, , ,

Dark Souls: The Card Game

„Tak, w rzeczy samej. Zwą je Lothric… Miejsce, w którym spotykają się sporne ziemie Władców Pogorzelisk. Pielgrzymi zmierzający na północ odkrywają prawdę w dawnych porzekadłach. »Gdy płomień przygasa, Władcy porzucają swe trony«. Kiedy zjednoczenie ognia staje się zagrożone, uderza dzwon, wydobywając z mogił dawnych Władców Pogorzelisk. Aldricha, Świętego Głębin… Legion Nieumarłych Farrona, Stróżów Otchłani… I samotniczego władcę Zbezczeszczonej Stolicy, Yhorma Giganta. Prawda jest jednak taka, że… Władcy porzucą swe trony, a wtedy powstaną Nierozpaleni. Bezimienni, przeklęci Nieumarli, niezdolni nawet, by stać się zarzewiem. I tak właśnie jest… Popiół dąży do żaru.

From Software, Dark Souls 3 – intro

Wstęp trochę przydługi, ale tak właśnie prezentuje się zarys fabularny w Dark Souls 3, grze komputerowej, która jest bezpośrednim źródłem karcianki, którą chciałbym Wam dziś przedstawić. Zatem oręż w dłoń i nie zmieńcie się w Pustych – zaczynamy!

Z czym się to je?

Dark Souls: The Card Game to kooperacyjna gra karciana przeznaczona od 1 do 4 graczy. Autorem gry jest David Carl, który na swoim koncie ma również Dark Souls: The Board Game. Gra została wydana przez Steamforged Games Ltd. (wydawnictwo, które ma w swoim portfolio, chociażby Resident Evil 2 czy Godtear)  w 2018 roku i… nigdy nie doczekała się polskiej wersji językowej. Tak więc gra dostępna jest na rynku, i to też w ograniczonym nakładzie w Polsce w języku angielskim.

W pudełku, które na marginesie jest dość małe w porównaniu do zawartości i ma mało wygodny insert, znajdziemy ponad 400 kart dzielące się na kilka talii: talię wytrzymałości (Stamina), przeciwników (łatwych, średnich i trudnych), bossów wraz z ich atakami, skarby (zwykłe i rzadkie), lokacje (łatwe, średnie i trudne) oraz, oczywiście, talię postaci, o których będzie mowa dalej. Oprócz sterty kart dołączone są żetony (m.in. dusze, rany, statusy i znaczniki oczyszczenia danej lokacji).

Całość jest bardzo solidnie wykonana, a karty, nie wiedząc czemu, sprawiają mi ogromną przyjemność w trzymaniu ich. Nie wiem, na jakim papierze zostały wydrukowane i jaką metodą, ale o matulu, jak cholernie fajnie się nimi gra. Plansze też są „kolorowe”, o ile można to tak nazwać, ponieważ Soulsy, jak fani wiedzą, jest całkiem mroczną grą. No i finalnie, wszystko to mieści się w pudełku całkiem dobrze. Jak już wyżej wspomniałem, minusem jest „insert”, który wykonany został z tektury na zasadzie „skrzydełek” przegródek, w które wkłada się talie. Niemiłosiernie niewygodnie się wyciąga karty, dlatego od razu po rozpakowaniu warto poświęcić kartkę papieru i pociąć ją na paski, które ułatwiałyby wyciąganie kart. Nie wiecie, jak łatwiejsze stało się rozkładanie gry, kiedy zastosowałem to rozwiązanie.

Mechanika umierania

Jak już wcześniej wspomniałem Dark Souls to kooperacyjna karcianka z elementami zarządzania i budowania talii. Do przygotowania rozgrywki niezbędne będzie porozdzielanie kart i przetasowanie niektórych z nich, co już, w przypadku rozgrywki jednoosobowej, sprawia, że czas na rozkładanie gry się zdecydowanie wydłuża. Kiedy już to zrobimy, należy wybrać stronę planszy mapy, na której będziemy grać.

Do wyboru mamy poziom trudności wpierdziel oraz srogi łomot. Planszę różnią się przede wszystkim tym, z jakimi bossami będziemy musieli się zmierzyć. Aby grę ukończyć, należy właśnie ów bossów ukatrupić, a nie jest to łatwe zadanie. Więc po stronie wpierdzielu mamy Vordt’a z mroźnej doliny oraz Pontyfika Sulyvahn’a. Z drugiej strony na herbatkę wpadniemy do Stróżów Otchłani oraz przybijemy piątkę z Wielkim Władcą Wolnirem. Oczywiście ustawienie to jest sugerowane podczas pierwszych rozgrywek, w późniejszych możemy dowolnie dobrać sobie bossów oraz początkowe lokacje.

Skoro o lokacjach mowa, te dzielą się na trzy poziomy: łatwe, średnie i trudne. Każda lokacja niezależnie od stopnia trudności podzielona jest na cztery „wersje” zależne od liczby graczy biorących udział w rozgrywce. Zatem samotny gracz będzie walczył z mniejszą liczbą przeciwników, ale dostawać będzie mniej skarbów i dusz, a czwórka Nieumarłych zmierzy się z dużą liczbą przeciwników, jak również dostanie więcej skarbów za ich pokonanie.

Ostatnią rzeczą, jaką należy zrobić przed rozpoczęciem rozgrywki, to wybór postaci, jakimi będziemy grać. W puli podstawowej wersji gry mamy do dyspozycji Rycerza, który służy w głównej mierze do obrony reszty drużyny przed przeciwnikami, Maga, który para się zaklęciami, ale za to jest gąbką na obrażenia, Heralda, który w tym przypadku służy jako uzdrowiciel oraz Łotrzyka, który jest zwinny, może zadawać wrogom obrażenia od statusów, a nawet zignorować obronę przeciwnika.

Kiedy już przydzielone zostaną postacie, a ich talie potasowane, jesteście już gotowi do gry. Zatem rozpalcie pierwszy stopień (z pięciu możliwych) ogniska i ruszajcie ku rozpaczy… znaczy przygodzie.

Trzech na jednego – walka!

Skłamałbym, gdybym nie powiedział, że w każdych Soulsach chodzi głównie o eksplorację i walkę. Wersja karciana nie różni się w tym przypadku od komputerowych odpowiedników. Podczas podróży ku lokacji bossa odkrywamy karty spotkań, które po odkryciu nie zmieniają się na nowe (w jednej grze mamy zawsze zestaw, który sobie losowo wybraliśmy). Spotkania determinują, z jakimi przeciwnikami będziemy musieli się zmierzyć, a los już zdecyduje, jakich przeciwników dociągniemy z odpowiadających im talii.

Cała walka odbywać się będzie na dwóch odrębnych planszetkach. Planszy graczy, gdzie umieszczamy karty swoich postaci oraz planszy wrogów, gdzie, analogicznie, kładziemy karty z przeciwnikami. Każdy wróg na swojej karcie ma nadrukowaną pozycję na planszy oraz jaki atak będzie wykonywał. Po rozmieszczeniu postaci, na planszy gracza, a potem Pustych, na planszy wrogów, jesteśmy już gotowi podjąć się samej walki.

Każdy gracz ze swojej talii, która zarazem reprezentuje zdrowie, dobiera sześć kart na rękę, jeśli wśród dobranych kart nie ma żadnej, która umożliwiałaby zadanie obrażeń, gracz ma możliwość przetasowanie pozostałej talii i dobraniu nowej ręki – można to zrobić tylko raz na początku każdego nowego spotkania.

Następnie wykonywana jest faza ataku Pustych, gdzie celem graczy jest wybronić się z obrażeń, które zadają. Obronić się można poprzez użycie odpowiednich zbroi albo tarcz. Aby użyć danej karty, należy odrzucić karty z wytrzymałością, odpowiednie do ilości nadrukowanych znaczników na przedmiocie. Przedmioty, w większości wypadków, można wykorzystać na kilka sposobów. Pierwszy jest wielorazowy, oznacza to tyle, że użyta karta wraca graczowi z powrotem na rękę. Drugi to wykorzystanie karty poprzez odrzucenie, czyli prócz standardowemu opłaceniu kosztu wytrzymałości, karta spada na stos kart odrzuconych, ale daje nam za to jakieś dodatkowe bonusy. Jeśli jednak z ataku nie uda nam się wybronić, wtedy musimy odrzucić taką liczbę kart, ile obrażeń przyjęliśmy. Karty można odrzucić zarówno z ręki, jak i z wierzchu talii. Daje to odrobinę kontroli nad tym, co stracimy, więc pewien stopień losowości jest powstrzymywany poprzez zastosowanie takiego rozwiązania.

Później już nadchodzi faza graczy. Każdy z grających uzupełnia swoją rękę do sześciu kart, a następnie mogą odrzucić dowolną liczbę kart z ręki i dobrać taką samą liczbę, zagrać kartę ataku, kartę użytkową (która wywołuje jakiś efekt, ale nie zadaje obrażeń) oraz się poruszyć po planszy. Pozycjonowanie jest o tyle ważne, ponieważ, aby zaatakować przeciwnika, ten musi się znajdować przynajmniej w tej samej kolumnie, w której znajduje się postać, chyba że opis ataku mówi inaczej. Kolejność wykonywania ów akcji jest dowolna i można je robić naprzemiennie między graczami.

Walka się toczy, aż przeciwnicy zostaną pokonani lub któraś z postaci nie będzie mogła dobrać kart na rękę ze swojej talii – oznacza to, że dana postać umarła, a cała drużyna jest teleportowana do ogniska. W przypadku wygranej zbieramy łupy oraz możemy iść dalej (odrzucone karty nie wracają do talii!) lub wrócić do ogniska i zregenerować „życie” oraz obejrzeć łupy i zakupić za dusze ulepszone karty wytrzymałości ze sklepu.

Usiądź przy ognisku i uzupełnij estusa

Gracze komputerowi wiedzą, że ognisko to najlepsze miejsce, w jakim można się znaleźć. Przy ognisku nie tylko można było uzupełnić flaszki leczącego estusa, ale również podnieść poziom i na spokojnie się uzbroić. Kosztem takiego odpoczynku jest jednak reset wszystkich potworów, które już pokonaliśmy z wyjątkiem bossów.

Dark Souls: The Card Game rola ogniska jest jeszcze większa niż w komputerowym oryginale. Stopień rozpalenia paleniska wyznacza nam, ile „rund”, a raczej powrotów, zostało nam, do końca gry. Oprócz tego odpoczynek oznacza również bonusy płynące z wygasania płomienia, możliwość przejrzenia zdobytych skarbów, zakupienia nowych kart oraz modernizacji naszych talii. Co jest jeszcze fajniejsze, po pierwszym odpoczynku nie jesteśmy już ograniczeni do podstawowej talii. Możemy dowolnie wymieniać się między graczami swoimi podstawowymi kartami i dobierać nowe – o ile w ogóle mamy tak dużo dusz, które są walutą w tejże grze. Oczywiście w lokacjach odradzają się potwory, więc będziemy musieli na nowo walczyć z losowymi przeciwnikami.

Kiedy więc za piątym razem umrzemy lub będziemy zmuszeni wrócić do naszej bezpiecznej przystani, ogniska, gra się kończy. Lothric na zawsze zostanie pochłonięte przez ciemność, a nasza misja podtrzymania płomienia kończy się fiaskiem.

„To nie tak powinno się grać w tę grę!”

Cytując fragment genialnej parodii Dark Soulsów zatytułowaną Dark Sauce, gdzie bohater animacji chce przyzwać do pomocy w pokonaniu przeciwników przyjaciół, a wtedy odzywa się demoniczny głos mówiący: „that’s not how this game was suposed to be played!”, czyli właśnie, że nie powinno się grać w taki sposób w Dark Soulsy. I wiecie co? Trochę jest w tym racji. Mimo że nie czułem syndromu „gracza alfa” i wszyscy współpracowali ze sobą, aby osiągnąć cel, ale…

No właśnie „ale”, jestem fan boyem serii i wszystkie trzy części gry komputerowej grałem samotnie, przyzywając do pomocy losowych ludzi z Internetu, a sam głosząc politykę „Sun Bros” (Słoneczni Bracia) niosłem pomoc strudzonym Nieumarłym. Karcianka natomiast cierpi tu pod względem poziomu trudności. Im więcej graczy, tym wydaje mi się, że jest łatwiej. Jak grałem z przyjaciółmi, to faktycznie czułem, a raczej nie czułem, ciężkiego klimatu, osamotnienia i ciągłego wyzwania, które czeka przede mną. Natomiast, kiedy grałem już we dwójkę z Anią, którą pozdrawiam, to wtedy musieliśmy już mocno kombinować, żeby coś już osiągnąć. Ale właśnie grając solo z włączonym soundtrackiem, czułem prawdziwą kwintesencję Dark Souls. Każdy ruch jest na wagę złota. Iść dalej, czy jednak zmarnować ognisko i uzupełnić siły? Uda mi się pokonać bossa, a może jednak przegram i całe skarby, które zebrałem, przepadną? Wiem, że ludzie grający w Soulsy to masochiści, ale serio, granie solo lub we dwójkę sprawia najwięcej przyjemności. Troje to już tłok, a czwórka, to wyprawa na piknik.

Ile Soulsów w Soulsach?

Finalnie, czy udało się grze karcianej odzwierciedlić realia komputerowego oryginału? Uważam, że tak. Mimo że, jak wyżej wspomniałem, gra cierpi na zabijanie klimatu proporcjonalnie do liczby graczy, tak naprawdę świetnie się bawię, grając w karciane Soulsy. Ilustracje są mroczne, walki są naprawdę trudne, walki z bossami wymagające (a specjalnie nic o nich nie pisałem, żebyście mieli niespodziankę) i całość tych pozytywnych cech zabija przywary, jakie ta gra posiada. Mógłbym narzekać na typowe RPGowe archetypy drużyny (tank, healer, DPS), ale przecież od pierwszej części, czyli Demon’s Souls, ta gra nie kryła, że takie właśnie archetypy będą. Mógłbym się też czepić trochę pogmatwanym zasadom, które z początku wydają się trudne, ale po 1-2 rozgrywkach i uważnemu studiowani instrukcji wszystko jest jasne, tylko to już byłoby czepianie się na siłę.

Jako fan jestem zadowolony z gry, chętnie w nią zagram i chętnie będę do niej wracał. Co więcej, będę starał się uzupełnić kolekcję o dodatki, więc jak coś, to możecie oczekiwać w przyszłości recenzji dodatków.

Standardowo na koniec dziękuję Ani, Kubie i Michałowi za zagranie ze mną w moje ukochane Dark Soulsy!

Plusy:

  • Oddaje klimat komputerowego pierwowzoru;
  • Wymagająca i trudna;
  • Świetne wykonanie – stosunek ceny do jakości;
  • Możliwość dostosowywania gry do zaawansowanych graczy;
  • Regrywalna, mimo że taka się nie wydaje.

Minusy:

  • Brak wersji polskiej;
  • Trudne do opanowania;
  • Długo się rozkłada;
  • Trochę nieprzemyślany insert.

Więcej na: boardgamegeek.com | Steamforged Games

Grę kupicie tutaj:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments