,

Detektyw: Kryminalna Gra Planszowa

WSTĘP Jestem dzieckiem lat dziewięćdziesiątych. Do dziś jednym z moich najcieplejszych wspomnień z tego czasu są niezliczone godziny, które spędziłem u mojego kolegi Piotra, aby odkrywać wraz z nim całe worki gier przygodowych z gatunku point and click. Siedząc przy biurku w długie zimowe wieczory, ze słownikiem języka angielskiego w ręce, próbowaliśmy zrozumieć fabuły tych gier. Intrygowało nas w nich to, że poza tytułami przeładowanymi akcją (Doom II był przez nas wręcz wielbiony), mogliśmy zasiąść do czegoś co w tamtym czasie stanowiło dla nas niemal interaktywną książkę. W parze z fabułą szło za rękę zamiłowanie do rozwiązywania zagadek. Potrafiliśmy rozwiązywać pojedyncze z nich całymi tygodniami, a nawet w przypadku wielu pozycji niemal miesiącami. Wszystko po to, aby poczuć satysfakcję . Satysfakcję z tego, że nie musieliśmy sięgać po solucję. Wychodziliśmy wówczas na osiedle przepełnieni dumą, krocząc przez okoliczny plac zabaw „kilkanaście centymetrów ponad chodnikami”, siadaliśmy na ławce i jeszcze długimi godzinami rozprawialiśmy o naszych odkryciach. Z czasem jednak – jak to nierzadko bywa – nasze drogi się rozeszły. Piotr dość mocno wszedł w świat informatyki i piwnicznego majsterkowania, uczęszczając jednocześnie na tuziny dodatkowych zajęć w tym temacie. Moją skromną osobę z kolei porwały zupełnie inne zainteresowania. Jednakże pasja do gier przygodowych pozostała. W okresie, gdy na głos mówiło się o ich rynkowej zapaści, ja wciąż dzielnie przeszukiwałem internet w poszukiwaniu coraz to nowszych pozycji. Nie zliczę, ile gier z tego gatunku ukończyłem. Cieszę się w zamian, że wiele z nich udało mi się ocalić od zapomnienia i udać się w niejedną wspaniałą podróż, którą mi zafundowały. Po co jednak ten ckliwy, przydługi wstęp? Ponieważ te wspomnienia odżyły we mnie na nowo dzięki grze „planszowej” od Wydawnictwa PortalDetektyw! Mam tym samym nadzieję, że już na początku odpowiedziałem na zadane przez wszystkich pytanie: czy warto? RECENZJA Na początku tego roku przyszło mi popełnić tekst dotyczący pierwszych wrażeń z obcowania z Detektywem po tegorocznej edycji festiwalu Portalcon. Nie chcąc potykać się o własne powtórzenia, pozwolę sobie zaprosić naszych czytelników do lektury tamtego tekstu.  Poniżej skupię się na produkcie jako całości, z uwzględnieniem drobnych zmian w mechanice rozgrywki. I ze względu na charakter rozgrywki, nie uświadczycie tutaj roztrząsania wątków fabularnych. Moja opinia jest całkowicie wolna od jakichkolwiek „spoilerów”. Z zaproponowanych przez twórców rozwiązań mechanicznych zmianie uległy dwa z nich. Po pierwsze zamiast osobnej puli żetonów dla każdego z agentów, teraz gromadzimy po jednym żetonie umiejętności agenta, oraz w zależności od ilości graczy od zera do czterech kompletów umiejętności tzw. konsultantów, którzy znajdują się na odwrocie nie wykorzystanych przez nas identyfikatorów agentów i wszystko umieszczamy w jednej wspólnej puli. Od tego momentu każdy z graczy może podjąć decyzję o ich wykorzystaniu niezależnie od specjalizacji wybranej przez niego postaci. W moim odczuciu zmiana na lepsze, gdyż nie zamyka graczy w sztywnych ramach niechcianych działań i wynagradza tego z grających, który coś wydedukował i uparcie zamierza zbadać konkretny trop. Drugą ze zmian jest przekształcenie roli żetonów stresu otrzymywanych przez nas po robieniu nadgodzin. Te nie ograniczają już puli naszych umiejętności, w zamian za to każdy z tych czerwonych kartoników wpływa na końcową punktację rozwiązywanej sprawy. Jeden żeton to jeden ujemny punkt. Wspomnieć tutaj należy, że agenci w których się wcielamy to straszne cherlaki. Popadają oni w stany depresyjne zaraz po tym, gdy tylko nie opuszczą biura równo o godzinie 16:00. Trochę nie tak wyobrażam sobie pracę ludzi badających naprawdę trudną i skomplikowaną sprawę, będąc jednocześnie informowani na każdym kroku o tym jak ważny jest czas. Poprzednie rozwiązanie podobało mi się jednak bardziej, choć staram się zrozumieć próbę zachowania balansu rozgrywki przez twórców. W następnej kampanii liczę jednak na to, że problem ten zostanie w jakiś sposób rozwiązany. Każdy z wybieranych przez nas agentów posiada specjalną zdolność, którą możemy wykorzystać raz na dzień za pomocą żetonów autorytetu. Zdolności postaci bywają naprawdę pomocne i warto pamiętać o ich umiejętnym korzystaniu. Warto także pamiętać o utrzymywaniu w puli odpowiedniej liczny żetonów autorytetu – drogocennego zasobu, który pozwala nie tylko korzystać ze wspomnianych zdolności, ale także odkrywać ważne fakty na przestrzeni trwającej właśnie sprawy. Sama mechanika w dalszym ciągu jest prosta i niemal nieodczuwalna podczas rozgrywek. Stoi ona gdzieś obok, tylko od czasu do czasu przypominając o pobraniu jakieś żetonu czy przeczytaniu tekstu skrytego pod jakimś numerkiem. Dzieje się tak także dzięki – uwaga, historyczna chwila – czytelnej, zrozumiałej i dobrze napisanej instrukcji! Naprawdę. Portal uderzył się w pierś i w końcu poświęcił chwilę na spisanie w logicznym ciągu wszystkich potrzebnych informacji. Mam zatem nadzieję, że stanie się to od teraz regułą, a nie wyjątkiem i nie uświadczymy w swoim życiu abominacji na wzór instrukcji do Pierwszych Marsjan. Niemniej, wracając na szybko do początku tego akapitu, mechanika mimo niskiego poziomu złożoności, pasuje tej grze jak dłoń do rękawiczki. Liczy się tylko przygoda. Co oczywiste względem prototypu, teraz zamiast jednej sprawy otrzymujemy całą kampanię, na którą składa się pięć bezpośrednio powiązanych ze sobą scenariuszy. No i to właśnie, drodzy Państwo, stanowi crème dela crème wszystkiego co upchnięto w pudełku z grą. Stworzona przez Przemysława Rymera historia poraża świetnie zaplanowaną intrygą, w której powiązania pomiędzy jej bohaterami stanowią swoisty labirynt. I uwierzcie, że bez dobrych notatek w postaci prowadzonej na bieżąco mapy myśli utoniecie w oceanie faktów i koneksji. Podstawą jest tutaj bowiem stałe łączenie faktów oraz ciągłe przebudowywanie swoich teorii na podstawie zdobytych dowodów. Doliczając do tego świetnie zaimplementowane wątki historyczne oraz skala o jaką rozbija się cała historia, to mamy tutaj do czynienia z jedną z tych gier planszowych, w których opowiadana historia może spokojnie zostać określona mianem wybitnej. Warto dodać do tego zaangażowanie i immersję jaką wywołuje ta gra wśród jej uczestników. Graliśmy we dwóch i niemal nigdy nie oderwaliśmy się od gry choćby na moment i nie wychodziliśmy ze swoich ról. W tej grze naprawdę możesz poczuć się jak prawdziwy Detektyw. Mniejsza o to, czy większym stopniu odpowiada to rzeczywistości. Ważne, że kreacja uszyta na potrzeby tej gry pozwala poczuć się grającym na tyle komfortowo, że nieprędko myśli się o zmianie odzieży na tę z naszej rzeczywistości. Wydawnictwo Portal oferuje nam bowiem jedyne w swoim gatunku doświadczenie. Doceniam pracę każdego z trzech autorów (Ignacy Trzewiczek, Przemysław Rymer i Jakub Łapot), ale żadna gra narracyjna nie obroni się bez spektakularnie rozpisanej fabuły, dlatego największe słowa uznania kieruję właśnie w kierunku Przemka Rymera. Warto jednak podkreślić, że cała trójka dołożyła możliwie największych starań, aby finalny produkt był jak najlepszy. Poziom przywiązania do detali zasługuje na podziw. Chylę czoła całej trójce i liczę, że to dopiero początek prawdziwie owocnej współpracy, i to nie tylko przy potencjalnym rozwijaniu marki Detektywa. Odnośnie fabuły mam tylko jedno zastrzeżenie. Jedna ze spraw, pomimo świetnego pomysłu na odświeżenie rozgrywki, w moim odczuciu cierpi na mocną przypadkowość. Nie mogę zdradzić, o który ze scenariuszy ani o jakie mechanizmy chodzi, aby nie popsuć nikomu zabawy, stąd pozwolę sobie jedynie na skromne wspomnienie, że droga do rozwiązania sprawy stanowiła dla mnie i Trx-a spore rozczarowanie. Oczywiście zdarza się także kilka błędów logicznych, czy niezrozumiałych w pewnych momentach decyzji bohaterów, ale nie jest to też nic co odbiega w jakiś sposób od norm znanych nam z ekranów naszych telewizorów, sal kinowych, a nawet kart książek. Typowe przeoczenia scenarzystów, które są grzechem powszednim ich twórców na całym świecie. Spokojnie więc przymykam na to oko. Drugie oko, niczym te Saurona, zostaje jednak otwarte na inny problem. Nierówny poziom tekstów fabularnych. Na porządku dziennym są tutaj błędy interpunkcyjne, ortograficzne, czy też cała masa literówek nie do przeoczenia. Gorzej jednak, gdy przychodzi mi oceniać warsztat literacki. Wiem, że mogę nie świecić przykładem, ale Detektyw miewa swoje lepsze i gorsze chwile. Jedne teksty pełne są bogatych i ładnych opisów, aby chwilę po tym obdarować nas tekstem na poziomie powieści trzynastolatka marzącego o karierze pisarza. Nie to, że trzynastolatek nie potrafi napisać świetnej powieści! Broń mnie Najjaśniejsza Anielko z Gwadelupy przed taką opinią! Po prostu odnoszę wrażenie, że jedne opisy były przygotowywane pieczołowicie, a inne z kolei zostały spisane na kolanie. Za dużo jest tutaj dla mnie wypełniaczy o piciu kawy, jedzeniu pączków, sałatek, kanapek, makaronów. Z początku fajne, potem odrobinę męczy. Żeby nie było jednak, że to jakaś wielka wada, to wysnuta przez twórców opowieść nadal trzyma się mocno i nawet kulejący chwilami warsztat nie jest w stanie tego przysłonić. Żywię jednak nadzieję, że w przyszłości będzie o oczko lepiej w tym temacie. Jeżeli chodzi o wykonanie, to tytuł został przygotowany naprawdę solidnie. Co prawda my ogrywaliśmy wersję przedsprzedażową, z wieloma przydatnymi bajerami, ale dla szybkiego porównania kartonowe znaczniki zaoferowane w wersji sklepowej dużo bardziej przypadły mi do gustu od trochę dziwnych, moim zdaniem, ich drewnianych odpowiedników. Osobiście podmieniłbym jednak brzydką planszę na dedykowaną grze matę, z której my korzystaliśmy przez całą kampanię. Warto jednak podkreślić, że to opcja dla naprawdę wybrednych estetów. Inaczej z kolei sprawa ma się ze zdjęciami. Nie żałujcie tych 30zł i naprawdę dokupcie sobie portrety postaci i tablicę korkową. Niesamowicie pomaga to w grze i pozwala oswoić się z całym gąszczem postaci. O podbijaniu klimatu przez ten jeden dodatkowy element nawet nie wspomnę. Warto podjąć także kwestię ceny produktu. Za blisko 110zł otrzymujemy 5 spraw (po 3-4h każda) i masę wyjątkowej zabawy, której podobny poziom ze wszystkich gier w moim zbiorze zapewnia mi tylko Posiadłość Szaleństwa. Tak, T.I.M.E. Stories, patrzę w tym momencie na Ciebie i cenę jaką proponujesz za te kilka godzin rozgrywki. Jeżeli kiedykolwiek będziecie zastanawiali się nad którymś z tych produktów, to bez mrugnięcia okiem sięgajcie po Detektywa. Grzechem nie jest kupić tej gry za takie pieniądze. Warto także rozwiązać jedną kwestię. To nie jest typowa gra planszowa. Detektyw to gra dedukcyjna z silnymi nawiązaniami do klasycznych gier paragrafowych. Tytuł czerpie też inspirację pełnymi garściami z dokonań Sherlock Holmes: Consulting Detective. Pomimo wielu nawiązań, nie jest jednak pozycja pozbawiona pomysłu na samą siebie i  nowa produkcja Portalu ma swój własny charakter i styl. Niczego nie udaje, nie próbuje na nowo odkryć koła, ale jej tożsamości nie można pomylić z czymkolwiek innym. PODSUMOWANIE Może wykorzystanie słowa „recenzja” w przypadku tego tekstu jest zbyt śmiałym wybiegiem z mojej strony? Może to po prostu opinia opływająca porty na morzu mojej własnej nostalgii? Trudno stwierdzić. W zamian pewien jestem jednego – to jedno z moich najlepszych doznań w świecie gier bez prądu. Z kolei niedaleko tego przekonania tli się iskierka nadziei, że wraz z kolejnymi kampaniami będzie to moja ulubiona gra „planszowa” w historii. Chwytam swój notes i udaję się na należny mi odpoczynek. Komendancie Portal – zadanie zostało wykonane.

Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przesłanie egzemplarza gry do unboxingu oraz recenzji.

Jeżeli macie jakieś pytania co do samej rozgrywki, to zapraszam do kontaktu mailowego lub w formie komentarza pod wpisem.
stopwatch embryo
1 do 5 Graczy 3-4h. (na sprawę) 16+
Plusy:
  • Niepowtarzalny klimat!
  • Prosta i intuicyjna mechanika
  • Świetna historia
  • Można poczuć się jak prawdziwy detektyw
  • Solidne wykonanie
  • Cena!
  • INSTRUKCJA! Pierwsza w historii Portalu, która nie nastręcza żadnych kłopotów.
Minusy:
  • Nierówny poziom opisów
  • Drobne błędy logiczne
  • Jedna ze spraw nie każdemu może przypaść do gustu
  • Brzydka plansza w edycji sklepowej
  • Agenci są zbyt wrażliwi na stres
Więcej na: boardgamegeek.com | Portal Games Grę kupicie tutaj:
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments