autor: Alexander Pfister | Wydawnictwo: LacertaBGG

Afrykańska wyprawa Pfistera była pierwszym moim z nim spotkaniem. Gra wówczas zrobiła na mnie ogromne wrażenie, które z biegiem lat ani trochę nie przyblakło. Do dziś jest to szalenie oryginalny, mózgożerny i wciągający tytuł, dokładający swoje jeszcze na poziomie emocji. W grze wcielamy się w inwestorów, którzy kierują działaniami czterech kompanii, kolonizujących Afrykę w XIX w. Jak zwykle u Pfistera mamy koktajl mechanik: przede wszystkim kapitalnie pomyślane zarządzanie kartami, kontrolę obszarów, gry na przewagi, wyścigi na torach i chyba najbardziej frapujące manipulacje wartością firm, w które inwestujemy. Choć nie jest to gra bez wad (tor księgowego nieproporcjonalnie trudny, zbyt duże znaczenie ostatniej kolejki) to jednak stanowi prawdziwie mięsne danie dla smakoszy ambitnych planszówek.

Więcej w recenzji /Wojtek

2. Maracaibo

Autor: Alexander Pfister | Wydawnictwo: Fishbone GamesBGG

Maracaibo nie bez powodu trafiło na szczyt naszej redakcyjnej topki. Brak losowości, spora doza, jak na grę euro, klimatu, fajnie mrowienie w mózgu podczas planowania ruchów daje kupę frajdy z rozgrywki. W dodatku opisywana przez Wojtka gra Boonlake czerpie masę pomysłów właśnie z Maracaibo. Poruszanie się statków o określoną liczbę pól, wielofunkcyjne karty, ulepszająca się planszetka… Nie czujecie deja vu? Prócz wybornej gry euro, pan Alexander pokusił się również o tryb kampanijny, który został zapoczątkowany chociażby w Blackout: Hong Kong. Czego chcieć więcej od życia? No może butelkę pysznego rumu do tej gry. Więcej w recenzji. /Piotr

1. Great Western Trail

Autor: Alexander Pfister | Wydawnictwo: LacertaBGG

Nie mogło być inaczej – najbardziej znana, flagowa gra Pfistera, w której udało mu się skondensować wszystko, co najlepsze w jego sposobie projektowania. GWT to średniozaawansowane euro, w którym wcielamy się w kowbojów pędzących stada krów po pełnym niebezpieczeństw szlaku, by doprowadzić je do Kansas, a stamtąd koleją wysłać do ciągle pożądających dobrej wołowiny miast na wschodzie USA. Mechanicznie mamy tu połączony worker placement z zarządzaniem ręką wielofunkcyjnych kart krów, symbolizujących pędzone stado, przemnożone przez ciekawy wyścig naszych pociągów i rozbudowę swojego silniczka/planszetki o nowych pracowników. Gra zdobyła ogromną i zasłużoną popularność – dość proste zasady, kawał grywalności i wysoka miodność złożyły się na jej sukces. Malkontenci troszkę psioczyli na losowość doboru kart, która istotnie może mieć przełożenie na wynik. Wkrótce na rynku pojawił się dodatek Kolej na Północ, który znacznie rozbudował i skomplikował podstawową rozgrywkę, czyniąc z GWT grę jeszcze lepszą, w mojej opinii mocno zbliżając ją do gry idealnej. Niedawno mieliśmy przyjemność poznać drugą edycję Great Western Trail, przede wszystkim odświeżoną graficznie (co istotnie nie było mocną stroną “jedynki”), ale też z subtelnie wygładzonymi zasadami i większą polityczną poprawnością (Indian zastąpili bandyci, którzy są warci większe pieniądze). Niezależnie od tego, którą z edycji wybierzesz, czy zagrasz z dodatkiem czy bez, jeśli chcesz traktować się poważnie w planszówkowym hobby, powinieneś choć raz usiąść do pędzenia bydła na planszy, bo jest to niewątpliwie gra znakomita i ważna.

Recenzja edycji pierwszej

Recenzja dodatku

Recenzja edycji drugiej

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Grzegorz
4 grudnia 2022 20:47

Czyli Skymines 3 miejsce ?