Unboxing – Assassin’s Creed: Brotherhood of Venice

Jestem pewien, że słyszeliście o serii gier komputerowych od Ubisoft opowiadającej o bractwie asasynów — Assassin’s Creed. Nie musieliście w nią grać, ale pewnie tytuł obił wam się o uszy. Gry mają otwarty świat, w trakcie rozgrywki będziemy się skradać, ukrywać i oczywiście zabijać — im ciszej, tym najczęściej lepiej. Gra ma dość ciekawy twist czasoprzestrzenny. Czy to wszystko da radę przenieść na stół? O tym w recenzji, a dziś zapoznajcie się z zawartością pudełka sklepowej wersji Assassin’s Creed: Brotherhood of Venice, za którą polską wersją jest odpowiedzialne wydawnictwo Portal Games.

W przeciwieństwie do wersji Kickstarterowej nie dostaniemy wielkich plastikowych wież, czy miliona figurek. Tutaj zastąpione to zostało kartonem, jednak zrobiono to w bardzo dobrym stylu i w wysokiej jakości — wydaje się, że w zupełnie wystarczającej, by gra cieszyła oko.

Po rozpakowaniu pudełka za wiele się nie dowiemy o treści kart, bo wszystkie talie zostały zasłonięte kartami STOP, które będziemy odsłaniać wraz z rozwojem rozgrywki. Już teraz mogę wam napisać, że system wprowadzenia – “siadaj i graj” tu działa. Po krótkiej lekturze podstawowych zasad możemy skutecznie zapoznawać się z kolejnymi wraz z następnymi misjami (wspomnieniami) — na początku szkoleniowymi.

Plastik mamy, ale w niewielkiej ilości. Figurki dostali główni bohaterowie, czyli nasze postaci i Ezio Auditore (jeden z ważniejszych asasynów). To wystarczy.

Trzeba przyznać, że jakość komponentów cieszy — jest ona wysoka. Dostajemy trzy zestawy kości, naklejki, żetony, podstawki dla plaskaczy (kartonowych zamienników figurek), kafle terenu, sześcienne znaczniki zdrowia i punktów akcji, gumowe podstawki wykrycia (guma sprawdza się o wiele lepiej od twardego plastiku — patrzy na CMON).

Planszetki graczy nie są dwuwarstwowe, ale mają wycięcia na sześciany, co w zupełności spełnia swoją rolę. Cześć informacji odkryjemy podczas rozgrywki, więc pochowane zostały one w koperty, a nawet pod insert — by nie psuć sobie zabawy, lepiej tam nie zaglądajcie.

No właśnie insert. Jest bardzo dobry, poza jedną wadą, po wyjęciu elementów spod plasikowego wieka i rozdzieleniu ich w odpowiednie miejsca, pod wiekiem robi się dużo przestrzeni, a elementy zaczynają latać. Rozwiązaniem jest wsadzenie kilku kartonowych plansz po żetonach lub ew. innego wypełniacza, jednak wyraźnie psuje to wizualnie odbiór po otwarciu wieka.

Poniżej kilka fotek zrobionych podczas pierwszej partii, byście mogli zobaczyć (głównie karty) elementy w akcji.

Gra prezentuje się bardzo dobrze. Co prawda trzeba sobie wyobrazić różnicę wysokości terenu między ziemią, a dachem. W związku z tym drabiny na planszy wyglądają dziwnie, ale jak to się zaakceptuje, to trzeba przyznać, że jest zacnie.

Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie egzemplarzy do prezentacji.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie fb_postfoot.jpg
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments